2. Węgry

755 62 151
                                    

Moi Kochani. 

Przed Wami kolejny rozdział Stosunków . Bardzo mi miło, że tak ciepło przyjęliście poprzedni rozdział.

Ten jest wybitnie +18 ― więc czujcie się ostrzeżeni.

Pozdrawiam i tradycyjnie życzę smacznego.

Margot

STOSUNKI MIĘDZYMIASTOWE

Rozdział 2

Węgry

Widywała go w przelocie od czasu powrotu z Portugalii. W Lizbonie prawie zaprosiła go do siebie, upojona alkoholem i jego śmiałością. Upojona jego gorącymi ustami muskającymi jej dekoltu oraz muskularnym udem między jej własnymi. Po powrocie obawiała się ich kolejnego spotkania w środowisku, które dla obojga nie było neutralnym gruntem. Dlatego ich rzadkie spotkania na korytarzach Ministerstwa uważała niemal za błogosławieństwo.

Okazało się, że bycie na miejscu nie różniło się za bardzo od funkcjonowania na wyjeździe. W Anglii miała wypchany po brzegi grafik, co oznaczało brak czasu dla siebie. Tutaj miała też przeszłość, której niechlubną częścią był właśnie Draco. I właśnie ta część była dla wielu - w tym także dla niej - nie do przeskoczenia. W Anglii nie wiedziała czy ten jeden, lizboński wieczór był tylko odskocznią, czy obiecującym początkiem czegoś.

Nie wiedziała czy powinna wysłać mu sowę, ignorować go czy wpaść mu do gabinetu i przyszpilić ustami do biurka.

Niezdecydowanie nie powstrzymywało fali powracających wspomnień: o byciu wstawioną w nieznanym mieście, o dotyku jego ust i o tym, jak wspaniale było czuć na tyłku jego silne dłonie.

Była zaskoczona, kiedy okazało się, że Draco został oddelegowany, by towarzyszyć jej w podróży na Węgry. Nie uczestniczył w żadnym z przedwyjazdowych spotkań. Na ostatnim z nich ktoś po prostu oznajmił, że on tam będzie. Zupełnie jakby Draco był ostatnią poprawką w ustaleniach.

W jej własnych Draco był za to myślą przewodnią. To z myślą o nim wybrała swoją najlepszą bieliznę . Szokowała ją własna śmiałość, ale przestała udawać, że nie liczyła na ten wszelki wypadek. Liczyła też, że spodoba mu się komplet wykonany z cieniutkiej koronki i pasków śliskiej satyny. W swoich fantazjach widziała wyraz jego twarzy i to, jak na nią patrzy ― jakby była prezentem czekającym na rozpakowanie.

Czy to było profesjonalne?

W ogóle.

Czy powinna zatem skupić się na kolejnym i zupełnie niepotrzebnym podsumowaniu wszystkich założeń jej projektów?

Z pewnością.

Jej szef sugerował, że spotkania z Węgrami nie potrwają długo, a to oznaczało, że Hermiona miałaby pod dostatkiem wolnego czasu, na brak którego cierpiała w domu. Miała już nawet pomysł, czym go wypełnić. A raczej miałaby, gdyby miała stuprocentową pewność, że tamto szaleństwo zmysłów nie ogarnęło tylko jej.

Kiedy świstoklik przetransportował ją do Ministerstwa w Budapeszcie, była o tyle podekscytowana, co ostrożna. Draco już na nią czekał, opierając się o kamienny cokół pomnika.

Miał na sobie garnitur w kolorze leśnej zieleni ― skrojony był tak, że niemal nieprzyzwoicie podkreślał jego sylwetkę. Czarna koszula przyjemnie kontrastowała z jego jasną cerą. W klapie marynarki błyszczała ozdoba, która podejrzanie przypominała łuskę jakiegoś gada. Czarna poszetka dopełniała całości. Jego błyszczące, ułożone perfekcyjnie włosy przywoływały wspomnienia, w których jej własne palce burzyły tę misterną fryzurę.

[T] Love in Other PlacesWhere stories live. Discover now