Hermiona

612 53 30
                                    

- Przyniesiesz nam picie? - zapytał mnie partner od tańca. 

Muzyka głośno brzęczała mi w uszach. Zaprzestałam swoim ruchom  i przeszłam się do stołu z napojami. Przeciskałam się przez spocone, ocierające się o siebie ciała. Aż wreszcie dostałam się do upragnionego celu. Nalałam sobie i chłopakowi z Durmstargu soku pomarańczowego.

Zza ściany dobiegały krzyki. Wyjrzałam szybko z za filaru, by sprawdzić co się dzieje, miałam zamiar wrócić do tańczenia, ale osobą która krzyczała była Hermiona - moja współlokatorka. Dodatkowo wyglądała jakby miała się rozpłakać. Poczekała, aż Ron i Harry odejdą, następnie usiadła na schodach, zrzuciła z siebie buty i już totalnie zalała się łzami. Nikt do niej nie podszedł. Nikt jej nie pocieszył. Więc ze szklankami w rękach podeszłam do niej ja. Spojrzała na mnie zdziwiona, ale przyjęła ode mnie napój. Usiadłam obok. 

- To miał być wspaniały wieczór - westchnęła. - Miałam tańczyć, bawić się, poznawać ludzi. I Ron miał być zazdrosny, zamiast tego. - Zrobiła przerwę na picie. - Zamiast tego wszystko zepsuł. 

- Faceci są do dupy.

- To prawda - zachichotała.

- Odprowadzić cię do dormitorium? - zaproponowałam.

- A co z twoją randką? Nie chcę byś też sobie zmarnowała wieczór.

- Coś ty. Następuje mi bez przerwy na stopy - skłamałam.

Gryfonka ponownie zachichotała. Postawiłyśmy szklanki na ziemi. Wstałam i podałam Hermionie rękę. Przetrzymała się jej i podniosła się. Robiąc krok do przodu potknęła się i popchnęła mnie na ścianę. Poczułam uderzenie, jednak nic nie powiedziałam. Jej ręce wylądowały obok mojej głowy, opierając się o ścianę. Stałyśmy twarzą w twarz. 

- Przepraszam. - Zarumieniła się i odepchnęła rękami od ściany.

- Nic się nie stało - mruknęłam speszona.

Poszłyśmy do naszego dormitorium, po drodze otwarcie narzekając na chłopców i sobie z nich żartując. 

- Rozepniesz mi sukienkę? - zapytała Hermiona, gdy znalazłyśmy się już w naszym pokoju. Byłyśmy same, reszta naszych współlokatorek bawiła się jeszcze na balu.

Zrobiłam to o co prosiła. Delikatnie pociągnęłam za zamek, uważając, by nie zepsuć. Obserwowałam jak ubranie opada na jej ramiona, a następnie zsuwa się do jej kostek.

Sama szybkim ruchem zdjęłam z siebie koszulę i spodnie.

- Pomożesz mi z włosami? Daphne przyczepiła mi wiele spinek i nie dam rady ich teraz zdjąć. - Zaśmiałam się cicho.

- Oczywiście usiądź. - Wskazała swoje łóżko, na którym sama już się znajdywała.

Zrobiłam to co kazała. Usiadłam, a Hermiona klęknęła za mną i zajęła się moimi włosami.

- Zastanawiam się po co na świecie mężczyźni. - Zdjęła ostatnią spinkę i odłożyła je na półkę obok łóżka. Siedziała teraz tuż obok mnie. -  Kobiety by sobie poradziły bez nich.

Nie odpowiedziałam. Patrzyłam się cały czas w jej oczy. Ona tego nie robiła. Zerkała niżej, na moje... piersi?

Czy ja się też jej podobam? Nie. Z jakiego powodu, by narzekała tak na Rona? By mnie nim podmienić? Nie. Może chciała bym poczuła się zazdrosna? Nie. Nie wiem. Może.

Spoglądałam cały czas w jej oczy. Nie pozwalałam sobie spojrzeć na jej biust, bo nie wiem co bym wtedy z nim zrobiła. Uśmiechnęłam się do siebie. Dziewczyna wyczuwając na sobie spojrzenie, podniosła wzrok do góry.

- Przepraszam. - Zaczerwieniła się i odwróciła głowę w lewo, patrząc na ścianę. - Ja nie chciałam. To... - Rzuciła się plecami na łóżko, zakrywając twarz dłońmi. - To nie tak miało być. Ja...

- Hermiona - przerwałam jej tłumaczenia. Dłonie położyłam przy jej głowie i oparłam się o nie, zawisając nad dziewczyną. - Mi twoje piersi też się podobają. - Powoli przejechałam palcem po jej szyi w dół. Twarzą zbliżyłam się do jej. - Czy mogę...?

Gryfonka nie czekając aż dokończę pytanie, oplotła swoje ręce na moim karku i przyciągnęła bliżej siebie. Poczułam zimne, miękkie usta dziewczyny przyciskające się do moich. W brzuchu wybuchło mi stado motyli, a przez całe ciało przebiegł przyjemny deszcz. Nasz delikatny, niewinny pocałunek trwał kilka sekund, rozkoszowałam się każdą z nich. Po chwili oderwaliśmy się od siebie dysząc ciężej.

-Ja... - soczysty rumieniec wpłynął na policzki Hermiony.

Ponownie złączyłam nasze usta w pocałunku, nie dając tym jej dojść do słowa. Gryfonka złapała mnie w talii, a ja włożyłam palce w jej mieniące się włosy. Jak przez mgłę dochodziły do mnie wszystkie bodźce, zimny dreszcz padający na mnie bez przerwy, zapach Hermiony, smak wiśniowego błyszczyka, usta dziewczyny muskające cały czas moje, jej ciepłe dłonie trzymające moje biodra.

Pragnęłam zapamiętać jak najwięcej z tego przyjemnego stanu, powodującego u mnie tak wielkie ciepło rozlewające się po całym ciele i tak wielką ilość motyli w brzuchu.

one shoty [Harry Potter girls]Dove le storie prendono vita. Scoprilo ora