8. Krukońskie domysły

1.5K 328 110
                                    

Początkowo Athena i Walter mieli spotykać się tylko dwa razy w tygodniu, lecz szybko zmieniło się to w trzy, cztery, pięć spotkań niekoniecznie związanych z nauką. Claus był tak zajęty, że dowiedział się o nich dość późno, a i nie miał czasu podpytać swojej przyjaciółki, o co w ogóle chodziło.

Współlokatorki Atheny widziały jednak doskonale, co się święciło. Tydzień przed walentynkami dopadły ją wieczorem w dormitorium - usiadły na jej łóżku i otoczyły niczym drapieżne ptaki, a Athena przyznała sama przed sobą, że Nia z tymi swoimi długimi, czarnymi jak węgiel włosami wyglądała nawet całkiem przerażająco.

- No dobra, wygrałyście, niech wam będzie - powiedziała Athena po kilku minutach wykładu, który od nich otrzymała. - Walter cholernie mi się zaczął podobać, zadowolone?

Perrie i Nia wymieniły znaczące spojrzenia.

- Kochana, my to już wiemy odkąd tylko zaczęliście chodzić na te wasze "korepetycje". - Perrie zrobiła cudzysłów z palców.

- Ale miło, że to przyznałaś - dodała Nia. - Teraz tylko kwestia, co z tym zrobisz.

- Nic z tym nie zrobię na razie... - powiedziała Athena nieśmiało, przytulając ręce do siebie. Jeszcze nigdy nie była w takiej sytuacji, ale miała pewność, że na żadne wyznania nie znalazłaby odwagi.

- Może i dobrze? - wtrąciła Perrie. - Zaraz walentynki, to może on coś z tym zrobi.

Na te słowa Athena poczuła motyle w brzuchu, bo nie była ślepa - czuła, że choć trochę chyba też spodobała się Puchonowi, więc zdawała sobie sprawę, że ten scenariusz mógł się ziścić.

- W sumie kto by pomyślał, że na Waltera padnie? W sensie, ładny to on nie jest...

- Nia! - zawołała Athena z oburzeniem.

- Jesteś zakochana, to masz zaburzoną percepcję.

- Nie jestem zakochana, ja tylko...

- Athena, no przepraszam, on jest obiektywnie nieatrakcyjny, no - kontynuowała brunetka, siadając na niebieskiej kołdrze po turecku. - Te włosy ma takie dziwne, ten przedziałek na środku i ta taka grzyweczka... Ale jak ty jesteś szczęśliwa, to to najważniejsze.

- O właśnie. I on jest bardzo w porządku, także my go w pełni wiesz, zatwierdzamy. Raz mi nawet pomógł na sprawdzianie z historii - dodała Perrie. - Smutno mi tylko, że jak już będziecie razem, to ja zostanę jedyna samotna w naszym trio.

- Hej, ale nie wyprzedzaj faktów - zastrzegła Athena. - Wszystko fajnie, ale to tylko nasze domysły, a ja z nim tak rozmawiam dopiero nieco ponad miesiąc, nie jest powiedziane, że coś się w ogóle stanie w te walentynki...

Krukońskie domysły okazały się jednak, jak zazwyczaj, słuszne.

W walentynkowy poranek przyszła poczta, a Athena, podobnie jak przed świętami, dostała kilka listów. Zaczęła przeglądać je jeszcze przy stole, czując na sobie wyczekujący wzrok przyjaciółek, które codziennie przypominały jej o Walterze. Claus siedział jak zwykle naprzeciwko niej, dość niedoinformowany, choć liczne walentynki dla przyjaciółki już go nie dziwiły.

Athena w małej, złotej kopercie odnalazła niewielką karteczkę, która wywołała u niej szeroki uśmiech. Na owej karteczce niezbyt ładnym, ale jednak greckim alfabetem zapisano kilka słów:

Αθηνά, γίνε ο Βαλεντίνος μου.

- Co to znaczy? - zapytała Perrie, przeczytawszy tamtą wiadomość przyjaciółce przez ramię. - Nie ma podpisu?

- Athena, zostań moją walentynką - odparła dziewczyna, czując ogarniające ją od środka ciepło. - I nawet bez podpisu wiem, od kogo to jest...

- Od kogo? - zapytał zdezorientowany Claus.

