Rozdział 1

1.8K 271 35
                                    

" Pamiętaj o swoim przeznaczeniu ". Te słowa miałam w głowie non stop od tej pamiętnej nocy. W skrócie: zaatakowały mnie Demony Mroku, a uratował chłopak, który do tej pory nie wiem, kim był. I jego twarzy też nie mogę zapomnieć. A jakie jest moje przeznaczenie? Być Pogromczynią Zła, jak to określiła moja mama za czasów, kiedy jeszcze żyła. Używać do tego swojej mocy i zaklęć. Ach,zapomniałabym. Warto dodać, że jeszcze nie odnalazłam swojej mocy. Dlatego więc tamtej nocy nie mogłam się bronić... Choć teoretycznie powinnam znać podstawy.
- Samantha! - słyszę donośny krzyk - Chodź tutaj.
Podnoszę się i idę na dół, w kierunku kuchni, z której wydobywa się głos. Wiem, kto mnie woła. Mój ojciec.
- O co chodzi? - pytam, kiedy docieram do pomieszczenia.
- Samantho, muszę wyjechać na kilka dni w sprawach służbowych. Gdy mnie nie będzie,zostaniesz sama z Pheobe. Będzie tutaj nocowała. Mam nadzieję, że ci to nie przeszkadza?
Super. Tato wyjeżdza, a ja zostaję sam na sam z tą kobietą, jego nową partnerką. Nie lubię jej... Ba, nienawidzę. Nie mogę się jednak sprzeciwiać, więc odpowiadam tylko:
- Jasne. Nie ma problemu, tato.
Tylko że jest problem, i to duży. Po śmierci mamy Pheobe musiała wepchnąć się w nasze życie. Zauważyłam, że tata bardzo ją pokochał. Tak samo jak mamę. Pewnie dlatego więc nie mogę znieść jej widoku.
Oczywiście, Pheobe nie wie o moim przeznaczeniu, a w zasadzie to tylko ja o nim wiem. Wiedziała o nim moja mama, która była czymś w rodzaju medium. Nikomu o tym nie powiedziała, tacie również. Trzymałyśmy to w sekrecie. Kiedy ona zmarła, sama musiałam utrzymywać to w tajemnicy. Nie raz było mi trudno, ale dałam radę. A co, jeśli Pheobe dowie się o tym pod nieobecność ojca? Nie mogę do tego dopuścić. Codziennie odwiedza mnie moja " nauczycielka - anioł ", Erica. Pomaga mi odkrywać swoją moc i uczy bronić przed Demonami Mroku. W dodatku moje koszmary często się materializują, a moim zadaniem jest ich zwalczanie. Dlatego obawiam się, że Pheobe pozna moją tajemnicę. Do tej pory przed tatem jakoś to ukrywałam, ale to pewnie przez jego zapracowanie. Bardzo często jest czymś zajęty.
Nie pytam się o szczegóły wyjazdu, tylko zawracam z kuchni i idę do swojego pokoju. Ponownie siadam na łóżku i zaczynam myśleć o tym, jak ukryć moją tajemnicę przed partnerką taty. Nie trwa to długo - po chwili siedzę ze słuchawkami w uszach, słuchając muzyki. Pragnę choć jeden raz oderwać się od tego świata i nie myśleć o tym,co mnie czeka.
Po kilku minutach czuję się nieswojo. Odkładam moją MP3 na szafkę obok łóżka i rozglądam się dookoła. Nic. Nagle jednak moim oczom ukazuje się Erica.
- Dzień dobry. Gotowa na dzisiejszą lekcję? - pyta mnie z uśmiechem na twarzy. No tak, cała ona. Wiecznie szczęśliwa, sympatyczna optymistka.
- A kiedy nie byłam gotowa? - odpowiadam jej,odwzajemniając uśmiech.
- No nie wiem, może tej nocy, kiedy to musiał cię ratować tajemniczy chłopak?
- Erico, pamiętaj, że wtedy nie udzielałaś mi jeszcze lekcji - przypominam jej.
Zerkam na nią. Jej piękne, długie włosy w kolorze brązu swobodnie opadają na ramiona. Zawsze odznaczała się urodą.
- Poza tym, przenieśmy się już w miejsce ćwiczeń, bo jeszcze tata usłyszy, jak rozmawiamy - dodaję, chociaż wątpię w to.
Kobieta kiwa głową. Wstaję, a ona bierze mnie za rękę. W jednej chwili z domu w szarym i ponurym miasteczku Zathara przenosimy się do równie ponurego miejsca we Wszechświecie. Panuje tutaj mrok.
- Samantho, dzisiaj poćwiczysz sobie obronę przed konkretnym rodzajem Demona Mroku. Będzie to Mały Tytan - najłatwiejszy do pokonania - słyszę.
Uwielbiam głos Ericy - tajemniczy, delikany, ale zarazem z taką nutą, że gdy zaczyna mówić, nie da się jej nie słuchać.
- Dobrze - mówię.
- Zaczynamy - patrzy na mnie, jakby czekając na mój ruch. Wiem jednak,że tak nie jest. Erica w tej chwili wywołuje Demona Mroku, którego ja muszę unicestwić.
Nie muszę długo czekać. Mały Tytan pojawia się przede mną w okamgnieniu. Oślepia mnie jego blask, ale nie zamykam oczu. Tym razem jest pod postacią węża. Syczy, wije się dookoła mnie. Zaczynam odczuwać lekki ból - tak działają Demony Mroku. Nie czekam więc ani chwili dłużej, tylko przystępuję do ataku.  Wyciągam rękę w jego kierunku i wypowiadam zaklęcie, którego nauczyłam się wczoraj od Ericy. Wąż powoli znika, aż wreszcie ulatnia się całkiem.
Oddycham szybko, bo pokonanie demona to nie taka prosta sprawa. Na szczęście, ten był najsłabszy z nich wszystkich.
- Brawo - mówi Erica, unosząc ręce do góry - Robisz postępy.
Ćwiczę tak jeszcze przez jakiś czas, a potem przenosimy się na kolorową łąkę, na której moja nauczycielka uczy mnie nowych technik pokonywania Demonów Mroku.
W końcu nadchodzi koniec zajęć i wracamy do domu. Kiedy jestem wraz z Ericą w miejscu ćwiczeń, tutaj, na Ziemi, tworzy się mój klon. Przez cały czas on śpi, a gdy wracamy, znika.
Dziękuję Erice za poświęcony czas. Umawiamy się na jutro i ona znika. Zostaję sama. Postanawiam zejść na dół i zapytać się taty,kiedy wyjeżdża.
- Tato! - wołam, schodząc na dół po schodach.
Cisza.
- Tato! - powtarzam. Gdzie on może być? Czyżby już wyjechał? Nie, to niemożliwe. Wyszedł z domu? Też nie,bo kiedy wychodzi,zostawia mi karteczkę na ścianie przy schodach.
Wchodzę do przedpokoju i na widok, który ukazuje się moim oczom, zamieram. Przy drzwiach leży tata w kałuży krwi.

W szponach mrokuWhere stories live. Discover now