Rozdział 21

21.8K 906 88
                                    


OLIVIA

Przesuwam dłonią po ciepłej i szorstkiej skórze. Patrzę jak moje palce są małe w porównaniu do jego dużej dłoni. Chwytam ją w końcu delikatnie i wyswobadzam się z mocnego uścisku. Trzymał mnie tak całą noc i teraz czuję dziwną pustkę, gdy staję obok łóżka. Jest mi zimno.

Teraz już wiem jak głupia jestem. Narobiłam tak wielkiego bałaganu, że nie mam pojęcia w jaki sposób to naprawić. Boję się zejść na dół, bo wiem, że tam czeka na mnie mama. Pewnie ma wiele pytań i być może pretensji. Nie winię jej za to, a wręcz przeciwnie. Powinna być na mnie zła. Całe życie powtarzałam, że nasza więź jest czymś więcej niż tylko miłością pomiędzy córką a matką. Ona zawsze była dla mnie przyjaciółką i mówiłam jej naprawdę wiele. Dlaczego tym razem ukryłam wszystko co tak bardzo namieszało?

Przenoszę wzrok na podłogę, gdzie leżą ubrania Tylera. Schylam się szybko i zabieram je do łazienki. Rozwieszam nadal mokry materiał na grzejniku i wychodzę, kierując się do szafy. Otwieram ją powoli, po czym wyciągam długą bluzę. Narzucam ją szybko na nagie ciało i ostatni raz patrzę na twarz mężczyzny, który tak cholernie mocno zawładnął moim sercem.

Jest zbyt przystojny i zbyt surowy w swoim wyglądzie. Nie przypomina faceta w swoim wieku a bardziej starszą wersję. Ostre rysy twarzy teraz są nieznacznie łagodne. Oddycha spokojnie, przeżywając sen, przez który nie chce się obudzić. Przesuwam wzrokiem po opalonej skórze, którą teraz przykrywa pościel. Doskonale pamiętam ten widok i przez to czuję jak na moich policzkach pojawia się rumieniec. Tyler Salvatore cholernie mnie kręci.

I dzięki niemu wiem, że jednak orgazm nie jest tak trudny do zdobycia.

Odwracam się szybko w stronę drzwi i wychodzę z sypialni. Zamykam za sobą drzwi i zbiegam na dół. Mijam po drodze nowy pokój mamy i na paluszkach przechodzę do kuchni. Otwieram lodówkę, po czym wyjmuję z niej zimny sok. Upijam łyk, który daje mi w końcu trochę ulgi w zaschniętym gardle.

- Nie sądziłem, że jesteś taka głośna.

Podskakuję nagle i wylewam zawartość butelki na podłogę. Odwracam się w stronę rozbawionego Chase'a i patrzę z przerażeniem jak obserwuje katastrofę pod moimi nogami.

- Co Ty tu robisz? – piszczę zaskoczona.

Jest kilka minut po szóstej rano.

- Zostałem w razie gdyby twoja mama poczuła się gorzej – odpowiada poważnym głosem. – Zaraz muszę wracać do siebie, bo spanie na pompowanym materacu nie jest takie...

- Czekaj – przerywam mu cicho. – Spałeś tu?

- No tak – mówi, podchodząc do szafki za moimi plecami. Wyjmuje ręcznik i schyla się, by zetrzeć rozlany sok. – Chloe pojechała z Simonem, bo ten niecierpliwy kutas chciał przelecieć ją już w aucie. – Podnosi się i rzuca mokry ręcznik do zlewu, po czym wraca spojrzeniem do moich oczu. – Ale sądząc po nocnych odgłosach, mój drugi braciszek też ma niecierpliwego kutasa.

Moja twarz płonie.

Przykładam dłonie do policzków i powstrzymuję się przed zażenowanym krzykiem. Mam ochotę wyć ze wstydu, bo stara sypialnia mojej mamy jest zdecydowanie za blisko mojego pokoju. Przez te cienkie ściany słychać wszystko.

A ja wczoraj zapomniałam o całym świecie. Nie panowałam nad tym co robimy.

- Spokojnie – parska cichym śmiechem. – To trochę jak pornol, więc nie była to dla mnie nowość.

Uderzam mocno w jego ramię, patrząc ze złością na jego coraz większy uśmiech.

- Dupek z ciebie – szepczę wkurzona. – Nie wiedziałam, że jesteś obok. Dlaczego zostałeś?

