Rozdział 10

486 18 0
                                    

Oglądaliśmy spokojnie film gdy nagle ktoś wbiegł do domu. Był to jakiś chłopak , może mojego wieku. Widać było, że się zmęczył biegiem.

Maks i Will wstali z miejsc i podeszli do niego.

- Alfo, zaatakowano nas od strony południa - powiedział i popatrzył na Maksa.

Alfo? Co to ma znaczyć. Może to jakieś przezwisko z czasów licealnych. Potem go spytam i się dowiem.

-  Zawołaj mężczyzn i idziemy to sprawdzić.

Chłopak wybiegł z domu a my zostaliśmy sami.

Will odwrócił się do mnie z troską w oczach.

- Obiecaj, że tu zostaniesz i nie wyjdziesz nigdzie sama. 

- Najpierw powiedz co się dzieje - powiedziałam.

Will westchnął, ale nic mi nie powiedział.

- Musimy załatwić coś ważnego. A ty musisz tu zostać - powiedział Maks - Za niedługo  wrócimy i ci to wytłumaczymy.

- Dobrze poczekam - powiedziałam.

Wybiegli z domu, przed nim było już parę osób. 

No i zostawili mnie samą. Ich strata sama obejrzę resztę filmu zajadając się popcornem. 

Usiadłam na sofie i zaczęłam dalej oglądać.
Jednak nie mogłam się skupić bo ciągle martwiłam się czy nic im się nie stanie. Ta sprawa, o której nic nie wiem wydawała się być ważna dla nich. Może im coś grozić.


***


Już jest wieczór a ich nadal nie ma. Myślałam o tym aby wrócić do domu, ale przypomniało mi się, że przecież zabronili mi.

Wyszłam do ogrodu aby się przewietrzyć, gdy usłyszałam jakieś skomlenie dochodzące z pobliskiego lasku.

Niewiele myślą poszłam w tamtym kierunku. Było ciemno, ale udało mi się o nic nie potknąć.

Obok drzewa leżał młody wilczek. Jego łapka była zaczepiona o wnyk . Taki jak dla niedźwiedzi.

- Cześć mały - zaczęłam do niego mówić - Pomogę ci się wydostać.

Wzięłam gruby patyk aby wnyk się na nim zacisną. Wyciągnęłam mu łapkę z pułapki i włożyłam tam patyk. Mały zaskomlał, ale szybko odskoczył od pułapki.

- Już jesteś wolny - powiedziałam wesoło.

Wilczek popatrzył na mnie tak jakby mi dziękował. Było to bardzo urocze.

Z tego co wiem wilki chodzą stadami, więc niedaleko musi być jego rodzina. 

- Musisz iść do rodziny wilczku.

O dziwo posłuchał mnie i pobiegł w głąb lasu.

Było teraz jeszcze ciemniej niż wcześniej więc mało co widziałam. Zaczęłam iść w stronę domu. Gałązki drzew zahaczały o mnie i lekko raniły mi skórę rąk.

Zahaczyłam o wystający korzeń i przewróciłam się na ziemię. Na moje nieszczęście ręką natrafiłam na odłamek szkła i rozcięłam sobie skórę na nadgarstku.

- Cholera.

Wstałam powoli na nogi i zaczęłam iść dalej. Nagle po mojej prawej stronie pojawił się Will.

- Co ty tu robisz Emily? - zapytał.

- Pomogłam małemu wilczkowi bo się zranił - powiedziałam.

- Ty chyba też , chodź opatrzymy  to - powiedział szybko.

Poszliśmy w odwrotnym kierunku niż szłam ja.
Czyli pewnie nawet orientacji w terenie nie mam bo gdybym tam szła na pewno nie doszłabym do domu.  

Weszliśmy do łazienki. Will wyją apteczkę i podszedł do mnie.

- Chodź tu - powiedział.

Podeszłam trochę bliżej. Rana trochę krwawiła, ale nie było tak źle.

- Jak mogłaś wyjść pomimo zakazu, co?  - zapytał zły po skończeniu opatrywania mnie.

- Chciałam się przewietrzyć - odpowiedziałam.

Byłam lekko poddenerwowana tym, że tak na mnie naskakuje. Przecież nie zrobiłam tego specjalnie.

- To mogłaś sobie okno otworzyć a nie od razu wychodzić! - powiedział zły.

- Nie krzycz na mnie, przecież nie zrobiłam tego specjalnie.

Teraz się już zezłościłam na poważnie. Czułam jak krew mi w żyłach buzuje.

- No dobrze, przepraszam.

On myśli, że zwykłe przepraszam pomoże. Naskakuje na mnie a potem tylko przeprasza. No to są chyba jakieś żarty.

- Nie będziesz mi mówił co mogę robić a co nie - krzykłam.

Nagle w łazience zerwał się wiatr. Nie wiem skąd tu wiatr, może okno jest otwarte.

Włosy zaczęły mi latać nad głową. W oczach Willa widziałam zdziwienie i strach.

Nie wiem o co mu chodzi, ale nadal jestem na niego zła.

- Emily, skarbie , uspokój się- mówił do mnie łagodnie.

Wyciągną do mnie ręce co mnie jeszcze bardziej zezłościło.

Rzeczy na półkach zaczęły się unosić  i wirować koło mojej osoby.

Lekko się tym przestraszyłam, więc cofnełam się do tyłu. W odbiciu lustra zaówarzyłam, że moje niebieskie oczy zmieniły kolor na czarny.
Co jest grane? Spojrzałam spanikowana na Willa, który do mnie podchodził.

Nagle całą złość na niego znikła i poczułam się bardzo zmęczona. Nim zdążyłam się zorientować zjechałam plecami po ścianie na podłogę.

Zanim zemdlałam zobaczyłam twarz Willa, który pochylał się nade mną.


***

I oto jest i rozdział.

Jak myślicie, co się stało Emily?

Podwójne Wilcze Kłopoty Donde viven las historias. Descúbrelo ahora