16 dni do świąt...

82 12 2
                                    

one shot autorstwa @marie_barnes

        Nidavellir. Świat nie należał do ulubionych miejsc elfów. Cała kraina miała w sobie za mało słońca i samego światła, które było im potrzebne do życia. W dodatku pełen był „tych brudnych krasnoludów”, chociaż nie ma co się dziwić ich obecnością, skoro to ich ojczyzna. Cała ta kraina była wręcz obiektem kpin i pogardy ze strony elfów. Żaden przedstawiciel rasy zamieszkującej Alfheim nigdy dobrowolnie nie zapuściłby się w takie miejsce, ba, nawet by walczyli, żeby tam nie postawić nogi.

        Hearthstone był inny.

        Mimo, że nie lubił samego świata krasnoludów, to jedna drobna rzecz sprawiała, że czuł się wśród mieszkańców tej krainy bardziej chciany, niż we własnym domu. Mieszkanie Blitzena. Miejsce to było wręcz wypełnione domową miłością, której nigdy wcześniej nie doświadczał. Lubił siedzieć przy lampie solarnej zbudowanej specjalnie dla niego przez przyjaciela, równocześnie oglądając z nim midgardzkie filmy polecone przez Magnusa, czy innych mieszkańców dziewiętnastego piętra. Lubił całymi godzinami oglądać krasnoluda pracującego nad kolejnym projektem, który z zapałem przedstawiał przyjacielowi. Lubił Blitzena, który pokazał mu jak to jest być potrzebnym. Właśnie w Nidavellir, mimo niezbyt przyjaźnie nastawionej do niego  większości krasnoludów, czuł się bezpieczniej, niż gdziekolwiek przez całe życie.

        Jednak jego ulubionym czasem na przebywanie w krainie krasnoludów był czas midgardzkich świąt. Nawet jeśli żaden z krasnoludów ich nie obchodził, to zarówno on jak i Blitzen na tyle pokochali zwyczaj poznany w czasie zajmowania się Magnusem, że zaczęli organizować własne święta, w czasie pokrywającym się z tym na Midgardzie. Zawsze dbali o to, by dom Blitzena w tym czasie przyozdabiały różnego rodzaju świąteczne ozdoby, lampki, a nawet niewielka choinka sprowadzona z Midgardu. Z czasem zaczęli sami tworzyć zdobienia, co czasem zajmowało im nawet po kilka tygodni. Jednak czy którykolwiek z nich uznawał chociaż minutę z tego czasu za zmarnowany? Oczywiście, że nie.

        Jak w każde święta siedzieli naprzeciwko siebie przy stole, ozdabiając upieczone wcześniej tego dnia pierniki. Milczeli. Chociaż to raczej nie było żadnym zaskoczeniem, Hearth miał zbyt zajęte ręce, żeby chciało mu się rozmawiać, a Blitzen nie chciał zajmować mu czasu, żeby musiał czytać z ruch jego ust. Sterta ciastek powiększała się z godziny na godzinę, (chociaż trzeba przyznać, że co jakiś czas pojedyncze z nich znikały ze sterty w „niewyjaśniony” sposób).

        Dłonie Hearthstone’a starannie nakładały lukier na wierzch wypieku, sprawiając, że z klasycznego brązowawego koloru, nabierały coraz przyjemniejszych dla oczu barw. Raz po raz zerkał ukradkiem na siedzącego po drugiej stronie stołu przyjaciela, jednak zaraz potem szybko wracał do pracy nad cukierniczym dziełem. Została im tylko jedna blaszka ciastek, która wymagała ozdoby, powinien skupić się na tym.

        Poczuł delikatne szturchnięcie w ramię i tym razem zerknął na przyjaciela, sprawiając, że ich spojrzenia się spotkały. Blitzen uśmiechnął się lekko, zadowolony, że udało mu się zwrócić na siebie uwagę elfa.

        Będę robił herbatę, masz ochotę? Krasnolud zamigał wciąż brudnymi od lukru dłońmi, co spowodowało, że kąciki ust, mimo woli, Heartha drgnęły ku górze i pokiwał on lekko głową.

        Możemy zrobić sobie chwilę przerwy. Odmigał, uświadamiając sobie, że jego ręce również nie są w najlepszym stanie pod kątem lepkości od cukrowej masy. Ale lepiej umyć ręce zanim pobrudzimy wszystko dookoła.

