4

193 7 0
                                    

Po jednej, mojej stronie byli bliźniacy, a po drugiej Charlie. Widok był niesamowity na boisko. Po chwili spojrzałam w niebo i ani grama chmury deszczowej nie było.
-I jak? Podoba Ci się?- spytał starszy z braci
-Tak, stąd będzie wszystko widać. Trochę porozmawialiśmy, póki nie zaczęło się. Na boisko wkroczyły wile, maskotki Bułgarii. Ich skóra była jak księżyc, a włosy biało złote. Trochę przypominało mi to gwiazdy na niebie. Część męska, bardziej Harry z Ronem byli tacy w nie wpatrzeni, że zaczęli wyprawiać różne dziwne rzeczy.
-W sumie dobrze, że nie jestem wilą. Na mój widok ludzie przynajmniej nie rwają się tak jak Ron z Harrym- zaśmiałam się, po chwili chłopacy również.
Po chwili weszły maskotki Irlandii.
-Czy ten szyk tworzą krasnale?- zapytałam
-Tak- odpowiedział Charlie
-Widziałam podobne w mugolskich ogrodach. Są naprawdę śmieszne- odezwałam się.
Na boisko wkroczyły drużyny. Po kilku minutach zaczął się mecz.
-Co oni robią?! Zwariowali! Nie wierzę, jak mogli tą okazję zniszczyć. Ja nie mogę- mówiłam nieco przejęta sytuacją wymachiwując nieco rękoma.
-Spokojnie Mad, to tylko mecz- uśmiechnął się Charlie.
-Jak ja mam być spokojna jak zwycięzcy powinni być na prowadzeniu, a nie w tyle?!- spytałam patrząc na niego z osłupieniem. Po chwili zobaczyłam coś niewyobrażalnego. Przejęli kafla i nagle traf!
-Jest goooll!!! Ja nie mogę! Wreszcie wzięli się do roboty lenie śmierdzące! Dawaj George!- wzięłam od niego trąbkę i zaczęłam trąbić, a drugą ręką wymachiwać w rytmie. Po chwili mu oddałam i się przypatrywałam dalej. Widać, że ścigający i nie tylko oni użyli różnych taktych, których w wolnym czasie się uczyłam. Po chwili z tyłu szyi poczułam coś zimnego. Myślałam, że to deszcz ale był to naszyjnik z koniczynką. Poczułam, że się rumienię przez to. Swoją lewą ręką Charlie objął mnie i razem patrzyliśmy na wariacje na boisku. Ostatecznie Krum złapał znicz, a Irlandia wygrała. To był niewiarygodny wieczór. Z żywym nastrojem wróciliśmy do namiotu, gdzie postanowiliśmy świętować. Jednak w pewnym momencie wparował przerażony Pan Arthur. Ogłosił, że trzeba się wynosić. Wzięłam swoje rzeczy i ruszyłam za rodziną Weasleyów. Gdy uciekaliśmy zobaczyłam te charakterystyczne płomienie. Przypominały mi ten koszmar. Zaczęłam szukać swoją rodzinę. Niby rodzice i brat z jego rodziną byli tutaj. Miałam już w gotowości różdżkę. Po kilku minutach ujrzałam mojego brata stojącego tyłem do kogoś z różdżką w ręku. Celował w niego. Rzuciłam zaklęcie na sprawcę, a jego różdżka znalazła się w mojej dłoni. Ogień z dużą prędkością znalazł się w pobliżu sprawców. Zwiali, a rodzina uciekła w kierunku lasu. Przez unoszący się duży dym zasłabłam.
Pov Charlie
Tak jak tata kazał wszyscy udaliśmy się w stronę lasu. Nagle przybyli bliźniacy z Ginny, lecz nie było z nimi Mad.
-Fred, George gdzie jest Mad?- zapytałem
-Przecież przed chwilą z nami była- wytrzeszczyli oczy jak zobaczyli, że jej nie ma.
-A gdzie Harry?- zapytała siostra.
-Nie był ze mną w grupie. Idę pomóc tacie i braciom. Zostańcie tutaj i uważajcie na siebie. Póki nas nie zobaczycie. Fred, George wy tu dowodzicie- powiedziałem i ruszyłem biegiem szukając ich w tym moją ukochaną. Usłyszałem jak chyba Hermiona woła Harrego. Po chwili zobaczyłem Rona z nią. W trójkę poszliśmy ich szukać. Znaleźliśmy Harrego. Po chwili zjawili się ludzie z ministerstwa wraz z moimi braćmi i ojcem.
