Rozdział III " Zajęcia indywidualne"

633 35 1
                                    

Wpatrywałem się w sylwetkę Fushiguro. W jego oczach było coś niepokojącego. Dzień wcześniej zapytałem:
-Coś się stało?
Uśmiechałem się tak niezręcznie.
-Nic... Muszę załatwić parę spraw
Na tym nasza rozmowa się urwała. Wczoraj wyjechał koło 16-ej. Nie wiem, o której wrócił, a dzisiaj sytuacja się powtarza. I ten smutek w jego oczach. Ja wpatrzony, jak zostawia za sobą szeroko otwarte drzwi i zanika w słonecznych promykach. Jeszcze bardziej posmutniałem i jeszcze bardziej mnie to zastanawiało. Poczułem dłoń na moim lewym ramieniu. Domyślam się, kto był jej właścicielem. Poczerwieniałem. Przecież obiecywałem sobie, że będę go unikał. Poczułem, że przestaję się rumienić. Odwróciłem się w jego stronę.
-Jo ,Yuji
Wpatrując się w jego uśmiech, śnieżnobiałe zęby chyba znowu zacząłem się czerwienieć. Poczułem również wstrzymywane w moich oczach łzy. Nagle jego empatyczny wyraz uległ zachwianiu.
-Coś się stało, Yuji ?
-Nie...
Przerwał mi:
-Jeśli chodzi o wczoraj to bardziej liczyłem na reakcję podobną do złości Megumi'ego
-Ale...
Znowu jego palec znalazł się przy moich ustach:
-Ci... Dzisiaj zajęcia indywidualne
-Na czym mają polegać te zajęcia?
Chichotał coś pod nosem:
-Zobaczysz
Po kilku minutach byliśmy już w olbrzymim lunaparku. Zauważyłem jak dzieciaki z wymalowaną na twarzach radością biegają wołając:
-Na to chcę
Dorośli również nie pozostawali dłużni szczęściu, które przewijało się w ich oczach. Chyba nigdy nie byłem w tak odjazdowym miejscu. Podszedłem do mojego nauczyciela w zastanowieniu o sensie tego zajścia. Nachylił się nade mną podobnie jak przy pierwszym spotkaniu.
-Dobrze, Yuji... Więc chcę ciebie poprosić, byś kupił mi popcorn
Wcisnął mi w pięść garść pieniędzy. Stoisko było dość blisko.
-Tak, sensei - uśmiechałem się najszerzej jak umiałem.
Błyskawicznie pobiegłem po zakąskę uprzedzając wszelkie pchające się tam tłumy. Biegiem wróciłem do Gojo-sensei. Przyjął jedzenie, ale jego mina zdawała się nie być tak dumna jak w moich oczekiwaniach. Właściwie nie był w ogóle zadowolony. W ciągu moich przemyśleń ponowił uśmiech.
-To chcę jeszcze pitną czekoladę i sushi
Poczułem się zakłopotany, ale mimo to ponowiłem uśmiech:
-Tak, sensei
Odwzajemnił to. Biegając poszukiwałem automatu i jakiegoś baru. Wiedziałem, że goni mnie czas. Jeśli mi się uda może Gojo-sensei uzna mnie za swojego przyjaciela. Splatany nadzieją i przejęciem ruszyłem dalej. Kupiłem pierw słodki trunek , a następnie przekąskę. W podskokach znowu znalazłem się przed, tym wyróżniającym się z tłumu mężczyzną w przepasce. Zdawał się napoczynać pałaszowanie różowej, cukrowej waty. Podczas, kiedy ja o mały włos nie ubródziłem mojej bluzy czekoladą. Zwrócił się w moim kierunku wstrzymując posiłek. Nachylił się jak wtedy. Znowu poczerwieniałem na widok krytyki, którą tym razem zdawał się nie kryć.
-Nie , nie, nie- zaczął chyląc głowę w stronę dobytku.
Wtedy przeszło mi przez myśl 'może on nie lubi tej marki czekolady'. Skrył ręce w kieszeniach, kiedy poczułem się w centrum jego uwagi.
-Jesteś zbyt naiwny
-Ale Gojo-sensei
Znowu mnie uprzedził:
-Czy zrobiłbyś coś takiego dla Fushiguro?
Bez najmniejszego namysłu pewny siebie odparłem:
-Tak
-A dla nieznajomej osoby?
-Też
-Posłuchaj mnie dobrze... Każdy w choć drobnym stopniu powinien być egoistą. Nie można spełniać prośby każdego, kto ciebie o coś poprosił. Rozumiesz, Itadori Yuji?
-Tak, sensei
Wtedy nieco się oddalił i zaczął znowu psuć mi fryzurę swoją ręką. W końcu powrót tego charakterystycznego uśmiechu zdawał się być tak długo wyczekiwany.
-Teraz czas na zabawę-oznajmił.
