┍━☽【Cinq】☾━┑

2.6K 190 345
                                    


Niebo od samego rana było przysłonięte przez ciężkie, ciemne chmury, które wcale nie zapowiadały ładnej pogody. Koronami drzew targał dość silny wiatr, przez który było jeszcze chłodniej. Miałem wrażenie, że w powietrzu było jakieś napięcie, przez co podejrzewałem, że tego dnia powinienem był się spodziewać burzy. Najgorsza pogoda jaka mogła się trafić w piątek.

Ciepła bluza oraz kurtka, które miałem na sobie nie chroniły mnie do końca, dlatego odrobinę zmarzłem zanim udało mi się dotrzeć do szkoły. Po wejściu do budynku od razu zacząłem dmuchać w zmarznięte dłonie, które teraz były czerwone. Zresztą, sądząc po nieprzyjemnym pieczeniu, moja twarz wcale nie wyglądała lepiej.

Zrezygnowany udałem się do szatni, wzdychając pod nosem. Nie dość, że pogoda nie dopisywała to Felix nie czuł się najlepiej, przez co nie zjawił się w szkole. Zmarznięty i samotny, idealny początek dnia. Pociągnąłem nosem przez lekki katar i wziąłem dwie książki z szafki, by udać się pod salę.

Większość osób siedziała na ławkach lub pod ścianami, dlatego zatrzymałem się w małej odległości od nich, by zacząć przeglądać telefon. Nieco za bardzo się pospieszyłem, bo do lekcji pozostało dziesięć minut. Nie miałem zielonego pojęcia co ze sobą zrobić, dlatego w duszy przeklinałem Felixa za to, że nie uważał na to, co jadł.

Moja głowa wypełniła się czarnymi myślami, które były przepełnione strachem i niepewnością. Pewnie reszta klasy miała mnie za przegrywa, który nie miał przyjaciół poza piegusem. Musiałem wyglądać żałośnie, stojąc tak pod ścianą z telefonem. Zupełnie sam. Zacisnąłem lekko usta w cienką linię, próbując zatrzymać pociąg myśli. Za bardzo się przejmowałem.

Chociaż może wcale nie? Może serio tak myśleli?

Uniosłem wzrok znad telefonu, by rozejrzeć się niepewnie wokół, jednak szybko wróciłem nim do ekranu, udając, że jestem czymś bardzo zajętym. Nienawidziłem takich sytuacji, chciałem, żeby już się zaczęła lekcja.

– Jisungie! – wzdrygnąłem się na krzyk z drugiego końca korytarza.

Od razu spojrzałem w tamtym kierunku, a moje serce znalazło się w gardle, gdy zobaczyłem, że Minho wręcz biegł w moją stronę. Jego twarz rozświetlał szeroki uśmiech, a oczy lśniły, jak zawsze. Zaparło mi dech w piersiach na ten widok. On nie mógł być prawdziwym człowiekiem. Ludzie nie są tak doskonali.

– Cześć Sungie! – przywitał się wesoło, zatrzymując się krok przede mną.

– Cześć hyung. – odparłem nieśmiało, gdy nasze spojrzenia się spotkały. – Mogę ci w czymś pomóc? – dopytałem niepewnie, nie rozumiejąc czemu do mnie przybiegł.

– Nie, po prostu chciałem się przywitać. – zaśmiał się lekko i również oparł się ramieniem o ścianę. – Nie zgubiłeś gdzieś czasem swojego kolegi? – zaciekawiony przechylił głowę w bok.

Moje serce uderzyło mocniej. Zauważył, że trzymałem się z Felixem, co znaczyło, że naprawdę zwracał na mnie uwagę. I to dosyć często.

– Pochorował się troszkę. – przyznałem z nerwowym śmiechem, drapiąc się po karku.

– O, czyli jesteś sam dzisiaj? – od jego oczu biło takie ciepło, że czułem jak uginają się pode mną kolana. Z drugiej strony to pytanie... Na pewno zauważył jak żałośnie wyglądałem...

– Tak... – mruknąłem, spuszczając z zażenowaniem wzrok, ale zaraz podniosłem go na Minho, który dotknął mojego ramienia.

– Więc nie będziesz miał nic przeciwko jak pospędzamy razem przerwy, prawda? – uśmiechnął się szerzej z nadzieją w oczach.

Written love | MinsungOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz