05

6 0 0
                                    

Święta minęły zaskakująco szybko, 3 dni do sylwestra a od tamtego wieczoru nie mam kontaktu z Jack'iem. Pisał i dzwonił ale nie miałam odwagi nawet przeczytać jednego z tych sms'ów. Powiedziałam mu znacznie za dużo, poczułam przypływ pewności siebie, którego nie potrafie wytłumaczyć. Więc skoro sama przed sobą nie wiem dlaczego powiedziałam mu to wszystko co do niego czuję jak mam mu to wyjaśnić. Tłumaczę też sobie, że gdyby mu zależało przyszedłby do mnie, 2 minuty i jest u mnie.
Czasem zerkam przez okno i przygladam sie temu co robi, wczoraj do późna sie uczył a dziś jest u niego Jerry. Oby nic mu nie powiedział bo będę skończona, nie da sie ukryć, że Jerry to okropna plotkara. Musze jakos zajac swoje mysli czyms innym. Moze znów zacznę sprzątać szafę? Odpręża mnie to.

***

- Stary powiem Ci coś w tajemnicy. Ale jak komus cos piśniesz to Cie zabije.- powiedziałem - Musze komuś się wyżalić bo kurwa już nie wiem co robić.
- Dajesz.
- Pocałowałem pewną dziewczynę i w cholere sie zakochałem a ona mnie teraz ignoruje.
- Może chciała Cie tylko przelizać, kapitan szkolnej drużyny piłkarskiej.- powiedział - Laski takie są. Miej wyjebane.
- Nie mogę. Ciągle o tym myślę, wysłałem jej z tysiąc wiadomości! - żaliłem sie moją bezsilnością, która spadla tak nisko, że mówię o moich problemach czego nigdy nie robiłem. Zawsze sam rozwiązywałem jakiś głębszy problem. - Poszedłbym do niej ale nie wiem czy sobie życzy mnie oglądać skoro nawet nie odpisze.
- Może właśnie tej rozmowy Wam brakuję. Zaproś ją na sylwestra do mnie. Kim powiesz, że z laską idziesz ale możesz ją podwieźć czy coś albo ja z Grace ją zgarniemy. - powiedział troskliwie - Kimberly zrozumie to miła dziewczyna.
- Taak... Emm Jerry bo wiesz rzecz w tym, że...
- Czekaj czekaj... - chyba zrozumiał - Przelizałeś sie z Kim?
- Nie wiem co we mnie wstąpiło! Wygladala tak hot tak mi sie spodobała!
- I nie potrafiles utrzymać kutasa w spodniach? - tutaj ma racje, mogłem sie powstrzymać i nie robić tego. Teraz spedzałbym z nią najpewniej czas i nie martwił co z nadchodzącym sylwestrem. Bardzo chciałbym z nią iść ale nie wiem jak teraz ma wyglądać nasza znajomość. Najlepiej byłoby gdybyśmy sie gdzies spotkali i pogadali. - Może podjedziemy do Grace. Ona Ci pomoże.
- Nie! I nie mow jej, nikomu. Musze to sam załatwić.
- Stary nie bój się pomocy. - boje się jej, sam chce załatwić swoje sprawy, nie chce w to nikogo mieszać. Grace zapewne i tak o wszystkim wie bo Kim jej powiedziała więc proszenie o pomoc Grace to najglupsze co moglbym zrobić.
- Zadzwonię do niej wieczorem a jak nie odbierze to po prostu do niej pójdę.
- Ale, że ty i Kim?! Mówiłeś mi kiedyś, że gdyby nie to, że sie tak długo znacie to byś podbijał ale nie brałem tego na poważnie. Nie pasujecie do siebie! Ona oczytana kujoneczka a ty lider drużyny piłkarskiej. Hahha prawie jak w jakiejś hiszpańskiej telenoweli! - zaśmiał sie. Nie uważam abyśmy do siebie nie pasowali, znamy sie całe życie i nikt poza nią nie wie o mnie tylu rzeczy. Na przykład tego, że w wieku 10 lat zlamałem zęba lub, że interesiwałem sie sztuką i czytałem kimiksy. Nikt nie zna tresci naszych wszystkich rozmów i zabaw za dzieciaka. Potrafiłem się bawić z nią lalkami w dom tylko po to aby poszla ze mną skakać po kałużach lub wspinać sie na drzewo za moim domem. Tylko ona zna moje tajemnice i wie, że gdyby nie jej pomoc z matematyki w wieku 13 lat nie zdałbym do następnej klasy. Tylko ona wie jak usmiecham się gdy opowiada glupi żart oraz gdy to ja dowale sucharem i wtedycona udaje, że to najzabawniejsza rzecz jaką kiedykolwiek słyszała. Wie jaki jest mój ulubiony smak lodów, że nienawidzę pomidora oraz, że mam uczulenie na truskawki i orzechy. - Ale ważne aby Tobie się podobała stary.
- Podoba. - odprłem.

Grubo po 19:00. Pora się przełamać i przestać oszukiwac, że jeszcze 10 minut zaczekam i działam. Przebrałem się i ruszyłem w strone domu Crawford'ów. Spociłem sie samym nacisnieciem dzwonka do drzwi, chwilę później otworzyła mi mama Kim.
- Kimberly w domu? - zapytałem
- Wyszła do sklepu ale zaraz wróci, wejdz Jack. - Pani Kate wpuściła mnie do środka i zaprosiła do kuchni na gorąca herbatę. W kuchni siedział jej starszy brat Josh, wrócił na święta z uczelni.
- Cześc Jack! - przywitał sie Josh i usciskal moja rękę. - Ale wyrosłeś!
- Cześć, jak na uczelni? Ostatni rok Ci został.
- Nie łatwo ale daje rade. - zaśmiał sie. Brat Kim zawsze był dla mnie kozakiem, uważałem go za wzor do naśladowania. Za młodego był przewodniczącym szkoły oraz kapitanem drużyny pływackiej oraz siatkarskiej. Świetny matematyk co z resztą w rodzcinie Crawford'ów jest dziedziczne, tata ksiegowy a mama nauczycielka matematyki i fizyki w szkole podstawowej.
- Pomarańczowa? - zapytała mama Kim
- A nie dziękuję, ja tylko na chwilke do Kim.
- A to zaczekaj u niej, przyniose herbate na górę bo i tak Ci zrobię. - podziękowałem i pokierowałem się do jej pokoju. Usiadłem na łóżku i się rozejrzałem. Pokój jak zwykle posprzątany a na tablicy korkowej nad biurkiem widniała lista terminów przyjęć na uczelnie. Na komodzie stało kilka brudnych naczyń a zaraz okok zdjecie przedstawiające mnie i Kim za dzieciaka stojąc przy ulepionym bałwanku. Pamietam gdy Pani Kate robiła nam to zdjęcie. Mieliśmy po 7 lat.

SLOWLYWhere stories live. Discover now