Rozdział 2

690 30 0
                                    

Will

Siedzę w gabinecie starego Colinsa i umieram z nudów. Jestem tu bo mam przejąć po nim firmę i muszę się z nią zapoznać. Od rana mój wilk jest jakiś pobudzony i ciągle warczy. Z trudem udaje mi się to stłumić. Nie wiem o co mu chodzi.

Nagle do gabinetu wchodzi młoda dziewczyna i mówi coś do  Colinsa. Mój wilk od razu daje mi znać, że to nasza mate. Dziewczyna,  która ma dopełnić mnie i Maksa. Już wiem, że będzie dobrą Luną dla naszego stada.
Po chwili rozmowy Edward mnie przedstawił, dowiedziałem się, że ma na imię Emily, ja wstałem i  uścisnąłem dłoń mojej małej kruszynki. Wtedy poczułem iskierki przechodzące przez nasze ciała. Na to moje oczy zmieniły kolor na czerwony. Zamknąłem  oczy aby to jej nie wystraszyło. Gdy je otworzyłem znów miały swój naturalny zielony kolor. Po chwili rozmowy wywnioskowałem, że to ona ma mnie oprowadzić po firmie. Colins wyszedł i zostaliśmy sami. Bardzo się ucieszyłem, że spędzimy ze sobą trochę czasu.  Mam przeczucie, że z Maksa już poznała. To nawet dobrze.

Poszliśmy do windy a potem przeszliśmy się po całej firmie. To imponujące, że tyle o niej wie.
Po skończeniu oprowadzania wróciliśmy do gabinetu Edwarda. Postanowiłem dowiedzieć się czegoś o niej.

- Ile masz lat?

- 17, a pan?

- Żaden pan, mów mi Will i mam 22 lata - powiedziałem.

- Ok - odpowiedziała.

- Skąd się przeprowadziłaś? - spytałem.

- Z Sydney.

- Pewnie tam było ci ciepłej- wiem, że w Sydney jest inny klimat niż w Kalifornii więc się zapytałem jej.

- Tak, tam jest cieplejszy klimat niż tu - odpowiedziała i się uśmiechnęła.

Wtedy do gabinetu wszedł Colins i tym przerwał nam rozmowę. Chciałem się czegoś więcej o niej dowiedzieć, ale nam przeszkodził. Ale będzie do tego jeszcze więcej okazji, mam nadzieję.

- Już skończyliście? - spytał jej tata.

- Tak - odpowiedziała Emily.

- Bobrze możesz iść już do domu.

- Cześć - pożegnała się i wyszła z gabinetu.

Zostałem jeszcze chwilę poczym wyszedłem z firmy i udałem się do auta. Ruszyłem w stronę domu. Jechałem drogą obok parku gdy nagle poczułem zapach mojej mate.  Zatrzymałem się i wyszedłem z auta bo miałem złe przeczucia.

Po paru minutach znalazłem Emily siedzącą na ławce z podkulonymi nogami. Wiedziałem, że płacze.
Nie mogłem znieść tego widoku, ona nie może przez nikogo płakać. Podeszłam do niej i usiadłem obok.

- Co się stało Emily?- zapytałem łagodnie chodź w środku byłem zdenerwowany.

Spojrzała na mnie ze łzami w oczach.

- To pan?- zapytała - co pan tu robi?

- Przejeżdżałem obok i cię zobaczyłem, to powiesz  co się stało?

Pokiwała głową na zgodę.

- Chodź pojedziemy do mnie do domu bo nie wiem gdzie mieszkasz, nie możesz tu zostać.

Znowu kiwnęła głową, że się zgadza więc poszliśmy do mojego auta. 




Emily

Właśnie jadę z Wiliamem do jego domu. Wie, że to trochę dziwne bo go nie znam. Do tego jedziemy przez las. Mam nadzieję, że mnie nie zgwałci lub zabije. Tego bym nie chciała.

Pewnie zastanawiacie się dlaczego tu z nim jestem.

Po wyjściu z firmy taty poszłam do parku się przejść. Bardzo lubię drzewa a tu rośnie ich dość sporo.  Gdy tak chodziłam między drzewami obserwując wiewiórki zbierające orzechy dostałam esemesa. Był od mamy z informacją, która kompletnie mnie załamała.

