Rozdział 16

1.2K 49 4
                                    

Wracała do domu na trzęsących się nogach. Nie mogła uwierzyć w to na co się odważyła. Widywała Maksa na korytarzach szkolnych. Obserwowała go tak często, że doskonale wiedziała którędy najczęściej chodził. Nie raz widziała też Aleks. I doskonale zdawała sobie sprawę z tego, gdzie ta dwójka znika i co robi. Gdy pierwszy raz przypadkiem usłyszała o usługach świadczonych przez dziewczynę była w szoku, ale nie zmieniło to jej uczuć, które po cichu żywiła do Maksa. Przecież i tak nigdy nie miałaby u niego szans. To, że podkochiwała się w nim od dawna, nie miało żadnego znaczenia. Była dla niego niewidzialna, jak zresztą dla każdego, co miało swoje zalety. Uczniowie nie zwracali na nią uwagi, więc bez skrępowania przekazywali sobie wszystkie informacje i plotki w jej obecności. Stąd wiedziała, że śliczna blondynka była szkolną prostytutką, a obiekt jej westchnień — jednym z klientów. 

Całą drogę do domu odtwarzała w pamięci swoją dzisiejszą rozmowę z Maksem. Kiedy z niej zakpił sugerując, że jest chłopakiem, miała ochotę wpełznąć pod najbliższy kamień i zostać tam na zawsze. A gdy umówił się z nią na następny dzień, by porozmawiać o szczegółach ich układu, była tak zaskoczona, że nie wiedziała czy ma się śmiać czy płakać. Jakim cudem w ogóle wpadła na pomysł, żeby mu go zaproponować? I skąd wzięła na to odwagę? Nie miała pojęcia. Prawda była taka, że gdyby nie jej sytuacja, w życiu nie zdecydowałaby się na coś takiego. Nigdy nawet się nie całowała, a teraz miała robić rzeczy, na myśl o których czuła jak pocą jej się dłonie, a serce chce się wyrwać z piersi. 

Jej rozmyślania przerwał fakt, że nawet nie wiedziała kiedy, znalazła się na miejscu. Podniosła rękę i delikatnie zapukała do drzwi na parterze czteropiętrowego bloku. Otworzyła jej starsza pani, której pomarszczona twarz rozjaśniła się u śmiechu na widok dziewczyny 

— Dzień dobry, pani Moniko — przywitała się grzecznie. 

— Witaj Saro — odparła kobieta, zapraszając ją do środka. 

— Jesteś głodna? A zresztą nie odpowiadaj. Głupie pytanie. Zaraz zagrzeję ci zupę — powiedziała, prowadząc nastolatkę do kuchni. 

— Pani Moniko, nie trzeba i tak za dużo pani dla nas robi. Nigdy nie zdołam się odwdzięczyć za pani dobroć — protestowała, czując jak na myśl o jedzeniu burczy jej w brzuchu. 

— Siadaj moja droga i nie gadaj głupot. 

Staruszka stanowczo usadziła ją na krześle, a sama postawiła na kuchence nie duży garnek i włączyła palnik. 

— Sara! 

Poczuła jak ktoś wtula się w jej bok. Spojrzała w dół, prosto w piwne oczęta czteroletniego chłopca. 

— Cześć Antosiu — odpowiedziała, czule głaszcząc dziecko po głowie. — Jak ci minął dzień? Byłeś grzeczny? 

— Pani Noma mi dokucza — poskarżył się. 

— Antosiu — westchnęła. — Ile razy mam Ci powtarzać, że warzywa na obiad to nie dokuczanie? 

— Nawet brukselka? 

Tu ją miał. Sara nienawidziła brukselki.

— Nawet — odparła, dzielnie powstrzymując grymas obrzydzenia. — Pani Monika nam pomaga. Zajmuje się tobą, gdy ja jestem w szkole. Daje nam jedzenie. Tylko na nią możemy liczyć. Nie wolno grymasić tylko wszystko ładnie zjadać i grzecznie podziękować. 

— Nie musztruj go — upomniała ją kobieta ze śmiechem, sięgając po łyżkę i powoli mieszając zupę w garnku. — Dzieci nie lubią warzyw, tak po prostu jest. 

— Antoś powinien wiedzieć, że bez pani byłoby już dawno po nas. 

— To dziecko wie i widziało więcej niż powinien widzieć i wiedzieć czterolatek — westchnęła kobieta, sięgając po chochelkę i nalewając zupy do wcześniej przygotowanej miski. — Antoś, idź włącz sobie jakąś bajkę, daj siostrze zjeść w spokoju. 

Slutty & The BeastOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz