𝗞𝗼𝗻𝗰𝗲𝗿𝘁 𝗹𝗲𝗽𝘀𝘇𝗲𝗴𝗼 𝘀𝗲𝗿𝗰𝗮

90 11 46
                                    

Sierpniowe słońce prażyło opustoszały park miejski, wypędzając z niego wszelkie potencjalne formy życia. No cóż, może niezupełnie wszelkie. Były owady, cieszące się ciszą i tylko przerywające ją brzęczeniem w zaroślach, i zaschniętych trawach oraz pojedyncze ludzkie jednostki, skupione w drobnych plamach cienia pod zielonymi drzewami; tego dnia dwie postacie okupowały stół pingpongowy, przedziwni lokatorzy w ciemnym ciuchach na okrutną spiekotę.

Jedna z nich zasiadała bezpośrednio na betonowym blacie, machała nogami w powietrzu i kiwała głową na boki w rytm muzyki, która dobiegała ją z dousznych słuchawek. Teenagers, Obito był w stanie rozpoznać utwór ich ulubionego zespołu po samej melodii, dobiegającej niewyraźnie z urządzenia przyjaciela. Deidara nie szczędził nigdy swoich uszu; niechże muzyka nawet przebiegnie go strumieniem bólu i niech zostawi potem ciągły pisk, szum, zepsute nerwy, otępi go, lecz niech ma swobodny przepływ przez spragnione jej ciało. Blondyn zaczął szeptać śpiewany tekst, zaciskając oczy mocno. Cóż widział pod powiekami, z których rozciągały się te długie jasne rzęsy? Ciemność? Scenę?

Obito odwrócił wzrok, nawet jeśli z niewielką niechęcią. Przekręcił w dłoni kabel parę razy, łapiąc się na nagłym zamyśleniu, nim zakończył przymocowywanie go do wzmacniacza. Krótko potem jednak jego instrument znalazł się w sporych, lekko zatwardziałych dłoniach i nimi wzniecony został dźwięk, który wydobył się z pudełka obok mężczyzny; Uchiha cmoknął w zadowoleniu, choć wyłącznie usłyszał dotąd to nieporadne, eksperymentalne brzmienie. Lecz jakże wryło się ono w jego zmysły samą swą istotą. Aż Obito zapragnął zagrać wnet jakąś potężną melodię swojemu jedynemu kompanowi w tej gorącej pustce, jakoby został nagle tchnięty znikąd boskim talentem, który wodziłby dłońmi jego po odpowiednich strunach.

Marzenie. Deidara wzniósł wzrok ku koronie drzewa nad nimi, nie przestając bełkotać tekstu piosenki w skrzywionej angielszczyźnie. Obito nie był dobry w nauce grania utworów na pamięć, ni dynamicznym ruszaniu palcami i utrzymaniu nimi właściwej koordynacji ruchowej. Miał jednak pieniądze, aby zainwestować w elektryczną gitarę i chełpił się tą swoją złudną umiejętnością posługiwania się nią. Tylko ponieważ potrafił przyczepić poszczególne elementy na miejsce i finalnie pociągnąć dłonią po strunach. A dźwięk toczył się jak silny, górski strumień, lecz prędko rozpływał się w braku doświadczenia mężczyzny. Marzenie.

Nagły krzyk z daleka poderwał jego głowę w górę, dając przerwę od przedziwnej żałości. Postać, malująca wielkie półkola ręką w powietrzu, smukła...

- Kurwy, nie uwierzycie! - głos był mocny, młodzieńczy. - Grają! Grają tutaj!

- Och? - Obito podniósł jedną brew, będąc już zaintrygowany samym tym agresywnym szczebiotem, choć nachodzący przyjaciel był jeszcze daleko, a bliższa sprawa nieznana. A Deidara? Też był? Uchiha zerknął kątem oka na chłopaka i jego nieustannie poruszające się nogi w powietrzu; nowa piosenka płynęła teraz ze słuchawek, ale Obito nie pofatygował się, by przysłuchać się uważniej i ją zidentyfikować. Patrzył za to na zrelaksowaną twarz blondyna i jego usta bezdźwięcznie wymawiające kolejne słowa. How can you listen all night long? Chcąc nie chcąc, Obito jednak znał przesłuchiwany utwór.

- My Chemical Romance! - Hidan wykrzyczał już będąc przy nich. Wziął parę nierównych oddechów, wreszcie się zatrzymując, zaczesał w tył pojedyncze kosmyki, które wymknęły się z jego ułożonej doskonale żelem fryzury. Biedak lśnił, błyszczał, spocił się jak szczur w sierpniowym upale. Niewątpliwie, że chcąc im coś przekazać, coś niewątpliwie dla niego emocjonującego, wziął i w piekielnym żarze puścił się biegiem z ciasnego mieszkania do spieczonego słońcem parku. Rzecz godna podziwu. Teraz kiwał się jak nachlany ze zmęczenia, które spadło wnet na jego ramiona i jakby badał powietrze, ciamkając ustami, może mając złudny posmak krwi w buzi.

Koncert lepszego serca (ObiDei One-Shot) ✓Where stories live. Discover now