Rozdział II

102 8 4
                                    

Kiedy podlała wszystko, dała konewkę obok domu, zamknęła bramę wjazdową na jej posesje. Podeszła do domku drzwi i weszła – jak ten czas szybko leci zaraz się ściemni. – podeszła do okna, patrząc na bawiące się dzieci – ile ja bym dała, aby znów być dzieckiem. – złożyła ręce delikatnie pod brzuchem, otworzyła okno i odsunęła się podchodząc do czajnika, który zalała wodą i wstawiła wodę. Podeszła znów do okna, siadając na parapecie, usłyszała po chwili wołające mamy dzieci, już była 20 godzina, słońce dopiero zachodziło wiaterek ciepły zawiał, dotykając policzki polki. Zamruczała kobieta, niektóre młode słowianki patrzały się na nią krzywo, bo jednak domek sam w sobie nie był jakiś duży czy śliczny, od strony ogródka ściana była zarośnięta bluszczem, sam dom był biały, a dach czarny. Niektóre na nią kobiety wołały wariatka czy może czarownica, będąc nadal w „biedzie”, gdyż ona sukni to nie miała jak inne „szlachcianki”! Nie miała falowanej, zazwyczaj biała prosta pasowała na Polce co dawało jej uroku i jej buty! Ha każda miała szpilki, a ona boso! Co dość kobiety obrzydzało, że Polka nie umie założyć buty lub że jej nie stać na butki. Ale Polka niebyła taka głupia czy biedna miała buty, ale przy swoim domku i nie podał jego wolała chodzić boso czuła się wtenczas wolna poza tym kiedyś nikt nie miał problemu z tym, a teraz wręcz kobiety krzywo się przyglądają Polce. Kiedy woda się zagotowała dziewczyna zalała kubek herbaty i postawiła obok okna, aby troszkę się ochłodziła, a sama ona polazła do łazienki się umyć. Po 20 minutach Polka wyszła z łazienki, umyta, jak i ubrana w piżamę, zamknęła okno biorąc herbatę do siebie. Polazła do swojego pokoju już po chwili w nim, będąc – jutro będzie trzeba do sklepu kupić znów zapasy i do pracy o 16 MMH. – wzięła łyka zadowolona – w sam raz, nie za ciepła, nie za zimna po prostu idealna herbata. – wypiła i odstawiła kubek, zgasiła światło, położyła się okrywając pościelą. – zimna, najlepsza . – Polka była w niesamowitym humorze, ale już po chwili spała cicho pochrapując.
×06.30×
Słońce zaczęło razić polki oczy, z czego ta się wzbudziła, wstawiając z łóżka, ziewnęła – dzień dobryyy. – uśmiechnęła się. Przeciągnęła się i podeszła do okna, otwierając je, podeszła szybko do szafy, wyjęła ciuchy, zakładając je . – MMM trzeba do miasta, czemu nie jestem królewną, bym miała służbę, która by za mnie chodziła do tego cyrku! – lekko oburzona zeszła na dół, uszykowała sobie koszyk i listę zakupów, założyła pantofle. Wychodzi z domu, zamknęła drzwi – ech pa pa domku zaraz będę…- poszła w stronę miasta powoli, zaczęła cicho nucić, dzieci już biegały po polanach, bawiąc się w berka lub chowanego, wozy z dowozami na rynek już jechały zawieść towar dla osób sprzedających czasami ktoś woźnicą jechał, a czasami jakieś busiki. Przekroczyła próg miasta i zaczęła się rozglądać, po chwili wpadła na jakiegoś strażnika miasta – Co ty wyprawiasz kobieto!? Nie umiesz chodzić!?- wstał i odsadzał szybko, Polka powoli wstała, otrzepała spodnie. Wzięła koszyk – zajebiście, trafiłam na tego starego co jest na mnie cięty…- idzie do piekarni, wchodzi zaczyna się rozglądać, piekarz uśmiechnął się i rzekł – Witam! Wszystko jest świeże jak zawsze. – mrugnął, Polka się uśmiechnęła się i kiwnęła głową. Podeszła do chleba, wzięła z 2 bochenki chleba z rzepakiem i podeszła do kasy oczywiście, płacąc, jak jej przystało. Wyszła z piekarni oczywiście w koszyku, miejąc bochenki, idzie do warzywniaka.
30 minut potem, polka już wracała było jej ciężko, ale wytrzyma tę drogę do domu, po chwili usłyszała znajomy głos mężczyzny, zauważyła Rosjanina, który jechał na swoim rumaku w jej stronę. Dziewczyna odsunęła się, a Rosjanin zaraz już zwolnił rumakiem, będąc obok polki – witam panienkę, jak się panienka trzyma? Wyspana i gotowa na dzisiejszy dzień? – Polka widziała w nim dobrego mężczyznę, ale nie powinna także pochopnie tak mówić, nie znając jego drugie oblicza, które ma lub nie. Lekko się skłoniła – dzień dobry, jest dobrzee i co tak pan wypytuje? – uśmiechnęła się chytrze w stronę mężczyzny. Rosjanin lekko się podśmiał – hash! No wie panienka trudno nie zapytać takiej ślicznej kobiety jak mija jej poranek, aż wstyd! – uśmiechnął się ciepło i zeszedł z konia – dziś wpadnę do panienki, jeżeli można i chciałbym także się dowiedzieć, jak pani ma na imię, nom stop mówimy do siebie jak dwa nieznajome kruki, które tylko kraczą i odlatują dość szybko zakańczając to co zaczynali…- Polka lekko się zarumieniła i poprawiła włosy – mam na imię Polska MNH, a ty? – zapytała, chociaż, wiedząc jego imię, zrobiło się jej głupio. Rusek to zauważył, wziął jej dłoń i cmoknął – spokojnie Rosja jestem i bardzo masz śliczne imię. – odsunął się delikatnie – będę uciekał, muszę coś załatwić myślę, że o 13 wyrobię się. – wsiadł na konia – więc żegnam cię polsko uważaj na siebie! – odjechał a Polska delikatnie zmrużyła oczy, uśmiechając się, idzie do domu.

-----------
W IV rozdziale zacznę już oddzielać dialog od pozostałości.

Ruspol - Ty i Ja Where stories live. Discover now