Mój kochany pies, którego miałam od dzieciństwa swojego i jego, umarł. Ktoś go potrącił na drodze. Lulu zawsze lubiła biegać koło drogi i gonić przejeżdżające auta. Teraz są tego skutki.

Usiadłam na ławce i zaczęłam płakać. Byłam z nią bardzo zżyta. Była moją najlepszą przyjaciółką a teraz ktoś ją mi zabrał. Nie mogłam w to uwierzyć.

Z myśli wyrwał mnie pan Will, który nie wiem skąd się tu wziął. Po chwili rozmowy poszłam z nim do jego auta i pojechaliśmy do jego domu.


***

Właśnie stoję przed wielkim białym  ładnym domem. Jest to dom Willa. Jest chyba bardzo bogaty bo dom wygląda na drogi. Z przodu jest duży ogród z ławkami i drzewkami wokół. Dom ma chyba dwa piętra.

- Zamknij buzię skarbie, bo ci mucha wleci - powiedział Will.

Wtedy zorientowałam się, że mam ją otwartą. Szybko zamknęłam usta a Will się z tego zaśmiał. Wyszliśmy z auta i skierowaliśmy się do drzwi domu. Są zrobione z ciemnego drewna. Gdy weszliśmy do środka zobaczyłam biały korytarz z lustrem jako drzwi od szafy. Po prawej była jadania a obok kuchni. Wszystko w szarościach i bieli. Po lewej był salon z dużą kanapą i stolikiem kawowym. Na ścianie jest telewizor. Utrzymane w tych samych kolorach co reszta domu. Zauważyłam też schody, pewnie na następne piętro. 

-  Chodź do salonu - powiedział.

Skierowałam się do salonu a Will za mną. Usiadłam na miękkiej sofie.

- Zrobię ci herbaty.

- Dobrze - odpowiedziałam.

Poszedł do kuchni a ja rozejrzałam się po salonie. Wiszą tu zdjęcia, ale nie wiem dokładnie czyje one są. Po paru minutach przyszedł Will do mnie z herbatą w dłoni. Usiadł obok a kubek odstawił na stolik.

Milczeliśmy chwilkę, ale to Will zaczął rozmowę. 

- Dlaczego płakałaś? - gdy to powiedział wydawał się naprawdę tym przejęty.

- Nie wiem czy mogę zaufać - powiedziałam wymijająco.

- Mi możesz ufać zawsze. Teraz mi powiesz?

- No dobra ... mój pies,  którego miałam od dzieciństwa został potrącony i zmarł - powiedziałam najszybciej jak potrafiłam.

Na to wspomnienie przed paru minut znów zachciał mi się płakać. Will widząc to podszedł do mnie i mnie przytulił. Objęłam go mocno ramionami i kurczowo trzymałam. Potrzebowałam się wypłakać a on mi to umożliwił. W jego ramionach czułam się taka bezpieczna i kochana. Nie wiem czemu tak czułam.

- Nie martw się, będzie dobrze - zapewnił chłopak.

Od razu mu uwierzyłam. Tak jakby to on miał sprawić, że będzie dobrze.
Otarłam łzy i puściłam chłopaka z moich objęcie. W jego oczach zobaczyłam jakby żal i smutek na ten ruch.

Trochę dziwne.
Wypiłam herbatę a potem wyszłam z domu aby wrócić do siebie. Tylko nie wiem jak tam się dostać. Nie mam prawa jazdy, wie auta mu nie ukradnę.
Rozglądałam się za drogą do furtki wjazdowej gdy poczułam rękę na ramieniu.
Trochę się przestraszyłam, ale na szczęście był to tylko Will.

- Chodź, odwiozę cię - zaproponował.

- Dziękuję.

Ten się tylko uśmiechnął i złapał mnie za rękę i poprowadził do swojego samochodu. Podałam mu swój adres a  po chwili już byliśmy pod moim domem więc pożegnałam się i wyszłam z auta.
Weszłam do domu i poszłam do łazienki się umyć a potem poszłam spać.

Podwójne Wilcze Kłopoty जहाँ कहानियाँ रहती हैं। अभी खोजें