2

17 2 0
                                    

Siedziałam obok ciemnej blondynki na trawie opierając się plecami o konar dużego drzewa za mną gdy ta wodziła wzrokiem po tekście książki, którą kupiłam jej bez okazji. Nie wiem kiedy moja noga zaczęła się nie spokojnie poruszać, ale robiła to dość długi gdyż szorstka dłoń wylądowała na moim kolanie zatrzymując je. Przełknęłam ślinę czując rękę na zgięciu swojej nogi, miałyśmy lato, trzydzieści dwa stopnie w słońcu, w taką pogodę nie wyobrażałam sobie nie założyć spódniczki, dlatego byłam zdziwiona widząc długie luźne spodnie na mojej przyjaciółce, a może czymś więcej? Westchnęłam odwracając się w stronę blondynki, która ściągnięta moim wyczekującym wzrokiem popatrzyła mi w oczy z uśmiechem.

-Chciała bym spróbować Elizabeth.-Powiedziałam szybko sama nie wiedząc czego się spodziewać, bo tak naprawdę nie dawałam jej znaków czy nie zadawałam idiotycznych hipotecznych pytać „co jeśli...?", byłam bez pośrednia, co zawsze wprawiało ją w pewien stan zdekoncentrowania.

-Ale czego Victoria?-Zapytała zabierając z mojego kolana dłoń i zamknęła książkę uprzednio wkładając w nią kilka źdźbeł trawy jako zakładkę. Wróciła do mnie wzrokiem, a ja przełknęła.-Chcesz porozmawiać na temat tego pocałunku gdy się upiłaś?-Zapytała przypominając mi najbardziej żenującą sytuacje w moim życiu. Kto wymyślił te kolorowe szoty? Niech spłonie w czeluściach najgorszych.

-Nie Beth, ja... kurde, nie wiem jak to powiedzieć.-Powiedziałam prosto z mostu spuszczając głowę w zrezygnowaniu, pierwszy raz od dawna nie umiałam się wysłowić.

-Czy ty próbujesz nie udolnie zaproponować mi chodzenie?-Zaśmiała się na co uniosłam głowę do góry patrząc na jej śmiejącą się twarz, rumiane poliki i dołeczek w jednym z nich. Rozmarzyłam się widząc jak całuje rumiane poliki i jak powoduje u niej do końca życia ten przepiękny dźwięk jakim był jej śmiech.

-C-Chyba tak.-Powiedziałam drapiąc się po karku za który po chwili dziewczyna przyciągnęła mnie do słodkiego pocałunku, zaniemówiłem, chciałam się przysunąć do niej i go odwzajemnić, ale zanim byłam w stanie to zrobić dziewczyna oderwała się odemnie i pociągnęła za nadgarstek powodując, że wylądowałyśmy obie na trawie.

-A teraz dalej jesteś nie pewna?-Zapytała patrząc na mnie, a ja czułam jak iskrzą mi się oczy i jak serce chce wydostać się z klatki piersiowej. Uśmiechnęłam się i nachyliłam nad jej ustami całując je delikatnie i przeczesując jej blond włosy.

-Nie, już nie.

Pociągnęłam nosem nadając ruch drewnianej huśtawce na której siedziałam już naprawdę sporą ilość czasu gniotąc chusteczkę higieniczną, którą wycierałam cieknące z moich oczu łzy. Nie wiedziałam czemu tu przyjechałyśmy, może nie chciałyśmy już im mówić, że nasze małżeństwo to dla jednej z nas klatka? Nie wiedziałam i to mnie flutstrowało.

Nie całe półgodziny siedziałam z moją rodziną i żoną przy sobotnim obiedzie. W tle leciało radio i monolog mojej młodszej siostry na temat jej ostatnich zajęć z psychologii. Była dumą rodziny przez kierunek na który się dostała i przez to jakiego miała partnera. Szanowany biznesmen z ciemnymi oczami traktował moją siostrę jak anioła zesłanego na ziemie specjalnie dla niego, dawał jej wszystko co było można dać za pieniądze, trzymał jej rękę splecioną ze swoją na stole i całował od czasu do czasu jej knykcie z uśmiechem, a moja noga zaczęła znowu się nie spokojnie ruszać, robiła to długo bo szorstka dłoń mojej żony na niej się znalazła jak sprzed laty, a w mojej głowie zaszumiało gdy odwróciłam głowę w jej stronę.

