ROZDZIAŁ 12

29 2 0
                                    

„You put all your faith in my dreams
You gave me the world that I wanted
What did I do to deserve you?"

W pociągu nie czuje się wcale prędkości. Można jechać 160 na godzinę, a i tak wydaje się, że jest to powoli. Do takiej konkluzji doszłam pod koniec prawie dwugodzinnej podróży, chyba najgorszej jak do tej pory. Skupiałam się na tak durnych rzeczach, że przez chwilę pomyślałam nawet, że oszalałam. Ale czy wobec tego, co się wydarzyło przed ledwie kilkoma godzinami, było to dziwne? Nie sądzę.
Wysiadłam z pociągu. Przy wychodzeniu na dodatek potknęłam się i mało brakowało, a noga wpadłaby mi w tę szczelinę między wagonem a krawędzią peronu. Jak nieszczęścia, to nigdy na jednym się nie kończy. Nigdy.

Głupio to zabrzmi, ale to, co planowałam zrobić w dalszej kolejności, opierałam na scenariuszach ze znanych mi filmów, dosłownie. Dlatego teraz niemal biegłam do najbliższego szpitala, który nie był nawet tak daleko od dworca kolejowego. Przed kilkoma minutami wyczytałam w jakimś artykule, do których placówek przywieziono najwięcej rannych. Oczywiście, jak zwykle bywa w takich przypadkach, uruchomiono specjalną infolinię dla bliskich osób poszkodowanych w katastrofie i nawet próbowałam ze 3 razy dodzwonić się pod podany tam numer, ale cały czas był on zajęty. Czego innego mogłam się spodziewać? Pozostało mi tylko rozpocząć poszukiwania na własną rękę.

Dotarłam pod budynek szpitala. Pierwsze, co zauważyłam, to spora grupka ludzi zgromadzona przed wejściem. Domyśliłam się, co to za ludzie. Niektórzy płakali, inni palili papierosy jeden za drugim. Jeszcze inni po prostu obejmowali się w geście współczucia. Przeszłam obok nich, kierując się od razu do wejścia. Wszystko, co robiłam, robiłam automatycznie. W momencie znalazłam się przy recepcji w izbie przyjęć. Zapytałam pierwszej z brzegu siedzącej tam pracowniczki, czy nie przywieźli tutaj pacjenta o takim i takim nazwisku. Pośpiesznie dodałam, że chodzi o tę katastrofę, ale kobieta chyba nie potrzebowała nawet tej wzmianki, gdyż po samym brzmieniu mojego głosu i wyrazie twarzy poznała, że jestem roztrzęsiona. Nic nie odpowiadając, zerknęła na jakąś listę, gdzie miała chyba wypisane nazwiska wszystkich rannych z wypadku przywiezionych do szpitala. Po chwili odparła mi, że niestety, ale na jej liście nie figuruje nikt o takim nazwisku. Przez sekundę czułam, jak serce staje mi w gardle, ale szybko się opamiętałam i dotarło do mnie, że przecież jeszcze nie mogę stracić nadziei, to dopiero pierwszy szpital, przecież mogli przywieźć go gdzie indziej!

Wybiegłam z budynku i szybko zerknęłam do komórki, żeby znaleźć adres kolejnego. Włączyłam nawigację i bardzo szybko udałam się w kierunku następnej placówki. Trochę mi ten „spacer" zajął, ale w gruncie rzeczy nawet nie liczyłam teraz czasu, jaki upływał pomiędzy każdą kolejną czynnością, jaką wykonywałam. Dobra, dotarłam na miejsce. Zrobiłam dokładnie to samo, co kilkanaście minut wcześniej, tyle że tym razem nie mogłam ominąć tłumu ludzi, który zgromadził się pod okienkiem rejestracji. Myślałam, że zaraz tam oszaleję, ale po chwili zauważyłam, że nie tylko ja jedna chcę jak najszybciej dowiedzieć się, czy nie leży tutaj ktoś z moich bliskich. Może to głupie, ale jakoś mnie to uspokoiło, przynajmniej prowizorycznie. Kiedy zapytałam już babki z recepcji o Konrada, nie licząc nawet na to, że okaże się, że jest właśnie tutaj, w tym szpitalu, tak samo spojrzała na jakąś listę, przeleciała przez nią wzrokiem chyba ze 2 razy, aż w końcu odezwała się:
- Przykro mi, ale nie mam takiego nazwiska na liście.
Kiedy po tych słowach chciałam już obrócić się na pięcie i odejść od okienka, dodała jeszcze w pośpiechu, żeby mnie zatrzymać:
- Ale niech pani zaczeka. Mamy tutaj jeszcze 3 osoby, przy których ratownicy nie znaleźli żadnych dokumentów, więc na razie nie znamy ich tożsamości.
- To znaczy, że... - zaczęłam, ale nie dała mi dokończyć.
- Niech pani pójdzie ze mną - wstała, a ja zrobiłam tak jak mi kazała.

You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: May 06, 2023 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

Do następnego lataWhere stories live. Discover now