Rozdział V: W końcu ktoś się musi dowiedzieć

1K 95 5
                                    

Szczerze nie wiem kto wymyślił mecze Quidicha w tak fatalną pogodę. Może i dzisiaj nie gram, ale samo siedzenie na zimnie przez czas nieokreślony jest katorgą. Szkoda, że pokłóciłem się z Hermioną, a Draco właśnie wbiega na boisko. Oni napewno znaliby zaklęcia ogrzewające.

-NA POZYCJE!- głos pani Hooch rozległ się po całym boisku i trybunach.- TO MA BYĆ UCZCIWA WALKA! GOTOWI?! START!- i właśnie w tym momencie zaczął padać deszcz.

Próbowałem z całych sił śledzić Draco wzrokiem, ale wszyscy zawodnicy zlali się w jedno i jedynie mogłem zgadywać. No i rozpraszała mnie przemakająca szata.

-Dobra, bądźmy ze sobą szczerzy- nagle u mojego boku pojawiła się Ginny. Spojrzałem na nią, kiedy wyciągała różdżkę i rzucała kilka zaklęć. W jednej chwili zrobiło mi się ciepło, sucho i podejrzanie cicho. Rzuciła na nas zaklęcie wyciszające. To zły znak.- Co jest między tobą, a Draco?- czyli obawy chłopaka okazały się prawdziwe.

-Ile widziałaś?- zapytałem ciężko przełykając ślinę.

-Wszystko.- Powiedziała, a ja momentalnie zrobiłem się czerwony.- Jesteście razem?

-Ja...Nie wiem czy powinniśmy o tym rozmawiać.- Rozejrzałem się po trybunach.

-Nikt nas nie słyszy- dziewczyna zniżyła głos.

-Nie o to chodzi- pokręciłem głową.- Nie wiem, czy możesz o tym wiedzieć. Jeśli Draco się dowie...

-Jeśli mu nie powiesz, to się nie dowie. Ale jeśli nie chcesz, nie musisz mi mówić. Jestem po prostu ciekawa.

-Ugh- jęknąłem odchylając głowę do tyłu. Chciałem, żeby wiedziała. Chciałem, żeby nasz związek wyszedł poza naszą dwójkę. Poza tym i tak już się domyśliła, więc...- Tak.

-Co tak?

-Tak. Ja i Draco jesteśmy razem.- Ginny aż pisnęła. Złapała mnie za ramię i uścisnęła.

-To świetnie! Jezu, Harry nawet nie wiesz jak się cieszę! Jesteście razem szczęśliwi?- zapytała, a ja nie wiedziałem co odpowiedzieć.

Oczywiście większość w takich sytuacjach mówi „tak", ale czy mogę powiedzieć to samo? Są momenty, kiedy jesteśmy naprawdę szczęśliwi, ale tych momentów ostatnio jest coraz mniej.

-Harry?- Weasley wyglądała na nieco zmartwioną.- Odleciałeś.

-Przepraszam. Możesz powtórzyć?

-Czy jesteś z Draco szczęśliwy?

-No wiesz, jak to bywa w związkach. Jest lepiej i gorzej. Ale tak. Jestem szczęśliwy.- Uśmiechałem się lekko.

-Dobra, może pooglądajmy twojego chłopaka, póżniej porozmawiamy.- Zdjęła z nas zaklęcie i skupiła się na meczu. Nie mogłem powiedzieć tego samego o sobie.

Nazwała Draco moim chłopakiem. Naprawdę to powiedziała. Jeju jak to pięknie brzmi! Chcę żeby każdy tak mówił. „Ej! Patrz, to Potter i jego chłopak!".

***

Gra była emocjonująca. Po pierwszych pół godzinach deszcz się zmniejszył, co umożliwiło odróżnienie od siebie uczestników. Oczywiście mój wzrok ciągle uciekał do Draco, każdy jego ruch był przeze mnie obserwowany. Latał z gracją, tak jak ja tego nigdy nie robię. Właśnie miał odwrócić się w stronę znicza, którego przed chwilą zobaczyłem, kiedy tłuczek niebezpiecznie się do niego zbliżył. Dostał w brzuch. Tak mocno, że aż usłyszałem jak łamią mu się żebra.

