5

61 8 0
                                    

Słońce zachodziło już za horyzontem gdy nieco obolała owinęła się wełnianym szalem podążając w stronę targu Burgsa. Nogi nadal ją bolały pomimo ,że od święta minęło kilka dni. Tak jak postanowiła tańczyła ,a gdy muzyka ją poniosła do domu wróciła wczesnym rankiem. Przeklinała w myślach swój brak kondycji. Cholerne zakwasy i odciski!

Ozdobiła swój pokój słojem z blaskiem gwiazd i innymi bibelotami ,na które wydała tyle pieniędzy ,że powinna spłonąć za takie marnotrawstwo. Nie żałowała, aczkolwiek mogła kupić nowe książki lub farbę żeby odświeżyć nieco wnętrze mieszkania.

Przeszła przez opustoszałą alejkę. Jako ,że był wieczór Trevini raczej nie wychodzili z domów. Nie bez powodu wybrała tą porę na zakupy. O tej godzinie nigdy nie było tłumów i mogła na spokojnie dokonać potrzebnych zakupów. Trzeba było napełnić spiżarnię przed powrotem matki. Zawsze gdy wracała Gailen gotowała jej jakieś potrawy ,chociaż nie miała do tego większego talentu.

W głębi duszy miała nadzieję na spotkanie Donovana VanDusta. Porzuciła uprzedzenia co do niego. Polubiła przebywać w jego towarzystwie ,w którym czuła się bezpieczna i spokojna. Po co miała nosić przy sobie broń jeśli to Alluin był chodzącą bronią. Wiele razy narzekała na podziały ,ale tak jak wysokie frakcje były uprzedzone do niskich tak ona była uprzedzona do wysokich. Nie każdy był zły. Nic dziwnego więc ,że uśmiechnęła się odwracając się za siebie słysząc jakiś szelest tuż za plecami. Łudziła się ,że to Alluin ,ale jakże zawiodła się gdy dostrzegła ,że jest na ulicy sama. Wzruszyła ramionami i ruszyła dalej trzymając sakwę przytwierdzoną na rzemyk do paska od beżowych spodni. Poprawiła szal na ramionach i oddychała ciężko chłodnym powietrzem ,które szczypało ją w płuca. Zima zbliżała się wielkimi krokami co oznaczało cholerny mróz ,którego nienawidziła. Morze przyciągało tak niskie temperatury ,że nawet przy kominku marzły jej stopy. Nienawidziła zimy ,mimo ,że ta pora roku należała do najpiękniejszych. Piękno bywało zdradzieckie. Z zimą łączyła się głodówką. Na targu dostać można było tylko przestarzałe warzywa a więc wszyscy rzucali się na mięso ,które ciężko było dostać, bo było zbyt drogie, a o wyjściu na polowanie za mur można było tylko pomarzyć.

Ominęła kilka kamienic i przywitała się z starszą kobietą wracającą z targu. Trzęsła się z zimna jak zmarznięty pies. Trevini ,którzy wyglądali przez okno musieli mieć niezły ubaw patrząc na skuloną dziewczynę dygoczącą z każdym krokiem. Aż żałowała ,że nie jest ognistą. Im zawsze było ciepło. Nawet w mróz wychodzili bez płaszczy. Świetnie byłoby też gdyby nagle pojawił się jakiś powietrzny i zatrzymał ten mroźny wiatr!

Była już kawałek od targu gdy po raz kolejny coś za nią zaszeleściło. Przewróciła oczami wiedząc ,że to dzieciaki. Często ich najlepszą zabawą było robienie sobie żartów z przechodniów.

-Nie macie nic lepszego do roboty?- odwróciła się za siebie. Oczywiście schowali się.- Wyłazić ,ale już! To nie jest zabawne. -fuknęła rozdrażniona. Potyczki z dzieciakami to ostatnie na co miała ochotę.- Wiem ,że mnie śledzicie. Dla własnego dobra spieprzać albo sama skopię wam dupy!

W odpowiedzi nie otrzymała niczego oprócz ciszy. Robiło się coraz ciemniej ,a ona jeszcze przed zmrokiem chciała bynajmniej dotrzeć na targ. Przewróciła oczami i już miała ruszyć przez siebie ,bo od targu dzieliło ją jedynie kilkadziesiąt metrów ,ale zatrzymał ją stukot... szpilek? Odgłos odbijał się od ścian pustych kamienic. Gailen przyjrzała się niepewnie cieśninie między pasmanterią ,a kogoś mieszkaniem.

Najpierw dostrzegła niewyobrażalnie wysokie czarne kozaki sięgające do samych kolan. Jak w ogóle można było w czymś takim chodzić? Później jej wzrok powędrował do płaszcza zwężającego się w niewyobrażalnie wąskiej talii i opinającego się na piersiach. Dłonie kobiety przykryte były skórzanymi rękawicami ,a twarz zasłonięta ciemną chustą spod której widać było jedynie jej błękitne jak morskie odmęty oczy. Długie rzęsy kobiety opadały jej z każdym mrugnięciem na zasłonięte policzki. Coś w Gailen drgnęło gdy patrzyła na wyższą co najmniej o głowę kobietę. Nie była wodną, ale nie była też Alluinem.

Dom Lodu/ tom IWhere stories live. Discover now