Bonus 3. To szantaż, idźcie dalej i nie odwracajcie się

47 4 35
                                    

Dla Auizotl - wybacz, jeśli nie podeszłam do tego do końca na poważnie.

Dawno, dawno temu w alternatywnym uniwersum alternatywnego uniwersum serialu ,,Miraculum: Biedronka i Czarny Kot"...

Mary Elizabeth Marianne Jones, przyszywana wnuczka Mistrza Fu, samozwańcza starsza (w zasadzie to młodsza, ale nikt nie musi wiedzieć) siostra tego idioty Adriena Agreste'a, córka znanego w małym fandomie Matta Jones'a (który miał tragicznie zginąć w wyniku problemów z sercem, ale odwleczemy to w czasie), wkładała właśnie swoją specjalną sukienkę. Czarna mini pięknie opinała jej zgrabny tyłeczek (w końcu poszła na tę siłownię, żeby zrobić na złość swoim dzieciom i rodzicom), a duży dekolt idealnie podkreślał to, co chciała podkreślić. Goście z pierwotnego świata alternatywnego świata pewnie myślą, że szła na randkę z Colinem Willowsem, tym ignoranckim kujonem o gołębim sercu i naturze pantoflarza, który był jej mężem. Tia... Mary już od jakiegoś czasu ponownie była singielką. Ale przez kolejny wypad z ,,braćmi" i Luką nie do końca pamiętała, czy Colin w ogóle żył, czy może się rozwiedli w gniewie i po prostu nawiał do Toskanii z dzieciakami. W każdym razie Mem Jones nie zamierzała płakać, tylko wreszcie poimprezować. Jak dobrze było włożyć te szpilki, które uciskały palce, zamiast mięciutkich kapci kury domowej!

W chwili, gdy Colin magicznie zniknął z jej życia, zaczęła wspominać liceum, a zwłaszcza ostatni jego rok. Pamiętała, jak pani chlorowa wróciła z Nowego Jorku, po czym zmusiła Mary do zeswatania jej z Luką w jej życiu... (Chwila, co?). Pamiętała Konga-Gonga i tę dziwaczną lukę w pamięci (Znowu ten Luka...). Pamiętała imprezę urodzinową nie-bliźniąt Agreste'ów, nagłe zaręczyny starszego blondyna z Kagańcem, wymiotowanie Camilli i nagły wjazd cioci Emilki. Pamiętała wyjazd na najgorszy obóz świata do lasu, w którym nie było świerków (skandal). Pamiętała zlot swojej rodziny w czasie tej pamiętnej kolacji z ex-mężem. Pamiętała poszukiwania dziadka, który udawał bezdomnego. I pamiętała Mayumi. Co dziwne, to właśnie uroczą Japonkę, która mówiła łamaną franszczyzną, podrywała jej ojca, nie ogarniała, że jej imię nie brzmi ,,Marie", wyraźnie na nią leciała i wielokrotnie ją podpaliła (potem przeprosiła, ale jednak), pamiętała najbardziej. Idąc przez miasto w swojej imprezowej stylówce stwierdziła, że gdyby miała się umówić z dziewczyną (co rozważała od czasu kolejnego zawodu miłosnego związanego z przedstawicielem płci męskiej), to na romantyczną randkę zabrałaby atrakcyjną Mayumi... za którą nagle bardzo zatęskniła. Tylko ona rozumiała jej miłość do masła orzechowego, które notorycznie wykupywała z osiedlowego sklepiku, odkąd przeprowadziła się blisko niej.

Gdy dotarła już do klubu, w którym Nino dorabiał wieczorami jako DJ, stwierdziła, że jednak nie ma ochoty tańczyć i będzie siedzieć przy barze, bo tak.

Popijając kolorowego drinka, zrobiła kolejną nieprzemyślaną, ale jakże niezwykłą, genialną i z pewnością dobrą rzecz w swoim życiu - napisała do Mayumi, z którą kontakt ograniczał się do narzekania na wysokość rachunków. Skoro niedawno rozwiodła się z mężem, a dzieciak trafił do ojca, to była wolna, a przynajmniej w sensie romantycznym. Kto wie, może miała ważną sprawę do załatwienia, jak odkurzanie albo naprawa zepsutej lodówki. O dziwo, dziewczyna natychmiast odpisała.

Mary: Czesc Mayumi, jestes wolna dzisiaj?

Mayumi: Pewnie uwu

Mary: Cool. Wkladaj sexi kiecke i wpadaj, wysle ci adres

Mary nie do końca wiedziała, co ją napadło, ale uśmiechała się z zadowoleniem. I to nie dlatego, że pani barmanka namalowała jej na papierowej palemce uśmiechniętą buzię.

