Część VI - Everything Turns Black

149 15 2
                                    

(( P.W. - Jeff ))

Sanguy może i nie jest dla nas zagrożeniem, ale muszę być ostrożny. Shadower to inna sprawa, a wiem, że jest niedaleko. Przesyła informacje od Skroll'a dla Sanguy'a, więc może tu być w każdej chwili. Takim samym zagrożeniem okazuje się też bardzo zaufana naszej grupie osoba...

W pierwszym momencie nie mogłem w to uwierzyć, ale wszystko okazało się jasne... To prawda... Skroll i jego Proxies chcieli nam pomóc, ale nie możemy im ufać. Kiedy się nie zgodziłem, powiedzieli, że zginiemy razem z nim...

Nie wiem, co robić. Nie mogę po prostu o wszystkim powiedzieć reszcie, ale kiedyś to i tak wyjdzie na jaw... Chcę ich chronić, to moja rodzina, ale nie wiem jak...

Nie chcę też, żeby Cassie tak bardzo przywiązywała się do Deuce'a. Znam go i wiem, że to nie jest zły człowiek, ale jest kontrolowany przez Skroll'a i nie jest do końca świadomy tego, co robi. Jeżeli Cassie się coś stanie, Deuce będzie dla mnie pierwszym podejrzanym. Zawsze.

(( P.W. - Sanguy ))

"Jak to się stało...?" - spytała Cassie.

"Co?"

"Jak zostałeś mordercą...?"

To pytanie nieco mnie zaskoczyło. Miałem nadzieję, że do tego nie dojdzie, ale najwyraźniej muszę wrócić do przeszłości, o której chciałem zapomnieć.

(( P.W. - Sanguy - RS ))

Kiedy miałem 3 lata, moja matka zginęła w wypadku samochodowym. Zostałem pod opieką ojca, który dwa lata po śmierci matki w akcie desperacji popełnił samobójstwo.
Trafiłem do domu dziecka. Nie był to jednak normalny dom dziecka... Pracownicy nie starali się pomóc podopiecznym, raczej za wszelką cenę starali się zniszczyć ich życie jeszcze bardziej. Byliśmy bici, szantażowani, dręczeni...
Kiedy stawałem w obronie moich przyjaciół, za każdym razem kończyłem z pociętymi rękami. W tych momentach nie myślałem o sobie, chciałem jedynie chronić resztę. Nie mogłem dłużej patrzeć, jak cierpią.
Kiedy miałem 12 lat, do domu dziecka trafił również 12-letni chłopak i jego 6-letnia siostra, których rodzice zostali aresztowani za morderstwo. Danniel i Alice to były dwie, szczególnie spokojne osoby. Danny i ja zaprzyjaźniliśmy się po jakimś czasie. Musiałem powiedzieć mu o wszystkim, co się tu działo. Był tym przerażony. Oboje postanowiliśmy zebrać wszystkich i uciec.
Kiedy byliśmy już o krok od ucieczki, złapali nas.
Po tej kaźni zginęła jedna dziewczynka...Alice...
To nie był planowany efekt. Pracownicy szantażowali nas, żebyśmy skłamali przed policją. Musieliśmy zeznawać, że Alice trafiła do domu dziecka w tak złym stanie, że nie dało się już nic zrobić.
Nie mogłem sobie wybaczyć tego, że nie powiedziałem prawdy. Gdybym nie był takim tchórzem i zeznał prawdę, nikt nie musiałby już cierpieć.
Każdej nocy widziałem w śnie czarną sylwetkę Alice. Jej oczy były białe i świeciły, a z oczu lały się łzy. Powtarzała w kółko coś w stylu:
"You will never be forgiven"
"You're a liar"
"You left all of us for death"
"Do not"
Za każdym razem tak samo, to nigdy się nie kończyło. Zacząłem widzieć ją również za dnia. Stała w kącie i powtarzała "Kill them". To było nie do zniesienia. Często patrzyłem na nią tracąc zmysły i myślałem jedynie o jednym - zabijaniu. Nawet Danny zaczął się mnie bać.
Jednej z nocy nie mogłem spać. Głosy w głowie kazały mi zabić wszystkich. Nie kontrolowałem tego, co robiłem. Poszedłem do kuchni, zabrałem z tamtąd nóż i poszedłem korytarzem do pomieszczenia dla pracowników. Zabijałem ich jedno po drugim. Za każdym razem lało się coraz więcej krwi, a ja coraz bardziej pogrążałem się w mroku...
Po zamordowaniu wszystkich pracowników to nadal mi nie wystarczyło. Zacząłem zabijać swoich własnych przyjaciół, wszystkich po kolei.
Nadszedł czas na ostatnią osobę. Został jedynie Danny. Kiedy zobaczył mnie całego we krwi i z nożem w ręku, z jego oczu ulało się kilka łez. Powiedział, że nadal widzi we mnie swojego przyjaciela. Tego dobrego mnie.
Tak więc przyłączył się do mnie jako morderca.

(( P.W. - Cassie ))

Deuce miał straszną przeszłość... Może nie powinnam o to pytać...

Westchnęłam i poszliśmy dalej w ciszy. Po jakimś czasie Deuce stwierdził, że lepiej byłoby wracać, więc poszliśmy spowrotem do rezydencji.

(( P.W. - Sanguy ))

Kiedy wróciliśmy do rezydencji, od razu skierowałem się do mojego tymczasowego pokoju. Zamknąłem za sobą drzwi i podszedłem do okna opierając się o parapet. Wszystkie wspomnienia wróciły, to znowu się zaczyna... Znowu nie jestem sobą...

"Deuce...?"

Od razu poznałem głos Alice... Odwróciłem się gwałtownie w jej stronę. Zacząłem oddychać szybciej, bałem się. Alice podeszła do mnie bez słowa. Powoli od niej odchodziłem, próbując jej uniknąć. Poczułem jak łzy spływały mi po policzkach. Kiedy jedna z nich spadła na podłogę, zauważyłem, że to wcale nie łzy... To krew wylewała mi się powoli z oczu.

Alice wciąż podchodziła do mnie. Wycofywałem się powoli, aż w końcu trafiłem w kąt pokoju. Stałem w bezruchu i patrzyłem jej prosto w oczy. W końcu zsunąłem się na podłogę. Alice stanęła przede mną i przechyliła głowę.

"Nigdy ci tego nie wybaczymy" - powiedziała, po czym znowu zapanowała cisza.

Za nią pojawiło się 7 czarnych sylwetek. Wszyscy mieli świecące, białe oczy i wszyscy płakali. Wpatrywali się prosto w moje oczy. Zacząłem się trząść.

W tym momencie do pokoju weszła Cassie w towarzystwie jakiejś dziewczyny. To, co widziałem przed sobą... Moje ofiary... Nie zniknęły. Byłem jak w transie. Nie potrafiłem nic zrobić, a z moich oczu lało się coraz więcej krwi.

"Deuce, co się dzieje?! Deuce!!"

------------------------

Hej wszystkim~
Tak na początek - RS to skrót od retrospekcji, jakby co ;)
Ehm, głupio się przyznawać, ale powoli kończą mi się pomysły... To znaczy... Wiem, co ma się wydarzyć, ale nie wiem, jak to ciekawie napisać, w tym sensie ;-;
Um, to chyba wszystko, co chciałam napisać... Nie powiem Wam na razie kim okazał się zdrajca w Slenderverse, ale pewnie się domyślicie zanim zdążę to opisać XD
Dzięki za wszystkie wyświetlenia i pozytywne oceny, jesteście super~

Find Your Way OutWhere stories live. Discover now