35.Konfrontacja.

114 8 0
                                    

Szłam przed siebie cały kawał drogi, rozmyślając nad tym co się stało przez chwilą. Jestem wampirem! Cholera jestem wampirem! Cały czas nie mogłam w to do końca uwierzyć.
Szłam tak i szłam gdy nagle znalazłam się przed...rezydencją Mikaelsonów! Znowu? Szczerze lekko bałam się tam wchodzić, bojąc się że ten sen pryśnie. Ale miałam jeden powód dla którego musiałam tam wejść. Otworzyłam więc drzwi i weszłam do środka. Przy fontannie stało rodzeństwo Mikaelsonów.

-Witam suki! Wróciłam!-krzyknęłam z radością, rozglądając się po ich zdziwionych twarzach. Zmierzyłam ich wszystkich wzrokiem, nie było tam tej osoby której szukałam.-Gdzie Nik?

-Ty żyjesz!-krzyknął Kol jako jedyny się odzywając, po czym podszedł do mnie i mnie objął.

-Okej...wystarczy psychopato jeden, bo zaraz znowu stronce życie.-odpowiedziałam lekko go od siebie odpychając.

-Ty?!-powiedziała Rebekha, wychodząc do przodu.

-Żyjesz.-dokończył Elijah.

-Matko jacy wy jesteście spostrzegawczy. Chyba mineliscie się z powołaniem, powinniście zostać detektywami.

-Jestem...-usłyszałam głos za plecami. Stanowczy, zły ton głosu. Uśmiechnęłam się, sama nie wiem dlaczego po prostu od tak.-Kim jesteś?!-zapytał groźnie, po plecach przeleciał mi dreszcz, miły dreszcz. Pokręciłam głową po czym się odwróciłam.

-Witaj Niklaus.-powiedziałam, odwracając się na pięcie. Nawet nie wiecie jakie było jego zdziwienie gdy mnie zobaczył. Chociaż nie powinno takie być, w końcu ile ja razu już umarłam. Policzmy: pierwszy raz podczas zmiany w wampira, drugi raz prawie nie zginęłam od ugryzienia wilkołaka, trzeci podczas płonącego domu, CZWARTY podczas walki z Lucienem, PIĄTY podczas postrzału, no i SZÓSTY teraz. Ja pierdziele! Coś jest że mną ewidentnie nie tak.

-Nie, to nie jest prawda! Nie żyjesz! Matka cię zabiła! Jesteś tylko w mojej głowie!-złapał się za głowę rękami i odwrócił bokiem. Przewróciłam oczami i podeszłam do niego.
Gdy znalazłam się naprzeciwko, położyłam swoje dłonie na jego i spokojnie, czuję ściągnęłam je na dół, po czym z całej siły wymierzyłam mu policzek.

-Gdy byłam ,,martwa"-zrobiłam gest rękami-miałam plan cię zabić, za twoją głupotę i wypruć ci flaki, a potem spakować je w ładne pudełeczko i wysłać jako prezent dla twojej siostry Fray-spojrzsłam na dziewczynę-bo to wszystko był jej pomysł, ale mam coś lepszego do zrobienia.-spojrzałam mu w oczy, po czym złapałam jego twarz,ustałam na palcach i jak głodna pijawka wczepiłam się w jego usta. Na początku chyba nie wiedział co ma zrobić, lecz po chwili oddał pocałunek. Złapał mnie za ręce na swojej twarzy, a po moim ciele przeleciał dreszcz. Matko jak mi go brakowało. Tak strasznie chciałam by ta chwila trwała w nieskończoność, chciałam by nie przestawał. Poczułam lekkie mrowienie dolnej części brzucha.
On lekko oderwał moje ręce od swojej twarzy. Odsunęłam się od niego, przerywając pocałunek, chłopak jeszcze chwilę miał zamknięte oczy, po czym spojrzał na mnie i przefiltrował mnie tym swoim pociągającym wzrokiem.

-Jak?

-A cholera wie. W końcu nikt w tym mieście nie zostaje nieżywy na wieczność. A poza tym jestem jak taka cholera, którą jak czegoś chce to to dostaje i nie da się jej spławić, jeżeli się przyczepie, to nawet śmierć mnie nie odczepi.-uśmiechnęłam się, gdy on swoją ręką, delikatnie przejechał po moim policzku, przegarniając moje włosy za ucho.

-Tak strasznie bałem się że straciłem cię na wieczność.

Things get complicated/Klaus MikaelsonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz