moths and waps

644 95 106
                                    

sometimes good decisions
create bad emotions

▫☽┈▫❅▫┈☾▫

Przerwa świąteczna miała się niedługo zacząć, a tak precyzyjniej, to to był ostatni dzień, który spędzali w szkole. W tym nieszczęsnym liceum, które w tej chwili Karl Jacobs kochał i nienawidził w jednym momencie.

Nienawidził, bo właśnie dostał swoją pierwszą dwójkę w ciągu tego roku szkolnego i to za pracę grupową, za którą nie mógł w pełni odpowiadać. Natomiast kochał ją za to, że przetrzymywała ona w swoich murach ludzi, których cholernie kochał i darzył silnym przywiązaniem, na których mógł liczyć i którzy często rzucali wszystko, by mu pomóc.

Tak konkretniej, siedział właśnie w sali klas czwartych na kolanach Luke'a, który gładził jego włosy w uspokajający sposób. Jimmy i Chris siedzący obok nich jedli jakieś strasznie twarde żelki, starając się go uspokoić słownie. Nolan, chłopak z jego klasy, który akurat również przyjaźnił się z Jimmy'm siedział na podłodze opierając się o nogi Luke'a, jednocześnie gładząc dłoń Jacobs'a kciukiem. Mówiąc krótko, Karl był zupełnie otoczony ze wszystkich możliwych stron i nawet nie miał możliwości się za bardzo ruszyć.

Z ledwością zdołał wyciągnąć swój telefon, gdy poczuł jak ten intensywnie wibruje, ogłaszając przychodzące połączenie. Spojrzał na wyświetlacz i mimowolnie na jego twarz wpłynął mały uśmiech, który zdezorientował trochę jego przyjaciół. Odebrał telefon i nawet nie odpowiadając swojemu rozmówcy szybko rozłączył się po pierwszym wypowiedzianym przez niego zdaniu.

Odwrócił się w stronę twarzy Punz'a, nachylając się delikatnie nad jego policzkiem zupełnie tak, jakby chciał dać mu buziaka. W ostatnim momencie jednak dmuchnął mu w twarz, a zdziwiony blondyn w chwilowym szoku go puścił, co wystarczyło posiadaczowi niebieskoszarych tęczówek by wstać i w mgnieniu oka znaleźć się obok drzwi, z przepraszającym, ale dalej nieco rozbawionym uśmiechem na ustach.

-Przepraszam, muszę na chwilę iść-mruknął Jacobs, będąc już połowicznie za drzwiami -Kocham was.

Pozostali patrzyli się jeszcze chwilę w miejsce, w którym przed chwilą zniknął szczupły chłopak ze zdezorientowanymi wyrazami twarzy. Nawet grupka dziewczyn stojących nad w połowie martwym kwiatkiem stojącym w okropnie brzydkiej doniczce na biurku nauczyciela spojrzała się w tę stronę.

-Zostawił nas, tak po prostu. - prychnął Punz, krzyżując na klatce piersiowej ręce. Czuł jak ciepło powoli ucieka z jego kolan i ud, na których Jacobs przed chwilą jeszcze siedział, wtulając się w jego klatkę piersiową.

-Co jest, kto do niego zadzwonił? -mruknął Nolan, podnosząc się z podłogi i ukradł jednego żelka, na co Chris posłał mu krzywe spojrzenie.

-Nick, jestem pewny, że to był Nick.- odparł Punz, ziewając i przewracając oczami. Przysunął krzesło do ławki i się na niej położył, nasuwając kaptur na swoją głowę. Zerkał co chwila na już praktycznie martwe kwiatki na parapecie, starając zająć sobie czymś głowę. W tej klasie totalnie nikt nie przejmował się ich podlewaniem. Kujące uczucie roznoszące się po jego klatce piersiowej za nic w świecie nie chciało go opuścić. Brzuch bolał go co najmniej tak, jakby osy kuły jego wnętrzności. Jego mina zrzedła, oczy straciły blask, a ręce zaciskały się nerwowo na materiale białej bluzy.

-Odpuść sobie Luke- szepnął Jimmy, następnie cicho ziewając. -Jesteś zazdrosny jak cholera, albo przyznasz mu się do tego teraz, albo potem będziesz cierpieć jeszcze bardziej.

▫☽┈▫❅▫┈☾▫

Karl praktycznie biegł schodami w dół prowadzącymi do szkolnych piwnic, gdzie osadzone były już dawno nieużywane sale artystyczne. Ominął z jakiegoś powodu otwartą sale malarską i wparował do klasy teatralnej, która robiła za palarnię.

when cats start dying | karlnapWhere stories live. Discover now