Draco stracił równowagę i osunął się z miotły. Leciał w dół, ludzie krzyczeli, a ja siedziałem i gapiłem się jak mój chłopak prawie styka się z ziemią. Ginny zatrzymała go zaklęciem. Centymetr nad murawą. Uczestnicy przestali grać, chyba wszystko na chwilę stanęło w miejscu. Rzuciłem się na schody prowadzące na boisko. Nie myślałem co robię, po prostu biegłem.

Draco leżał na trawię, a koło jego głowy pojawiła się plama wymiocin. Nie dali mi do niego dojść. Zabrali go jak najszybciej do skrzydła szpitalnego. Widziałem go tylko przez ułamek sekundy. Oczy miał zamknięte. Jego włosy był w nieładzie, chyba po raz pierwszy.

***

Przez cały cały czas myślałem tylko o nim. Wszystkim zakazano wchodzić i go odwiedzać. Poza tym byłoby podejrzane gdybym chociaż raz tam zajrzał. Ludzie by zaczęli plotkować, a nie chciałem dodawać zmartwień Draco.

Jednak po dwóch dniach nie wytrzymałem. Nie mogłem bez niego żyć. W samym środku nocy złapałem za pelerynę niewidkę i prześlizgnąłem się do szpitala. Od razu go zobaczyłem. Leżał i wyglądał jakby spał. Miał na sobie piżamę, jednak pod nią można było dostrzec bandaże. Zakrywały cały jego tors. Przysunąłem do jego łóżka stołek i usiadłem na wysokości jego głowy. Wyglądał tak niewinnie, że aż zachciało mi się płakać.

Odsłoniłem kawałek peleryny, tak że jakby nagle się obudził, zobaczył moją twarz. Złapałem go za rękę.

-Przepraszam- wyszeptałem powstrzymując łzy.- To wszystko moja wina.- Czułem, że tak jest. Myślałem o tym bardzo dużo. Stało się to, czego obawiał się blondyn. Ktoś się o nas dowiedział, a potem on spadł z miotły. Tak nagle. Tak, jakby to było wszytko wina tego.- Już wiem, przed czym mnie ostrzegałeś.- Wyszeptałem.- Tak bardzo mi przykro.

-O czym ty gadasz?- nagle ujrzałem jego stalowe oczy wpatrujące się we mnie.- To niczyja wina.- Powiedział, a po moim policzku spłynęła łza.

-Ale...- Zacząłem, jednak chłopak mi przerwał.

-Nie chcę tego słuchać- Pokręcił głową.- Podałbyś mi szklankę wody?- Spróbował się wyprostować, jednak momentalnie się skrzywił. Sięgnąłem po wodę i przyłożyłem mu ją do warg. Pił łapczywie, tak jakby nie pił nic od tygodnia.-Dziękuję.- Uśmiechnął się niepewnie.

Nie mogłem uwierzyć w to co się dzieje. Jesteśmy razem w miejscu publicznym, a on się do mnie uśmiecha w trakcie kiedy ja trzymam go za rękę. Mógłbym tu umrzeć.

-Masz połamane żebra- powiedziałem.

-Spostrzegawczy jesteś- prychnął.- Całe trzy, pielęgniarka mi powiedziała.

-Boli?

-Jak diabli- zaśmiał się z grymasem na twarzy.- Ale mniej, kiedy ciebie widzę.- Na te słowa schyliłem się i go pocałowałem. Nie trwało to długo, ponieważ odsunął mnie od siebie.

-Jestem zmęczony.

-Dopiero co się obudziłeś.

-Pewnie Pomfrey dodała coś na sen do tej wody. Wiesz, żeby szybciej kości się zrastały czy coś.

-Mhm. No coż, przyjdę jutro i poczytamy?- zaproponowałem.

-Em, jasne. Tylko wiesz, patrz za siebie.

-Draco, wszyscy wiedzą, że nie jesteśmy już wrogami. Nie musimy tak bardzo siebie unikać- założyłem ręce na piersi.

-No tak, ale...

-Przyjdę po śniadaniu- przerwałem mu z uśmiechem i wyszedłem. 

Czytaj mi do snu | Drarry | ZAKOŃCZONE |Tahanan ng mga kuwento. Tumuklas ngayon