(Do wszystkich którzy wiedzą, to przepraszam :) ) [troche to zmieniłam]
TW
•Choroba
•Wspominanie o śmierci
———————————————- Ja- Przełknełam ślinę i spojrzałam w te cholerne czarne oczy. - Ja jestem poważne chora, n-na serce.- Widziałam jak jego usta się otwierają i drżą.
Podświadomie wiedziałam że łamie mu serce, nie pierwszy raz. Złamie mu serce tym ze znowu go opuszczę.
- Ale to nie jest żaden rak? Bo jeśli tak to ja moge- ja moge ci oddać- Pokręciłam głową, i omal się nie popłakałam w tamtym momecie.
- Nie- Przerwałam szybko jego wypowiedz. - To nie rak.-
- Vivi, prosze nie płacz.- Otarłam szybko swoje oczy wracając do mówienia.
- Nie dokonać wiadomo o co chodzi ale, kurwa.- Spojrzałam w sufit szukając jakiejkolwiek pomocy. - Nie dożyje wieku trzydziestu lat.- Na jednym wdechu powiedziałam to zdanie.
Spojrzałam w jego przerażone oczy, szukając czegokolwiek. Jakimś cudem nie mogłam się powstrzymać od płaczu, i płakałam.
- Żartujesz prawda?- Chwycił moją dłoń.
Pokręciłam głową na nie, nie byłabym nawet w stanie z takiego czegoś żartować.
- Corpse, ja wiem ze to trudne ale ja tak naprawdę już nie powinnam żyć.-
- Co?- Jego mina zrobiła się nie zrozumiała, tak jakby nie wiedział co się dzieje. Nie dziwie mu się.
- Parenaście lat temu zdiagnozowano u mnie chorobę serca, jak już wiesz. Przez to moge umrzec na zawał w każdej dowolnej chwili, może być to za cztery lata, pare miesięcy, tydzień a nawet za kilka minut, po prostu padnę na zawał.- Zaśmiałam się z bezsilności. - Jedyne co mnie dziwi to, to że jeszcze żyje. Mówili że umrę wieku dwudziestu lat, najwyżej dożyje trzydziestki. I nic z tym się nie da zrobić.- Widziałam jak chciał się odezwać. - Tak, leczyłam się. Miałam leczenie, nie powiodło się i nic więcej z tym nie zrobimy, ani ja, ani ty. Kurwa ja się boje.- Przed oczami przeleciało mi wspomnienie sprzed siedmiu lat, kiedy wpadłam na ulice i potrącił mnie samochód.
Bo mimo tych wszystkich rzeczy chciałam żyć, mieć rodzine, życie i być z nim.
Ja chce żyć
Niestety (albo stety jak ktoś woli) jest to niemożliwe. Niemożliwe jest to ze będę z nim.
Jednak wiem jedno, tym razem zostawię go nie nagle, być może nawet umrę przy nim. Są dwie rzeczy o które chce go poprosić, żeby nie wzywał karetki, bo po co? Po co marnować czas ludzi skoro ja i tak umrę. I o to żeby znalazł sobie kogoś po mojej śmierci.- A Emma i Karl?- Zadał w końcu pytanie.
- Możesz im powiedzieć już po.- Przytuliłam się do niego. Staliśmy na środku kuchni przytulając się.- nie chce żeby traktowali mnie jakby już miała umierać, a znając Karla tak by było.- Parsknęłam śmiechem. - Ty też tego nie rób, prosze.-
- Jak ty co robisz?-
- Jak robie, co?- Znowu się śmiałam.
- No właśnie to.- Uderzył rękami o swoje uda a później znowu je przełożył na moje plecy. - Cały czas się uśmiechasz, śmiejesz i jesteś szczęśliwa Nawet teraz, Kiedy kurwa wiesz ze umierasz. Jak to robisz ze jednocześnie jesteś szczęśliwa a z drugiej strony cię rozpierdala? Jesteś szczęśliwa to widać, ale jednocześnie jesteś tak rozpierdolona w środku.-
- Nie wiem, może przez to ze kiedyś starałam się nie czuć? Może przez wszystko w okół, może przez to że tak po prostu jest.- Stwierdziłam.
526 słów
Chcecie bad czy happy end?
Ostrzegam epilog będzie krótki
YOU ARE READING
𝐼 𝑙𝑜𝑣𝑒 ♡︎ 𝘾𝙤𝙧𝙥𝙨𝙚 𝙃𝙪𝙨𝙗𝙖𝙣𝙙
FanfictionDwie osoby których połączenie jest tak nie bezpieczne ze powinien się bać ich swiat a może nawet i sam szatan? Jak skończy się ich połączenie, bo to napewno nie jest bezpieczne. ‼️Nie chce robisz czegoś z czym corpse czuje się niekomfortowo wiec jeż...