❝ nigdy nie pozwolimy wam odejść. ❞
Kroki. Szybkie, ale zmysłowo lekkie. Haruchiyo nie musiał widzieć twarzy zbliżającej się osoby, aby odkryć jej tożsamość. Oczywiście, kiedy stukot obcasów umilkł, nieco się zdenerwował. Czyżby kobieta odkryła...
Hoppla! Dieses Bild entspricht nicht unseren inhaltlichen Richtlinien. Um mit dem Veröffentlichen fortfahren zu können, entferne es bitte oder lade ein anderes Bild hoch.
Ręce młodego mężczyzny były już całkowicie obtarte przez więzy, które oplątywały jego nadgarstki. Świeża, jasnoczerwona krew spływa powoli po sznurze i skapywała na podłogę, tworząc na niej malutką, lepką kałużę. Równocześnie ślina białowłosego zmoczyła nieco klej taśmy zakrywającej jego usta, ale mimo to nie odpadła.
Był za mało ostrożny. Pozwolił, aby go schwytano, gdy szukał pewnych danych w systemie. Pytanie tylko, dlaczego Ran w tamtym momencie był akurat na terenie ich miejscówki? Czyżby coś podejrzewał i dlatego zmienił plany? Nie, niemożliwe. W końcu Kokonoi był dość spostrzegawczy. Zauważyłby, gdyby wcześniej coś mu umknęło.
Dolna partia ciała pulsowała znajomym bólem, więc Hajime zdołał już domyślić się, że ktoś ulżył sobie na nim w chwili, kiedy był nieprzytomny. Okropność. Naprawdę nienawidził tego uczucia, które witało go najczęściej bezpośrednio po odzyskaniu świadomości. Cholerni psychole. Ich zachowanie ani trochę nie przypominało tych ludzkich. Byli niczym zwierzęta, patrzący na innych przez pryzmat ich żądzy.
— Królewicz raczył się już obudzić? — Gdy światło w pomieszczeniu zostało zapalone, zmrużył oczy. Cóż, takie gwałtowne zmiany w widoczności robiły swoje. — Milusio. Już myślałem, że uderzyłem cię za mocno.
Więzień uniósł odrobinę głowę i obdarował pogardliwym wzrokiem towarzyszącego mu mężczyznę. Aż tak bardzo szczycił się tym, że nakrył go na wykonywaniu czynności, której nie powinien robić? Najwyraźniej był z tego nazbyt dumny, co strasznie drażniło Koko.
— Co z nim zrobimy? — Do uszu skrępowanego dotarł zachrypnięty głos Sanzu. Ton, w jakim przemówił, poinformował go, że właściciel różowych włosów jest pod wpływem narkotyków. Zły znak. — Jest potrzebny. Bez niego nasze akcje pójdą znacznie w dół. Kurwa mać, że akurat musiał dogadać się z tą dziwką... Porażka.
Nie musiał długo zastanawiać się, aby domyślić się, o kim mówią. Był pewny, że rozmawiają o jego ukochanej. Znów przywołał w swojej głowie obraz z poprzedniego dnia i zmarszczył brwi. Nie przypominał sobie, aby ktokolwiek zastał ich razem w bazie. Więc jakim cudem domyślili się wszystkiego? A może bracia Haitani skończyli robotę szybciej i tylko sobie znanym sposobem ich wytropili? Nie, wykluczone. Wtedy z pewnością wyczułby obecność znienawidzonych przez siebie osobistości.