VIII - Odbicie w lustrze

94 2 0
                                    

Poranek w jedenastce. To. Był. Chaos.
Natasha obudziła Lię mniej więcej dwie godziny przed śniadaniem. Mimo jej wysiłków nowa obozowiczka zakopała się na powrót w pościeli, bezdyskusyjne odmawiając wstania.

Długo to jednak potrwać nie mogło. Dzieci Hermesa narobiły harmider ustalając kolejkę do łazienki, zbierając śmieci oraz wpychając brudne skarpety pod łóżko.
Travis Hood, grupowy domku przekazał jej wyrwaną z notesu kartkę, na której nabazgrolił dzisiejszy plan zajęć.
Do śniadania zostało niewiele czasu, Lia weszła więc do łazienki z zamiarem wzięcia prysznica i przebrania się w czyste ubrania.

Już wcześniej, gdy poprzedniego dnia zmieniała podarte łachmany na obozowe ciuchy, zauważyła niepokojące znamiona na swoim ciele.
Podwinęła delikatnie koszulkę. Wiedziała już, że to nie są żadne znamiona ani przebarwienia. Po nocach skręcała się z bólu nie mogąc zasnąć. Paskudne fioletowe sińce pokrywały cały jej brzuch.
To oczywiste, że nie pochodziły z tego samego wieczoru, kiedy obozowicze znaleźli ją przy drzewie Thalii.
Jaskrawe kolory nieco wyblakły, ale wszystko nadal bolało.

Jak słaba musiała być, żeby ktoś zrobił jej coś takiego?

Te myśli przeniosły ją na powrót w mgliste zakamarki utraconych wspomnień.

Patrzyła na saną siebie w lustrze. W półmroku pomieszczenia jej własna postać dygotała i syczała z bólu, gdy tylko wilgotną szmatką dotknęła ciała.

Przesunęła się, sztywnym krokiem, do przodu w kierunku zwierciadła. Słaba poświata wyłaniała z ciemności straszliwy obraz - skóra na jej brzuchu i klatce piersiowej była pokryta mozaiką sińców, zadrapań i skaleczeń.

Wyglądała okropnie. Nienawidziła tego widoku. Nienawidziła siebie.
Nie chciała patrzeć, ale nie mogła oderwać wzroku.

Drżącymi dłońmi odgarnęła skołtunione włosy odsłaniając twarz.
Odbicie stłumiło szloch. Na policzkach krew mieszała się ze łzami. Chustką nasączoną wodą utlenioną wytarła nos, który tym razem chyba nie był złamany, a następnie resztę twarzy starając się w miarę przywrócić swój wygląd do porządku.

Świat nagle zawirował, jakby patrzyła przez szybę w pralce. Lia poczuła jeszcze, że coś twardego uderza ją w czoło, po czym bezceremonialnie upadła na podłogę.

Siedziała na posadzce w łazience. Ktoś pukał do drzwi.

-Już wychodzę! - krzyknęła.

Wstała. W głowie jej szumiało, rozmasowała czoło po frontalnym zderzeniu z umywalką i powlokła się do drzwi.

Trudniej Niż Myślisz... // Leo Valdez Where stories live. Discover now