-Jeszcze nie znalazłem Madeline tato. Ja muszę ją znaleźć. Bill idź z nimi do lasu. Tam czeka reszta. Bliźniaki dowodzą.- Po chwili udałem się z ludźmi z Ministerstwa. W pewnym momencie usłyszałem kaszel.
-Ktoś tam jest! Słyszałem kaszel- poinformowałem i poszłem w tamtym kierunku. Na ziemi zobaczyłem leżącą Madeline.
-Pomóż- szepnęła- Wody.
-Masz, łyknij sobie. Zrobi Ci się lepiej- powiedziałem kucając przy niej. Podniosłem jej głowę i powoli piła. Po chwili przestała, nieco szerzej otwierając oczy.
-Lubisz się skradać, co nie? Igrać z ogniem. Jak nie smoki, to Gryffindor i ta akcja- powiedziała ledwo uśmiechając się.
-Czy ty musisz wpakowywać się w kłopoty?- zapytałem z łzami w oczach. Nie chciałem jej stracić.
-To było to. Ten koszmar gdyby nie ja, by się dokonał. Poza tym mam różdżkę jednego z nich- powiedziała pokazując mi. Nawet w trudnych sytuacjach potrafiła myśleć.
-Schowaj ją spowrotem. Przyda się, a teraz wezmę Cię i zaniosę do lasu. Tam czekają już pozostali- powiedziałem. Lewa ręka spoczywała pod jej plecami, a prawa w zgięciu kolana. Była taka lekka.
-Czyżby? A może chcesz mnie porwać i ukryć w lesie?- zaśmiała się. Jeju, nawet w takich przypadkach potrafiła żartować.
-Co moi bracia z Tobą zrobili, że żartujesz z taką powagą sytuacji?
-Nic takiego, po prostu się z nimi zżyłam- odpowiedziała oczywistym tonem.- Będziesz moim strażakiem?
-A kto to jest?- spytałem zaciekawiony.
-Strażak to jest zawód mugolski. Zajmuje się gaszeniem pożarów i ratuje Panny z nich- ujęła to w trochę zabawny sposób.
-Pewnie- powiedziałem uśmiechając się do niej, co odwzajemniła.
-To jak mam się tym razem odwdzięczyć? Dałeś mi naszyjnik i uratowałeś z tego dymu- zaczęła wyliczać.
-Zrobiłem to bezinteresownie, jak tamte mniejsze sprawy. Chciałem tylko z Tobą spędzić czas- powiedziałem z szczerością w głosie.
-W takim razie masz czas do 1 września, bo potem wyjeżdżasz na niewiadomo ile, a mnie czekają dwa lata w Hogwarcie- powiedziała. Zobaczyłem jak wyraz jej twarzy mówi co innego niż oczy. Wyrażały smutek i tęsknotę.
-A gdybyś poczekała te dwa lata a po szkole złożyłbym Ci pewną propozycję. Zrobiłabyś to?- zagadałem
-Raczej bym się zgodziła. Lepsze to niż złudne robienie sobie nadziei, na to że się kiedykolwiek zobaczymy- powiedziała. Trochę zszokowany szłem dalej. Nie sądziłem, że przez te lata tak o tym myślała.
Po chwili znaleźliśmy się w lesie przy całej rodzinie. Podbiegli do nas bliźniacy.
-Madeline Smith, gdzieś ty była?!- zaczął Fred przypominający mamę
-Zeszliśmy prawie na zawał, gdy zobaczyliśmy, że Cię nie ma- tym razem to był George.
-Ty mi teraz nie mów o zawale. To ja bym tam padła gdyby mój brat i rodzina zginęli. Na szczęście udało mi się obezwładnić jednego z śmierciożerców i mam jego różdżkę, ale przez ten dym zemdlałam. Mój strażak mnie uratował- powiedziała ściskając mnie bardziej. Ci się tylko spojrzeli jakby wiedzieli o co chodzi. Jak już się uspokoiło, udaliśmy się do Nory.
Pov Mad
Kiedy przybyliśmy już do domu Weasleyów, zastałam tam swoją rodzinę z Panią Molly.
-Mamo, tato, bracie? Co wy tutaj robicie?- zapytałam.
-Kilka minut temu miałam wizję- powiedziała z przerażeniem w oczach.

Love at first sight | Charlie WeasleyWhere stories live. Discover now