- Bo byłaś w takim stanie, że gdyby coś stało się twojej mamie, nie mogłabyś jej pomóc – wyjaśnia, po czym wyciąga z tylnej kieszeni spodni telefon. – Ale teraz muszę spadać. Za dwie godziny mam trening.

Zbliża się do mnie i przytula do siebie jakby to była najbardziej zwyczajna rzecz na świecie. Chwilę później oddala się, wychodząc na zewnątrz. Patrzę oniemiała na miejsce w którym jeszcze kilka sekund temu był.

Co tu się wydarzyło? Chase naprawdę został po to, by opiekować się moją mamą?

- A no i jeszcze jedno – odzywa się, stając znów w zasięgu moich oczu. Podchodzi szybko i zerka w stronę salonu. – Wyjebałem doktorka na lotnisko – oznajmia przez zaciśnięte zęby. – Pierdolił głupoty. – Wraca do mnie wzrokiem. – Przyjebałem mu raz czy dwa.

- Co?! – prawie krzyczę, ale sekundę później zakrywam usta dłonią.

- No co? – pyta, wzdychając przeciągle. – Może nie powinnaś obiecywać mu pieprzonej miłości do końca życia, ale koleś przeginał. Wydzierał się na nas na podjeździe.

Nie obiecywałam mu miłości. Nie rozmawialiśmy o wspólnej przyszłości a nawet nie zastanawiałam się nad nią. Jedyne co nas łączyło to spędzanie czasu, dzięki czemu pozbierałam się po poronieniu. Nie wyznałam mu uczuć, bo ich nie miałam.

Nadal nie rozumiem skąd w jego głowie pojawiły się te wszystkie rzeczy, które wczoraj mówił. Ani razu nie wspomniałam, że to Tyler mnie zostawił. Nigdy nie obarczyłam go winą za to co się stało.

- Nie obiecałam mu niczego – mówię zachrypniętym głosem.

- Ale też nie zerwałaś – odpowiada poważnym tonem.

Ma rację. Wiem o tym aż za dobrze.

Czuję jak ręce zaczynają trząść się z nerwów, bo nadal nie mam pojęcia jak powinnam teraz się zachować. Muszę przeprosić Josha, ale jak? On mnie nienawidzi i w sumie ma ku temu powody. Był świadkiem czegoś co nie powinno go już dotyczyć. A zamiast tego oglądał scenę w której...

O boże. Jestem idiotką.

- Dobra, ja już na serio spadam – odzywa się z krzywym uśmiechem, po czym znika.

Ruszam nieśmiałym krokiem w stronę salonu. Patrzę jak zahipnotyzowana na spokojną twarz mamy. Podchodzę bliżej, by sprawdzić temperaturę ciała. Dotykam delikatnie dłonią jej czoła i spinam się, wyczuwając chłód. Jest blada a wokół oczu zauważam lekko czerwone ślady. Przenoszę wzrok na stolik zapełniony lekami i śniadaniem, które musiał zrobić Chase.

On naprawdę zaopiekował się nią. Jak często to robił?

Wzdrygam się, gdy oczy mamy otwierają się.

- Liv? – szepcze zaspanym głosem. – Już nie śpisz?

Kręcę głową jak idiotka, bo w gardle pojawia się gula, która utrudnia mi mówienie. Zabieram dłoń z jej czoła i siadam na brzegu łóżka. Łapię lekko za jej chłodną dłoń i ściskam, chcąc ją chociaż trochę ocieplić.

- Od jak dawna było źle? – pytam ledwie słyszalnie. – Od kiedy Chase Cię odwiedza?

- Ich mama przyszła tu razem z nim po tym jak wyniki zaczęły się pogarszać. Później sprawdzał mnie prawie codziennie, twierdząc, że jego pomoc jest mi niezbędna – opowiada spokojnym głosem. – Ten chłopiec to łobuz, ale ze złotym sercem. Nie chciał, byś rzucała życie w Nowym Jorku. Mówił, że potrzebujesz tej odmiany, by wrócić później tu dla jego brata.

Głupek.

Unoszę prawą dłoń do twarzy i ścieram jedną łzę, która nagle pojawia się pod moim okiem.

- Liv, ja wiedziałam, że coś się wydarzyło – dodaje, zwracając moją uwagę. – Czułam, że coś jest nie tak, ale... - milknie nagle, po czym podnosi się powoli i owija swoje ramiona wokół mojego ciała. – Sama byłaś pogubiona, więc jak mogłam o to pytać?

Olivio, zawiodłaś zbyt wiele osób.

SILVER [18+]Where stories live. Discover now