ROZDZIAŁ 7

35 1 0
                                    

„I'm guided by sunlight
And the stars are bright at night
And if the wind is on my side
Yeah I will make it"

- Pani Agnieszko, mam powtórzyć jeszcze raz?
- Bardzo bym prosiła, bo chyba nie do końca rozumiem, o co konkretnie pan pyta.
- Zadałem pani proste pytanie: czym różni się doktryna neoliberalna od libertarianizmu? - w głosie mojego wykładowcy dało się wyczuć już odrobinę zniecierpliwienia. Ale mnie oba te terminy nie mówiły kompletnie nic.
- Więc, przedstawiciele neoliberalizmu uważali, że... - myślałam, że jakoś wybrnę z tego, improwizując, ale chyba się przeliczyłam. Boże, czemu mój mózg zachowuje się tak, jakby był całkiem odłączony od zasilania? Za cholerę nie znałam odpowiedzi na to pytanie. Cóż, musiałam się poddać, nie było sensu dalej w to brnąć.
- Niestety nie wiem, profesorze - powiedziałam cicho i spuściłam wzrok. Czekałam na jego reakcję. Pokręcił tylko zrezygnowany głową, po czym dodał:
- Naprawdę, nie pytam rzeczy trudnych. Jestem zaskoczony, że akurat pani nie potrafi udzielić mi prawidłowej odpowiedzi. Z tego, co pamiętam, zawsze wykazywała się pani aktywnością, zarówno na wykładach, jak i na ćwiczeniach - westchnął, a ja nadal stałam przed nim z wzrokiem wbitym w podłogę. Czułam się okropnie.
- Niestety, nie mogę w tym wypadku zaliczyć egzaminu na ocenę pozytywną. Zapraszam za tydzień o tej samej porze.
- Rozumiem, do widzenia - chciałam jak najszybciej opuścić to pomieszczenie. Niemal wybiegłam z sali i w mgnieniu oka byłam już na zewnątrz.
Super, dopiero pierwszy egzamin, a już go oblałam. Pierwsza w życiu sesja zapowiadała się obiecująco od samego początku. Ale wiedziałam, że to ja zawaliłam. Miałam trochę zaległości z wiadomego powodu i zamiast je nadrobić, głupio liczyłam na łut szczęścia. Miałam wrażenie, że ostatnio całkiem mnie ono opuściło. Albo po prostu tak sobie wmawiałam. A może te studia były w ogóle złym wyborem? Sama do końca nie wiedziałam, co mam o tym wszystkim sądzić. Może dziś po prostu nie był mój dzień.
Przeszłam kawałek do najbliższego przystanku i wsiadłam w pierwszy lepszy autobus, mając nadzieję, że akurat jedzie on tam, gdzie potrzebuję dojechać. Po dzisiejszym dniu, chociaż nie minęła nawet jego połowa, miałam serdecznie dość i szczerze mówiąc, miałam już wywalone na wszystko inne. Wiedziałam jednakże, że naprawdę muszę wziąć się za siebie i to już od teraz, bo inaczej mogę nawet wylecieć z uczelni.
Zajęłam jedno z miejsc w o dziwo bardzo pustym jak na kurs o tej godzinie pojeździe i sięgnęłam po telefon. Na ekranie widniała wiadomość od Konrada, dostarczona kilka minut temu.

Jak ci poszło? Zdałaś?

Taa, wiedziałam, że będzie o to pytał. Miałam nadzieję, że mimo wszystko będę mu mogła przekazać dobre wieści, ale niestety tak nie było.

A wiesz, czym się różni libertarianizm od neoliberalizmu?

Odpowiedziałam pytaniem na pytanie, chcąc poudawać, że dopisuje mi dobry humor. Ogromnie żałowałam, że nie mogłam zobaczyć jego miny, gdy przeczytał tę dziwną wiadomość ode mnie.

Nie wiem, co to w ogóle za pytanie?

Ja też nie wiem, więc chyba domyślasz się wyniku egzaminu :,)

Przez moment nawet poczułam się trochę lepiej, ale w tym momencie okazało się, że autobus skręcił w przeciwnym kierunku, niż zakładałam, więc musiałam wysiąść na najbliższym przystanku i zapieprzać przez niemal pół miasta z tamtego miejsca na dworzec autobusowy. Cudownie po prostu. Szłam sobie bardzo wolnym krokiem, bo stwierdziłam, że i tak nie mam się gdzie spieszyć. Po drodze przyglądałam się twarzy każdej mijanej osoby, zastanawiając się, czy oni wszyscy też mają takie porąbane życie jak ja, ale zdałam sobie sprawę, że większość z nich ma zapewne dużo gorsze problemy ode mnie. Przechodziłam właśnie niedaleko budynku firmy i przeszło mi przez myśl, czy nie wpaść tam z krótką wizytą, ale za moment uznałam, że to nienajlepszy pomysł. To wręcz byłoby głupie zjawić się tam bez konkretnego powodu. Znaczy, ja akurat konkretny powód miałam, gdyż już chyba od dwóch tygodni nie widziałam się z Konradem i naprawdę zobaczenie się z nim nawet przez krótką chwilę z pewnością polepszyłoby mi nastrój. Jednak myśląc logicznie, ogarnęłam, że przecież z całą pewnością będzie on zajęty. No i jeszcze szefowa. Pół biedy, gdybym akurat miała to szczęście i jej tam nie zastała. Ale w przeciwnym razie byłaby to sytuacja patowa. Przecież, jak wiadomo, nie miała pojęcia, że jesteśmy w związku, a gdyby się o tym tak nagle dowiedziała... Jeny, nie! Nawet nie potrafiłam sobie wyobrazić, jak bym się wtedy zachowała i tak dalej. Już ostatecznie do mnie dotarło, że nie ma co się w to pakować. W tym momencie właśnie otrzymałam kolejną wiadomość. Widocznie dopiero teraz znalazł czas, żeby mi odpisać.

Do następnego lataWhere stories live. Discover now