Zaczęliśmy gdzieś iść, ale wyprzedził mnie. Mało nie zgubiłem go w tym zgiełku, ale i tak mimo wszystkich przechodniów zdawał się na mnie czekać. W końcu, gdy się odnalazłem podjął za mnie decyzję o teście wytrzymałości na kręcącej się do przodu i tyłu oraz jeżdżącej, ku górze jednej z bardziej zwariowanych atrakcji w asortymencie całego parku. Usiedliśmy koło siebie.
-Zapnij pasy, Yuji
Zastanawiałem się, czy mówił to teraz jako nauczyciel, czy ktoś, kto naprawdę się niepokoił, ale nawet przy tych słowach widziałem jego subtelny uśmiech. Gwałtownie kolejka ruszyła wyrywając mnie z przemyśleń. Nim to się stało usłyszałem tylko "jupi". Kręcenie było naprawdę nie do zniesienia. Po wyjściu z niej tarzałem się po chodniku w obawie, że zwymiotuję, mimo, że miałem pusty żołądek. Poczułem osłaniający mnie, charakterystyczny cień. Odwracając się w jego kierunku zauważyłem niepokój na twarzy stojącego nade mną mężczyzny.
-Wszystko w porządku?
Pokiwałem lekko głową. On wyciągnął dłoń, której zdołałem się uchwycić.
Po pozbieraniu się do kupy nie mogłem się powstrzymać. Musiałem spytać:
-Gojo-sensei... Jak to możliwe, że skoro tyle zjadłeś czujesz się tak dobrze?
Skrzywił się lekko, ale po chwili jego stała mina wróciła.
-O to się martwisz? Po prostu zdołałem się przyzwyczaić. Byłem wysyłany na cięższe misje
Może to moc tej opaski, ale przecież powinien również czuć te zawirowanie. Nagle zacząłem upadać. Tak po prostu... Wtedy poczułem, jak uchronił mnie przed uderzeniem. Czując przy swoich łokciach jego dłonie od razu się podniosłem. Spojrzałem mu w twarz:
-Na pewno wszystko ok?
Znowu ten troskliwy ton głosu.
-Tak, sensei
Rozejrzał się dookoła.
-Możemy zrezygnować
-Nie. Już czuję się lepiej- uśmiech pojawiający się na moich ustach tym razem był przejawem szczerości.
-Może chodźmy na coś lżejszego
Rozejrzał się dookoła. Kąciki jego ust znów się rozszerzyły:
-Już wiem
Chwycił mnie za nadgarstek i zaczął ciągnął w nieznanym kierunku. Nie ważne, co się działo przy nim czułem się nie tylko bezpieczny, ale i uradowany jego obecnością. Wtargnęlismy do domu strachu. Ciągle odczuwałem dreszcze na plecach, ale Gojo-sensei przyglądał się z zainteresowaniem każdej wyskakującej z wszelakich kątów kukieł. Czułem jakby znał każdy szczegół jednocześnie tak strasznie się bałem.
-Już wszystko dobrze?
Jego głos był wręcz kojący. Znowu ten troskliwy wyraz twarzy. Zupełnie jakby mimo tego, że początkowo myślałem, że nic nie widzi przejrzał mnie na wylot. Jego słowa dodawały mi motywacji. Następną z zahaczonych przez nas z zabaw był diabelski młyn. Usiedliśmy we dwoje naprzeciw siebie. Nim maszyna ruszyła znowu powtórzył z tym dziwnie opiekuńczym uśmiechem:
-Zapnij pasy, Yuji
Nie wiedziałem, o co mu chodzi. Przecież nie było tu nic takiego. Znowu puściłem buraka. Ta niezręczna cisza podczas, gdy wznosiliśmy się na sam szczyt skupiła moją uwagę na widoku za szybą. On również tam zdawać, by się mogło zaglądał. W końcu zacisnąłem mocno pięści i o rumianych policzkach postanowiłem powiedzieć mu o swoim największym pragnieniu. Początkowo chyliłem wzrok w lęku przed jakąkolwiek z możliwych dla niego reakcji, ale mimo czerwieni zamieszkującą moją twarz uznałem, że powinien o tym wiedzieć.
-Gojo-sen... Nie Satoru- tym razem to moje spojrzenie zdawało się widzieć zdziwienie, którego nie był w stanie kryć- Chcę zostać twoim...- widziałem, że jeszcze bardziej się wsłuchiwał- przyjacielem...
Przełknąłem w nadziei ślinę. W końcu wypaliłem z czymś tak beznadziejnie głupim.
Odparł mi uśmiechem. W prawdzie był jak poprzednie, ale zdawał się tak znacząco prawdziwszy.
-Przecież jesteśmy przyjaciółmi, Yuji
-Ale ja chcę być twoim najlepszym przyjacielem, Satoru-palnąłem, po czym zakrywając swoje usta zauważyłem coś na wzór przemyśleń w jego wykonaniu. Chwycił dłonią za swój podbródek.
