It's been a long time

78 11 92
                                    

Word count: 4,1k

Z momentem wkroczenia na oślepiająco lśniącą posadzkę, która miała układ klasycznej szachownicy, zdał sobie sprawę, że właśnie przedstawia swoje przedsiębiorstwo, a jeśli coś pójdzie nie tak, natychmiastowo zostanie zwolniony. Przynajmniej tak wyglądały jego czarne jak smoła przeczucia. Kiedy zszedł z grzbietu Pegaza, jak to skrzydlatego konia przedstawił mu Chan czy też Eros, miał ogromną ochotę schować się za jego szerokimi plecami i już się zza nich nie wyłaniać. Miał dość tego dnia, mimo że trwały właśnie walentynki, które tak bardzo przecież uwielbiał. Może za rok weźmie sobie wolne? To byłą kusząca myśl, zważywszy na to, że nie spotkałby już tego głupiego amorka. To znaczy, kupidyna. Mimowolnie bardzo się jednak martwił. Co ta strzała mu zrobiła? Bo chyba nic nie powinno się mu stać, jako istocie nieśmiertelnej, prawda? Felix miał taką nadzieję, choć z każdym kolejnym krokiem dygotał coraz bardziej. Niesamowicie pragnął złapać Banga za ramię, żeby tylko poczuć się w jakiś sposób nieco mniej samotny w tym całym bałaganie, jaki narobił przeszło pół godziny wcześniej podchodząc do wysokiego, posiadającego podejrzaną plakietkę blondyna. I chociaż Eros zapewniał go, że Hyunjin sam zapewne by to zrobił i prędzej czy później oni dwaj by się pobili, Lee nie był co do tego taki przekonany. Zdawało mu się, jakby mówiono mu to tylko dla otuchy.

Rozejrzał się po zaiste obszernym pomieszczeniu. Wydawało mu się, jakby w ciągu tego krótkiego lotu przenieśli się do nieba. Filary wyglądające na typowy styl joński* wyrastały z posadzki i zamiast stykać się z jednolitym sklepieniem, zderzały się z gęstymi, kłębiącymi się chmurami. Ten "pokój" czy "gabinet" wyglądał bardziej jak pomieszanie boskiej sali tronowej na szczycie Olimpu i czegoś w rodzaju sali audiencyjnej z głębokimi nawiązaniami do baroku. Doprawdy, ciekawe, co Olimpijczycy przeżywali w tamtym czasie, że tak mocno odnosili się do tamtego okresu. Jednym z najbardziej zapierających dech w piersiach elementów tej bogato zdobionej sali było lewitujące sklepienie, które przedstawiało przewspaniały obraz gromad kupidynów w postaci małych aniołków. Oni chyba naprawdę tęsknili za czasami, gdy mogli mieć skrzydła, a Felix nie mógł zaprzeczyć - to rzeczywiście wyglądało na wygodny dodatek do życia. Na końcu sali zobaczył coś jeszcze bardziej oniemiającego. Na biało-złotym szezlongu leżał bokiem zgrabny mężczyzna, który widocznie był okropnie znudzony magazynem, jaki właśnie przeglądał. Fioletowa grzywka spadała mu na blade czoło. Jego włosy poskręcane w lekkie loki sprawiały wrażenie, jakby falowały, mimo że w pomieszczeniu nie było przeciągu. Sam zdawał się nie zauważać swoich nowoprzybyłych gości.

- Czy my... Jesteśmy na Olimpie? - Felix zapytał cicho Erosa, którego dyskretnie pociągnął za rękaw różowej marynarki, przez co obaj stanęli. To wszystko wyglądało tak magicznie, że spokojnie uwierzyłby, że tylko śni. Tak, niestety, nie było, więc miał teraz ostatnie chwile na przygotowanie wyjaśnień swojego nieprzemyślanego zachowania. No, i zadanie pytania, co się stało z Hyunjinem, skoro zabrano go aż tu.

You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: Feb 19, 2022 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

❝𝓬𝓾𝓹𝓲𝓭'𝓼 𝓪𝓻𝓻𝓸𝔀❞|#𝓱𝔂𝓾𝓷𝓵𝓲𝔁Where stories live. Discover now