-Jak idzie wam staranie się dziecko kochane?-Zapytała nagle moja mama, a ja strzepałam dłoń Elizabeth z kolana i wzięłam głęboki oddech by zacząć mój długi i do niczego nie prowadzący monolog o tym, że już tego nie robimy bo aktualnie staramy się o rozwód. Cóż za ironia. Ale zanim z moich ust wyleciały jakiekolwiek słowa, kobieta obok mnie uprzedziła.

-Miło, że pytasz mamo.-Zaczęła z uśmiechem, a w głowie jeszcze mocniej mi zaszumiało.-Cały czas jeździmy do naszego Pana doktora, ujawnię rąbek tajemnicy, że Victoria już przyjęła jeden zarodek jakieś dwa tygodnie temu.-Uśmiechała się tak szczerze, że naprawdę byłam skłonna uwierzyć iż z tego powodu była uradowana. Nie rozumiałam tylko dlaczego tak mocno udawała, że ją to cieszy?Nie kocham cię już Vic. To zdanie wirowało w mojej głowie z taką mocą, że zanim się zorientowałam nagłe torsje opanowały moje ciało nad spłuczką klozetową mojego domu rodzinnego.

-To napewno pierwsze objawy ciąży!-Pisnęła moja mama wraz z siostrą gdy moja żona związał mi włosy na czubku głowy i wytarła twarz jak małemu, zapłakanemu dziecku z zatruciem pokarmowym.

Tego samego dnia, zmuszone w głównej mierze przez moją matkę wylądowałyśmy u naszego ginekologa z zapytaniem czy faktycznie byłam w ciąży. Tak jak się spodziewałam, zwykle USG nie mogło tego wykryć wraz z testem ciążowym zakupionym w aptece po drodze, było po prostu za wcześnie, by stwierdzić to w taki a nie inny sposób czy pod sercem już trzymałam dziecko, dlatego nasz ginekolog z uśmiechem na ustach skierował mnie na badania krwi. 

Elizabeth postarała się by jeszcze tego samego dnia się te badania odbyły, niestety, chodź by jakimś cudem weszła w te probówki, nie mogła przyspieszyć ich badania.

Gdy znalazłyśmy się już w naszym mieszkaniu zdjęłam szybko kurtkę i zamknęłam się w łazience z dala od jej wzroku i pytań o samopoczucie, które posyłała mi przez całą drogę do domu. Oparłam się o brązowe, drewniane drzwi i zsunęłam się po nich na podłogę oddychając ciężej niż zwykle, było to spowodowane głównie przerażeniem wizją wychowywania samotnie dziecka i „dzielenia" się nim z Elizabeth. Schowałam twarz w dłonie zamykając przy tym oczy i spróbowałam sobie to wyobrazić, ale w mojej głowie pojawiały się tylko czarne scenariusze gdzie to Elizabeth zostawi mnie z niemowlakiem bez żadnego wsparcia, bądź przeciwnie, będzie chciała zajmować się dzieckiem, ale co dwa tygodnie, wraz z kimś innym z kim postanowi ułożyć sobie życie.

Nie wiem ile tak siedziałam. Piętnaście minut? Pół godziny? Dwie godziny? Ale pewne było, że był to długi okres czasu gdyż ocucił mnie dopiero odgłos pukania do drzwi i spokojny głos Elizabeth z drogiej strony.

-Victoria, wszystko w porządku?-Zapytała, a ja znowu wylądowałam głowa w muszli klozetowej zwracając... tak właściwie to samą żółć i kwas żołądkowy przez co moje gardło piekło żywym ogniem. Z za drzwi tylko doszły do mnie bluzgi skierowane nie w moją stronę a osoby je wypowiadającej na co prychnęłam, to było tak komiczne usłyszeć z jej ust bluzgu, w dodatku nie udolne, bo co to za z bluzganie gdy używa się zwrotów karwasz twarz, bądź kurza twarz?

FallingWo Geschichten leben. Entdecke jetzt