- No jak to od kogo... - odpowiedziała Nia, bo Athena odwróciła już głowę w stronę stołu Puchonów, próbując wyszukać autora wiadomości.

- Udało się, udało się! Miałyśmy rację! - zaśpiewała Perrie, przytulając Athenę od boku.

- Ale co się udało?

- Dostałam walentynkę od Waltera - wyjaśniła Athena, odwracając się z powrotem przodem do stołu. Claus chyba pierwszy raz w życiu widział, że miała na twarzy delikatne rumieńce.

- Zaraz, ja się zatrzymałem na tym, że dajesz mu lekcje greckiego - powiedział, po czym prędko odchrząknął, gdy zrozumiał, że zaczął mówić wyższym głosem niż zazwyczaj.

- No bo daję - potwierdziła. - I tak jakoś wyszło, że...

- Czyli jesteście razem? - przerwał Claus, u którego pojawiło się nieprzyjemne mrowienie w brzuchu.

- Nie - odparła, a mrowienie na moment zniknęło. - Przynajmniej jeszcze nie teraz... - dodała z cichą nadzieją, a wtem nieprzyjemne uczucie u Clausa natychmiast wróciło. Wyglądało, jakby nie wiedział, co więcej powiedzieć, dlatego Athena zaśmiała się, by jakoś rozluźnić atmosferę.

- Ale dobra, koniec widowiska. Zajmijcie się swoimi walentynkami.

- Mówisz, jakbym jakąś miała - powiedziała zirytowana Perrie.

Claus nie odezwał się i spojrzał z powrotem na swój talerz. Od razu po zjedzeniu wyszedł z Wielkiej Sali, choć nie miał żadnego konkretnego celu. Zaczął powoli iść w kierunku schodów, gdy w bocznym korytarzu pojawiła się Athena. Sądził, że go szukała i już chciał do niej podejść, jednak natychmiast się zatrzymał, gdy zobaczył, kto przyszedł tuż za nią. Walter był zbyt wysoki, by go przeoczyć...

Claus zrobił krok w tył i ukrył się za ścianą. Tym razem chciał podsłuchać tę rozmowę, chciał wiedzieć, co się działo, zwłaszcza, że nauka ostatnio zupełnie wyłączyła go z życia towarzyskiego...

- Mam nadzieję, że jeszcze dziś nie piłaś - powiedział Walter, wręczając Krukonce duży kubek, z którego parowało.

Athena przyjęła go, jednak w środku była tak podekscytowana i zdenerwowana jednocześnie, że obawiała się, że wyleje otrzymany napój. Przełknęła ślinę, by wziąć się w garść, a następnie spojrzała mu w oczy.

- A dziękuję, nie piłam... Ale dziś chyba nie mamy lekcji, co?

- Nie mamy lekcji, ale...

- Ale i tak ćwiczyłeś pisanie - dokończyła, bo nie mogła się powstrzymać. Pragnęła już otrzymać potwierdzenie, że tamta walentynka była od niego.

- Nawet nie wiesz, ile się naszukałem, żeby napisać to bezbłędnie bez twojej pomocy - przyznał chłopak, a wtedy i ona zauważyła, że się denerwował, dlatego postanowiła go uspokoić.

- To urocze. I bardzo miłe - powiedziala szczerze.

Walter wzdrygnął się nieco, jakby próbował zrzucić stres z całego ciała. Claus pomyślał, że wyglądał przy tym dość idiotycznie, po czym skarcił się za taką myśl - Puchon przecież nic mu nie zrobił, ba, nie zamienili chyba nawet słowa.

- A mogę zapytać, jak jest twoja odpowiedź? - zapytał Walter, a wtedy serce Atheny gwałtownie przyspieszyło.

Doskonale znała odpowiedź, lecz dobrą chwilę zajęło jej wyduszenie jej z siebie.

- Nai - odparła po grecku, a on zrozumiał, i dlatego ogarnęła go nieopisana radość, którą natychmiast wyraził poprzez czuły uścisk.

Claus odwrócił wzrok i oparł się o ścianę z czystym zdezorientowaniem na twarzy. Jeszcze nie do końca dotarło do niego to, co przed chwilą zobaczył, ale jakoś nie chciał widzieć więcej.

- Ale że tak po prostu?

Stara miłość nie drzewiejeWhere stories live. Discover now