        Oboje wstali, zostawiając stół pełen lukru za sobą. Hearthstone znów złapał się na ukradkowym zerkaniu na Blitzena. Zaklął w myślach. Będzie musiał z nim w końcu o tym porozmawiać. Jednak czy to nie zepsuje ich świątecznego nastroju? Przecież jeśli się okaże, że Blitz czuje co innego, to wszystko ulegnie drastycznej zmianie.

        A Hearth nie był gotowy stracić tego co teraz mieli.

        Wszystko okej? Zamigał krasnolud, czystymi już dłońmi. Zawiesiłeś się trochę.

        Zamyśliłem się.

        Blitzen kiwnął tylko głową. Nie drążył. Zamiast tego podszedł do czajnika w którym gotowała się woda i wlał jego zawartość do dwóch kolorowych kubków, które dostał w poprzednie święta od elfa. Podał jeden z nich przyjacielowi i razem usiedli na skórzanej kanapie owijając się kocem. Płomień w kominku naprzeciwko dawał poczucie przyjemnego ciepła w powietrzu. Policzki Hearthstone’a nabrały odrobinę żywszej barwy, kiedy zorientował się, jak blisko krasnoluda siedzi, jednak mimo to nie miał najmniejszej ochoty się od niego odsuwać.

        Nie miał pojęcia ile czasu siedzieli. Co jakiś czas tylko brał drobne łyki herbaty, wpatrując się w płomienie tańczące w kominku. Pierwszy raz odkąd świętowali razem bał się odezwać. Czy to oznaczało, że jego uczucia znów go zwodzą? Może nie powinien nigdy pozwalać sobie tak się do niego zbliżać? Nie powinien przyjmować poprzedniego roku tego szalika z taką radością, patrzeć tamtego dnia w oczy przyjaciela i zacząć myśleć, że może to nie jest tylko przyjaciel… Może nie powinien tamtego dnia przyznawać przed sobą, że rzeczywiście chce, żeby Blitzen nie był dla niego tylko przyjacielem. Dziś mijał rok od nocy, kiedy zauważył w sobie tą zmianę. Jak ironicznie. Wtedy przyjął tą myśl z radością, że w końcu rozumie siebie, jednak teraz, po całym roku tej świadomości, zaczął się poważnie jej obawiać.

        Znów poczuł lekkie szturchnięcie w ramię.

       — Kochany, na pewno wszystko okej? — bez trudu wyczytał słowa z ruchu warg Blitza. — Zawsze w święta masz niemal więcej energii niż Magnus. Przynajmniej na twoją skalę.

        „Kochany”. Na to zwykłe określenie serce elfa zabiło odrobinę szybciej. Zresztą jak za każdym razem, kiedy był nazywany przez niego nawet zdrobnionym imieniem. Odstawił kubek na stół i spojrzał znów niepewnie na przyjaciela. Jeśli nie zrobi tego teraz, nie odważy się na to nigdy…

        Zanim się zorientował co robi, przysunął się do Blitzena i ostrożnie złączył ich usta w niepewnym pocałunku. Nie towarzyszyła temu żadna muzyka, zwolnione tępo, czy padający z nieba deszcz. Wszystko dookoła było wręcz przerażająco normalne, jak na sytuację, która mogła zmienić wszystko w życiu elfa. Omal nie westchnął, czując jak dłoń krasnoluda dotyka jego policzka, a sam Blitzen uśmiechając się minimalnie kontynuuje zaczęty przed chwilą pocałunek.

        Odsunęli się od siebie dopiero po dłuższej chwili, jednak niższy wciąż nie zabrał dłoni i uśmiechnął się szeroko, wypowiadając przy tym tak proste, acz znaczące dla elfa więcej niż cokolwiek na dziewięciu światach słowa. Słowa, których nawet jeśli nigdy nie będzie w stanie usłyszeć, to sam ruch warg układających się by je wypowiedzieć, były powodem jego szczęścia.

        — Wesołych świąt, kochany.


[A/N] Czy kiedykolwiek napiszę one-shota nie mającego w sobie smutku czy chociaż odrobiny mentalnego załamania, nawet jeśli kończy się dobrze? Oczywiście, że nie :)) Wesołych świąt czy coś.

Kalendarz Adwentowy || RiordanverseWhere stories live. Discover now