2.

186 4 2
                                    

-No więc, co mam zrobić? - zapytałam, siedząc naprzeciw Kuby przy stole po kolacji.
-Trzymaj. - wyjął z wewnętrznej kieszeni marynarki jakieś maleńkie czarne urządzenie, na pierwszy rzut oka mogłoby się wydawać że to jakaś maleńka kamera szpiegowska. - wiesz, co to jest?
-Kamera szpiegowska?
-Blisko. Dyktafon. - wzięłam go delikatnie do ręki i dokładnie obejrzałam. - jutro o godzinie dziesiątej odbędzie się spotkanie w moim biurze z jednym z businessmanów, z którymi mam, że tak zażartuję, przyjemność współpracować. Ten facet to psie gówno zmieszane z pomyjami chodzące na dwóch nogach i kąpiące się w forsie, którą ma mi zwrócić jutro przed północą, ale najpewniej będzie chciał się wymigać od swojego zasranego obowiązku. Ty, jako mój szpieg będziesz nagrywać całą rozmowę tym dyktafonem, który potem mi zwrócisz, już z nagraną rozmową. Ja już będę wiedział, co z tym zrobić.
-Nie będzie macania?
-Owszem, będzie, więc oczekuję od ciebie, że spiszesz się na medal i schowasz go tak, żeby jego ochrona go nie wymacała.
-Zrobię, co w mojej mocy.
-Cieszę się. Ufam, że nie zawiedziesz. Chodź do mnie - poklepał swoje kolano, dając mi znak, bym na nim usiadła.

Wstałam z krzesła i podeszłam do mężczyzny, po czym bez zastanowienia usadowiłam tyłek na jego kolanie, a on od razu objął mnie w pasie i do siebie przytulił. Ukrył twarz w moim biuście, a ja pogłaskałam go po głowie. Wiedziałam, że to uwielbiał i było mu przyjemnie, czego nie chciałam mu zakłócać. Trzymał dłonie na moich plecach, głaskał lekko moje ciało, aż po chwili milczenia, przemówił
-Tyle rzeczy bym ci zrobił dzisiaj w nocy, że ty sobie nie wyobrażasz.. - zaśmiałam się.
-Nie umiesz być romantyczny.. - poczochrałam go po włosach koloru gorzkiej czekolady.
-Nawet nie próbuję. - mój wzrok spotkał się z jego zielono-brązowymi, urzekającymi oczami. - wiesz dobrze, że nie muszę pierdolić jakichś mdłych farmazonów, byś wiedziała, że finalnie i tak chcę iść z tobą do łóżka.
-Wiem to, patrząc jedynie w twoje oczy.
-Widzisz? Rozumiemy się bez słów, więc po co ta chora gadka o miłości, skoro przecież dobrze wiemy, że kochany się najmocniej na świecie? Wystarczy mi, że okażę ci miłość cieleśnie, czyli tak, jak lubię najbardziej i wiem, że nawzajem za sobą szalejemy. Nie musisz mówić, że mnie kochasz, wystarczy, że wystękasz moje imię.. - mruknął, zbliżając twarz do mojej szyi, by za chwilę złożyć na niej mokry pocałunek.
-Czasem zdrowe okazanie miłości też jest potrzebne, wiesz? - bawiłam się jego włosami.
-Ale po co to komu? Przecież to oczywiste, że w ogień bym za tobą skoczył, dał się dla ciebie zabić, zrobiłbym wszystko, byś tylko przy mnie była.
-I nawzajem.
-No widzisz? - poczułam się dziwnie, co on chyba też wyczuł. - kotku, kocham cię. - szepnął, patrząc mi w oczy. - czy te oczy mogą kłamać?
-Chyba nie.. - zaśmialiśmy się.
-Kochałem cię, kocham i kochać będę. I ani ty ani żadne jebane osoby trzecie tego nie zmienią. Dobra, bo już mnie od tego mdli, chodź do sypialni, bo zaczynam się niecierpliwić.
-Muszę iść się uczyć, Kuba.
-Ale obiecaj, że jak skończysz, ubierzesz dla mnie coś seksownego.
-Obiecuję. - pocałowałam go w czoło i pozwolił mi wstać z jego kolan. Ścisnął jeszcze mój pośladek i posprzątaliśmy po kolacji, a potem rozeszliśmy się do swoich obowiązków. Kuba też miał pracę, więc poszliśmy do swoich gabinetów.

Usiadłam przy biurku i zajęłam się nauką, gdy w którymś momencie drzwi do gabinetu się otworzyły, zza nich wyłonił się mój strój uczennicy, który dostałam od mojego kochanego wariata na osiemnaste urodziny (wraz z innymi naprawdę wymyślnymi prezentami, za niektóre Kuba dostał po prostu kopa w dupę między innymi dlatego, ile kosztowały, a wiedział, że nie lubię drogich prezentów i zadowoliłaby mnie zwykła różyczka... No dobra, bukiecik róż. Taki mały.). Ręka Kuby powiesiła wieszak na klamce, pomachała mi i drzwi się za nim zamknęły. Uśmiechnęłam się i pomasowałam nasadę nosa dwoma palcami. Ale przynajmniej nie sposób zaprzeczyć, że strój był adekwatny do sytuacji.

MAFIA IIWhere stories live. Discover now