Rozdział 16

1.1K 61 35
                                    

Wsiedliśmy do samochodu i odrazu pojechaliśmy na komisariat. Po krótkiej wędrówce znaleźliśmy się w biurze Shoupe. Blondyn położył na jego biurku znalezioną przeze mnie broń.

- Czyli chcecie powiedzieć, że to jest broń, z której Rafe zabił Peterkin?

- Właśnie to mówimy. - oznajmił Pope. Shoupe popatrzył na nas z swojego rodzaju odrazą.

- Wyjdźcie stąd. Zaśmierdzicie mi cały gabinet. - oznajmił mężczyzna wyganiając nas z pomieszczenia, w szczególności mnie i Kie. Po podróży w ściekach nasz zapach nie był najlepszy.

- Słucham? Dostał Pan narzędzie zbrodni! - krzyknął Jj.

- Wyjdźcie stąd!

Ja, nie mając siły na kolejne kłótnie, jak najszybciej udałam się do miejsca wyjścia z komisariatu. Już nie miałam na to ochoty. Nasze starania jak zwykle zostały zmieszane z błotem. Przystanełam przy budynku, wyciągając z mojej kieszeni papierosa który wręczył mi Jj przed wejściem na komisariat. Odpaliłam go znalezioną w mojej kieszeni zapalniczką i zaciągnęłam się. Jak mamy oczyścić imię John'a B, skoro nikt nam nie wierzy?

--

Siedziałam na niewygodnym krześle kreśląc przy tym kwiatki na marginesie sprawdzianiu. Szczerze mówiąc, odkąd nie mieszkam z ojcem moje oceny się pogorszyły. Podniosłam głowę wtedy, gdy ktoś wszedł do klasy.

- Mogę poprosić na chwilę Pope'a? - zapytał mężczyzna który stał w drzwiach. - Jestem z fundacji Vanderhorsta. - i tyle wystarczyło, żeby nasz nauczyciel wypuścił czarnoskórego z klasy. Odwróciłam wzrok i powróciłam do mojej dotychczasowej czynności. Po chwili do klasy wrócił mój przyjaciel z jakąś kopertą. Popatrzył na nas i pokazał nam ją. Była na niej pieczątka w kształcie pszenicy. Złoto.

- To symbol pszenicy? - zapytała ściszonym głosem Kie.

- Co jest, kur... - zaczął Jj donośnym głosem, lecz gdy zauważył że nauczyciel na niego patrzył troche się speszył. - ...kurka? - zapytał drapiąc się po karku.

Wszyscy zniecierpliwieni czekaliśmy na koniec lekcji. Gdy tylko zabrzmiał dzwonek zerwaliśmy się z ławek gadając przy tym o kopercie.

- To jakieś podchody? - sarknął Jj, gdy wchodziliśmy do biblioteki. Pope nie chciał nam wytłumaczyć oco chodzi.

- Przyłożyć ci kątomierzem? Co tu się dzieje? - pytał dalej, lecz gdy bibliotekatka go upomniała ten ściszył głos. Wszyscy usiedliśmy przy wolnym stoliku.

- To był gość z komisji stypendialnej. spójrzcie na to. - podał nam kopertę którą Jj mu od razu wyrwał. - Przeczytajcie.

Blondyn otworzył zawartość i spojrzał na tekst.

- Na głos. - zgarnęłam go, gdy widziałam, że patrzył na kartkę nie odzywając się.

- Nie umiem czytać kursywy. - wydusił po chwili z siebie a ja spojrzałam na niego z zdziwieniem. Wyrwałam mu kartkę i zaczęłam czytać.

- "Drogi panie Heyward, pisze do pana, gdyż mam dowód rzeczowy na niewinność Johna B. Routledge. Proszę, aby spotkał się pan dziś ze mną w moim biurze w Charleston przy 27 King Street o godzinie 20. Proszę przyjść samemu. Z wyrazami szacunku, C. Limbrey."

- Charleston? - zapytał z niedowierzaniem Jj.

- Osiem godzin jazdy i przeprawa promem. Jak to zrobić? - głowił się Pope, który chodził w kółko po bibliotece.

- Trzeba wyjechać już teraz.

- Mamy dziś wolne. - mruknęła Kie patrząc na mnie.

- Co w ogóle znaczy "dowód rzeczowy"? - spytał Maybank wpatrując się w list.

𝘞𝘌 𝘈𝘙𝘌 𝘋𝘌𝘚𝘛𝘙𝘖𝘠𝘌𝘋 » 𝘑𝘑 𝘔𝘈𝘠𝘉𝘈𝘕𝘒Donde viven las historias. Descúbrelo ahora