-Więc cały czas zachowywałeś się tak, bo tego chciałeś-widziałem zmieszanie w jego mimice- Daj mi czas to przemyśleć...
Przez myśl przeszło mi tylko 'chyba oszalałeś. Kto normalny pyta własnego, niedoszłego kata o takie rzeczy?' Nie wiedziałem już, czy to był mój wewnętrzny zbiór myśli, czy też Sukuny. W końcu wyszliśmy z kolejki. Znowu pociągnął mnie za nadgarstek.
-No już... Chodź, chodź... To jeszcze nie koniec treningu
Ciągnął mnie tak, kiedy tarczę nieba przystroił mrok. Znaleźliśmy się w jakimś klubie. Nie wiedziałem, czy na pewno o to chodziło z przyjaźnią z kimś starszym.
-No już, usiądźmy- pociągnął mnie do krzeseł przy barze.
Facet za ladą przejechał po nas krytycznym spojrzeniem.
-Dwie cole , please- rzucił mój wychowawca.
-Już się robi-odparł barman.
Kiedy pracownik się odwrócił mój sensei szepnął do mnie:
-A może masz ochotę na coś mocniejszego?
Czyżby planował mnie upić? Z wyraźną niechęcią niemalże wrzasnąłem:
-Nie
-No i dobrze. To źle wpływa nie tylko na organizm, ale i na Jujutsu
Dostaliśmy napoje. Gojo-sensei rzucił jakimiś drobniakami. Może trochę mi to zajęło, ale poczułem na sobie krzywe spojrzenia mężczyzn za nami. Dopiliśmy swój nabytek i nie wiem, dlaczego, ale szybko wydostaliśmy się tylnymi drzwiami. Otoczyli nas poprzednie gapie. Było ich koło czterdziestu. Wszyscy mierzyli pistoletami w naszym kierunku. Gojo-sensei zwrócił się w moją stronę:
-Teraz patrz. Jedna z najważniejszych lekcji-uśmiechał się skrycie.
-Satoru Gojo-odezwał się napastnik na przodzie, wychylając się spośród wianka swoich towarzyszy-Kilka dni temu pożyczyłeś od nas 4000 euro
Pomyślałem wtedy sobie "Że co? To przecież mafia. Od początku się wyróżniali. Ale kim trzeba być, by pożyczać pieniądze od mafii?"
Przewodzący tym wszystkim spytał:
-Wczoraj nie, wcześniej nie... Kiedy masz zamiar je nam oddać?
Nagle mój sensei zaczął chichotać:
-Oj... Mario, Mario... Obawiam się, że nigdy
Wszyscy rzucili się na mojego nauczyciela. Ja pozostawałem na uboczu w granicach jego cienia. Dym rozproszył się po okolicy. Minęło kilka minut, a wszyscy z otaczających nas mężczyzn leżeli nieprzytomni na chodniku. Nagle coś rozbłysło przed moimi oczami. Z oparów wyłoniła się stojąca sylwetka jakiegoś z ocalałych. Mały, srebrny obiekt szybko przybliżający się do mojego czoła. Byłem naprawdę zaskoczony i przerażony tym wszystkim. Zmroziło mnie. Ludzka broń była dla mnie bardziej niepokojąca niż klątwa, z którą miałem poprzednio do czynienia. Nagle czas zawirował. Poczułem, że kula się zatrzymała. Spojrzałem przed siebie. Stał tam mój sensei, który najpewniej ją przejął. Jedyny z przytomnych z ataku zaczął uciekać w popłochu.
-Nic im nie jest?
-Spokojnie, tylko śpią
Odwrócił się w moim kierunku i znowu tak niestosownie pochylił się. Widziałem przed sobą głównie jego opaskę. Ciekawe, czy coś jest pod nią? Nie ważne.
-Um... Yuji... Chyba wiem już jak silny i wytrzymały jesteś. Masz naprawdę ogromny potencjał, dlatego chcę żebyś nie był tak zamknięty w sobie. W końcu jesteśmy przyjaciółmi. Chcę żebyś poznał więcej ludzi i się z nimi zaprzyjaźnił. Wtedy staniesz się silniejszy. Mówię to zarówno jako twój przyjaciel jak i nauczyciel. Obiecasz mi, że się bardziej otworzysz?
-Dobrze
- Jutro przyjedziecie nowa uczennica. Obiecasz mi, że się z nią zaprzyjaźnisz?
-Dobrze, sensei
-Cieszę się Yuji- nieco spoważniał-A jeśli chodzi o to, co powiedziałeś wcześniej nie musisz się dla mnie zmieniać i zwracać w tamten sposób. To trochę niezręczne. Przynajmniej przy innych...

Happy with teacher |Jujutsu kaisen Itadori x GojoWhere stories live. Discover now