Kiedy dostrzegła w wejściu zagubioną Mayumi, serce na moment stanęło jej w miejscu. Czas się zatrzymał, a ludzie zniknęli (prawdopodobnie zjedzeni przez żaberzwłoka i zapomnieni przez wszechświat). Dziewczyna (czy też już raczej kobieta) miała na sobie zmysłową, czerwoną sukienkę do kolan na ramiączkach z wycięciem na plecach, a do tego czarne szpilki. Mary po raz pierwszy naprawdę spojrzała na nią inaczej niż na lekko dziwaczną koleżankę z klasy - widziała w niej najpiękniejszą laskę na tym świecie i znacznie bardziej seksowną niż jakikolwiek facet.

Japonka podeszła do niej pełnym gracji krokiem, a Mary nie mogła wprost oderwać od niej wzroku.

- Hej - szepnęła zarumieniona Mayumi.

- Ożeń się ze mną - wyszeptała nie do końca przytomna Mary. Ugryzienie przez Lemmy szybko przywołało ją jednak do rozsądku. - Znaczy najpierw randka, nie. O ile lubisz dziewczyny, bo ja właśnie zaczęłam. A jak nie, to może...

Mayumi szybko zamknęła jej usta pocałunkiem - najlepszym w życiu Mary. Colin zupełnie nie umiał w te klocki; jego usta nie smakowały truskawkami.

Barman zagwizdał przeciągle, wycierając przy tym głowę kolegi, który patrzył na niego, jak na największego idiotę w tej galaktyce. Barman 1 najwyraźniej był niezwykle znudzony i naćpany.

***

Dwie godziny później dziewczyny wyszły z klubu zarumienione, trzymając się za ręce i wymieniając ukradkiem zakochane uśmiechy i spojrzenia. W chwili, gdy spotkały się tego wieczora, spłynęło na nie objawienie - od lat były w sobie zakochane.

Następnego ranka dziewczyny obudziły się wtulone w siebie i zadecydowały, że zamieszkają razem.

Mayumi przeniosła wszystkie swoje rzeczy do domu Mary, a Mary zadzwoniła do ekipy remontowej "Władysław Reymont" - mieli po kryjomu wyremontować stary pokój jej dorosłej już córki, żeby Mayumi mogła urządzić tam swoją pracownię. To miał być prezent zaręczynowy, bowiem w chwili, gdy Mayumi przekroczyła próg ze swoimi walizkami, Mary uklękła przed nią, trzymając w ręku starannie wykrojonego precla i poprosiła ją o rękę. Mayumi oczywiście się zgodziła - w końcu czekała na to dwadzieścia lat (to więcej niż Syriusz Black przesiedział w Azkabanie!).

Ślub pań M zaplanowany był na maj... A miały przecież maj. W skrócie ślub miał się odbyć za dwa tygodnie w gronie najbliższych przyjaciół i rodziny (wliczając dzieci, als ex-mężów już nie).

- Ale jesteś absolutnie pewna, że chcesz brać ślub, nie? - zapytała Mary w środku nocy swoją narzeczoną.

- Pytasz i to co godzinę, głuptasie - powiedziała Mayumi, czule całując dziewczynę. - A teraz śpij.

- Jak ja mogłam być szczęśliwa bez ciebie?

- Szczęśliwa byłaś w innym uniwersum, pamiętasz? Tam na dobre zakochałaś się w Colinie i absolutnie nie pociągały cię dziewczyny, a ja latałam za Marciem, który w tamtym wszechświecie oglądał się i za spódniczkami, i za spodniami Nathaniela, podobnie jak Nathaniel za jego.

- To ma sens... Możesz powtórzyć to o Nathanielu i Marcu, skarbie?

***

Następnego dnia poszły kupić zaprószenia na ślub i obrączki, a wieczorem odwiedziły rodziców Mary, by ogłosić im cudowne wieści.

- Mamo, żenię się! - zawołała dziewczyna do Julie, gdy tylko ta otworzyła drzwi.

- Chyba "wychodzisz za mąż" - poprawiła ją zmęczona kobieta.

- Nie, a to twoja przyszła córkowa lub zięciowa - powiedziała Mary, przyciągając do siebie Mayumi.

Oczy Julie wywróciły się, a kobieta zemdlała wprost w ramiona swojego męża, który przygotował właśnie pyszną kolację.

- Okej, Mem, co zrobiłaś mamie oprócz tych siwych włosów?

***

Ślub (dzięki zaangażowaniu Rose, Juleki i ich córki) gazety opisały później jako najbardziej romantyczny ślub tego sezonu. Ludzie płakali rzewnymi łzami, Nino wykończył zapas chusteczek i smarkał we włosy swojej żony, a gołębie z Edgarem na czele nawet nie narobiły na gości w tym ogólnym wzruszeniu.

Ten dzień, jak i noc poślubna, należały do najlepszych chwil w życiu obu kobiet. Wkrótce po ślubie adoptowały psa (suczkę o imieniu Nutella) i były cholernie szczęśliwe aż do śmierci, a zwłaszcza złośliwy amorek, który strzelał w ostatnim czasie po pijaku, rozbijając związki, przyjaźnie i granice światów, tworząc nowe. Jego imię brzmiało tak groźnie, że nawet Voldemort i Martha robili w gacie - Maria.

Szczęśliwa gwiazda || Miraculous ff ||Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz