5.

444 43 17
                                    

- Co? Kto by w to wierzył? Odpowiadaj, czemu miałabym umrzeć? To twoja sprawka? - wskazałam palcem na grupę ludzi przy miejscu wypadku. Zadałam proste pytanie, a typ próbował zrobić ze mnie wariatkę. Kto do cholery wierzyłby w podróż w czasie? Coś takiego nie istnieje. Gdyby tak było, ludzie z rządu trzaskaliby za to prawie taki hajs jak z tych bezsensownych podatków.

- A no tak. - westchnął zrezygnowany i próbował opanować rozlew łez. Ta jego mazgajczość była jedynym powodem, dla którego jeszcze mu nie przywaliłam. Moje podejrzenia nie zgrywały się z jego charakterem. Był zbyt słaby na coś takiego. W dobrym znaczeniu oczywiście. Tylko dlatego miałam jakiekolwiek wątpliwości. - Dzisiaj zginął mój przyjaciel, którego mogłem jeszcze uratować... Jak Cię zobaczyłem, i ten wypadek, to jakoś mi się o tym przypomniało. Mówiłem od rzeczy, sory.

- Ta, powiedzmy, że Ci wierzę - powiedziałam niepewnie i przeleciałam jego sylwetkę wzrokiem. Nic nie wyglądało jakby miał kłamać. Z resztą powodu też nie miał, więc postanowiłam wziąć to za zbieg okoliczności. - A co z tą podróżą w czasie? Czemu o to pytałeś?

- To wierzysz w nią, czy nie?

- Masz mnie za dziecko, Takemichi? Oczywiście, że nie. Jednak miałeś jakiś powód, dla którego pytałeś. Jaki?

- A. Nie, to nic takiego. Pomyślałem tylko, że może cofnęłaś się w czasie i dlatego uniknęłaś wypadku, heh. - próbował zbyć moje pytanie marnym kłamstwem. Na kilometr było czuć od tego ściemą, ale uznałam, że nie warto w to wnikać. Może kiedyś się dowiem o prawdziwym powodzie. Jeśli nie - nic się w sumie nie stanie. Bo takie rzeczy nie istnieją.

- Rozumiem. A co to za przyjaciel? Wiem, że jakiś czas temu Draken, czy jak mu tam, z Twojego gangu prawie zginął. Może napadli na niego Ci sami ludzie?

- Nie... Ten kolega nazywał się Nanase Itto, nie miał powiązań z Toman, ani niczym. Ze mną też ledwo co kontakt utrzymywał. Przez te 12 lat całkiem o nim zapomniałem. Dowiedziałem się dziś od jego matki.

Nigdy nie słyszałam o kimś takim. Jak to możliwe, że Takemichi utrzymywał tę znajomość w sekrecie przez tyle lat? Znaczy ja sama trzymałam się z nim dopiero od gimbazy, ale ta czwórka, która się z nim kręci też chyba nie słyszała o jakimś Nanase. Może wstydził się tej znajomości? W sumie, jeśli mu wierzyć, to ich znajomość trwała krótko, skoro nie widzieli się 12 lat. Ale wciąż trochę mnie to niepokoiło.

- Aha. Tak czy inaczej, współczuję straty przyjaciela, czy może raczej starego znajomego. - Powiedziałam trochę zbyt sucho jak na wyrażenie smutku. Na te słowa tylko skinął głową. Łzy już dawno przestały mu lecieć, a twarz stała się zdeterminowana. Wpatrywał się tam, gdzie mógłby teraz leżeć mój trup i wyglądał jakby rozmyślał nad czymś poważnie.

- [T/n] - chan, z kim z Toman masz kontakt? Poza mną. - odezwał się po chwili. Nietypowe pytanie, dlatego trochę się zastanawiałam jak odpowiedzieć. Przyjaźniłam się z Chifuyu, resztę ledwo kojarzyłam i to tyle. Nie było o czym zbytnio gadać, jeśli o ten gang chodzi.

- Tylko z Chifuyu. - powiedziałam i chciałam jeszcze zażartować, że nie ciąganie mnie jakoś szczególnie do gangsterów, więc prędko się to nie zmieni, ale usłyszałam powiadomienie z telefonu.

Po mojej skórze przeszły dreszcze. Byłam dosłownie przerażona, kiedy uświadomiłam sobie, która jest godzina.

Mój chłopak? Chciał zapytać, czy gdzieś pójdziemy? Czemu nie ma mnie w domu? Czemu jestem z innym typem?

Każda opcja była zła. Każda sprawiłaby, że zaczęłabym trząść się ze strachu, a moje nogi byłyby jak z waty. Tak działo się zawsze, kiedy widziałam powiadomienie od niego.

Baji x Reader |Chcę Walczyć...| Where stories live. Discover now