– ... i wtedy to coś chlapnęło ogonem, aż ojciec wpadł prosto do wody – Dean zanosił się śmiechem, opowiadając kolejną historię z dzieciństwa.
– Pamiętam! Nie mogliśmy się na siebie patrzeć, żeby się nie roześmiać i go nie zdenerwować!
– Do tej pory nie wiem, co to mogło być... Jeśli w tym jeziorze pływają takie potwory, to może powinniśmy trzymać się z daleka i nie stać się obiadkiem. – Starszy Winchester powiódł wzrokiem po tafli jeziora w oddali i odruchowo zwrócił się w stronę Casa. Anioł oddalił się, aby z zainteresowaniem obserwować kolonię dzikich pszczół w jakimś starym pniu.
– A więc ty i Cas, co? – zagadnął go nagle Sam. Musiał zwrócić uwagę, jak na niego patrzył.
– Na to wygląda – odpowiedział Dean, siląc się na lekki ton, a jednocześnie spinając niemal wszystkie mięśnie.
– Dean, czy jesteś pewien, że tego właśnie chcesz?
– O co ci chodzi? – spodziewał się niekomfortowej rozmowy, ale nie tego rodzaju niekomfortowej.
– On jest aniołem – szepnął młodszy mężczyzna konspiracyjnie. – Czy to, co was łączy jest dla ciebie tak samo poważne, jak dla niego?
Stwierdzenie, że Dean o tym nie myślał, byłoby kłamstwem. Pytanie Sama sprawiło, że bagatelizowane wątpliwości zaczęły robić się poważniejsze.
Dean przecież słynny był ze swoich jednonocnych i, dobra, kilkunocnych też, podbojów, a ostatni raz zakochał się... prawdopodobnie jako nastolatek. Skąd mógłby mieć pewność, że to, co czuje do Casa jest czymś więcej niż tylko ciekawością i pożądaniem?
Czy fakt, że nigdy nie czuł się w ten sposób z nikim innym wynika, że naprawdę znowu jest zakochany, czy po prostu nigdy nie był w takiej sytuacji z drugim facetem?
Widząc zmarszczone brwi brata, Sam westchnął.
– Po prostu się martwię. Nie chciałbym, żeby ktoś wyszedł z tego zraniony.
Ktoś czyli Cas.
Bo Dean zaspokoi ciekawość i żądzę i znowu zacznie interesować się losowymi blondynkami spotkanymi w barze.
Mężczyzna mimowolnie spojrzał na anioła, zainteresowanego owadem na jakimś liściu.
– Wiem. Nie wiem. – Zdenerwowany Dean potarł dłońmi twarz. – Dam sobie radę. Coś wymyślę, nie martw się – dodał szybko, bo usłyszał kroki zbliżającego się do nich Casa.
– Dzikie pszczoły. Stworzenia na Ziemi nigdy nie przestaną mnie fascynować. Złowiliście już coś? – Sam pokazał mu zardzewiałą puszkę po piwie. – To dlaczego w ogóle wędkujecie?
– Pewnie za głośno gadamy. Ale to nic, przecież wypuszczamy złapane ryby – wyjaśnił młodszy łowca. – I tak nie mielibyśmy co z nimi zrobić.
– No i nie możemy ryzykować, że któraś z nich wciągnie nas pod wodę, jak ojca. – Dean wstał z pomostu i skoczył do wody. – Chodź, Cas, ścigamy się do tamtej polany!
Wypoczynek dla obydwu braci oznaczał coś innego: dla Deana były to wygłupy w wodzie, spanie pod namiotem w potencjalnie niebezpiecznych warunkach i jedzenie słabych kanapek. Skoro Sam wolał czytanie książki w cieniu, to być może wolał rzeczywiście coś złowić. A nigdy mu się to nie uda, skoro wszyscy będą stać na pomoście i rozmawiać.
Tym razem to Dean dopłynął jako pierwszy do wskazanego miejsca. Być może dzięki wcześniejszemu startowi, a być może dzięki wrodzonemu talentowi – kto wie? Nie odwracając się na anioła, podciągnął się na brzeg i ułożył w wysokiej trawie.
Tak przyjemnie było poczuć na mokrych plecach zimne źdźbła. Czując gorące promienie słońca wysuszające kropelki wody na brzuchu i nogach, położył dłonie pod głowę i zamknął oczy.
Po chwili dźwięki znad wody ucichły, a trawa obok niego zachrzęściła. Spod rzęs widział anioła siadającego obok. Pochylił się i wyciągnął do łowcy dłoń.
CZYTASZ
Słońce i woda ❣ Destiel
FanfictionDean i Sam postanawiają spędzić upalny dzień nad jeziorem, nad które przed laty zabierał ich ojciec. Wkrótce dołącza do nich Castiel, aby porozmawiać o tym, co stało się poprzedniego dnia.