Rozdział 9

46 2 4
                                    

- Jak to? - zapytał Yunho.

- Moi rodzice... są bardzo nietolerancyjni... - Wyjaśniłem zaczynając płakać.

- Ej, ale spokojnie… W kim się zakochałeś? - zapytał młodszy , a ja w odpowiedzi wskazałem głową na Sana.

Spojrzałem na parę. Jongho siedział zdziwiony, analizując co się właśnie wydarzyło, a Yunho się lekko uśmiechnął.

- Moi rodzice też tego nie tolerują… ale kocham Jongho mimo wszystko, więc się ukrywamy - powiedział Yunho uśmiechając się do najmłodszego i przy okazji też do mnie, co sprawiło, że zacząłem się uspokajać.

Westchnąłem patrząc na nich. Byli tacy szczęśliwi razem, czego nie można było powiedzieć o mnie.

Spojrzałem na Sana, nadal leżącego bez jakiegokolwiek ruchu. Dlaczego moi rodzice, w przeciwieństwie do mamy Sana, nie mogą zaakceptować tego, że ich jedyne dziecko woli partnera tej samej płci? No, dlaczego?

- Tak bardzo się o niego boję… - Mruknąłem przecierając twarz dłonią.

- Ja też… - Szepnął Jongho wtulając twarz w zagłębienie szyi Yunho.

- Chłopaki... Ja wiem… domyślam się i może to, co powiem, będzie złe, ale z twoich opowieści, słońce, wynika, że San jest silnym chłopakiem. Ma też dla kogo żyć. Więc wyjdzie z tego. Nie traćcie nadziei -Yunho zaczął nas pocieszać.

W południe wpadł jeszcze Yeosang, bo poprosiłem go, by przywiózł mi bluzę, ze względu na dość niską temperaturę oraz jakieś normalne jedzenie dla mnie i chłopaków.

Posiedział chwilę, a później wyszedł razem z chłopakami z sali, obiecując, że bezpiecznie wrócą do domu i dadzą mi znać jak będą już u siebie.

Oparłem się o barierkę łóżka na którym leżał San i delikatnie położyłem swoją dłoń na jego.

Uśmiechnąłem się na samą myśl o chwilach, które razem spędziliśmy, na momentach, w których mimo krótkiej znajomości pokazywał mi, jaki jestem dla niego ważny.

Mimowolnie poleciało mi kilka łez, które otarłem nie chcąc płakać i zasnąłem w tej samej pozycji.

Obudził mnie lekki podmuch wiatru. Rozejrzałem się i zauważyłem najpiękniejszy widok, jaki widziałem od kilku dni. Oczy Sana były w końcu otwarte, a na jego ustach widniał delikatny uśmiech.

- Obudziłeś się… - uśmiechnąłem się.

- No cóż... starczy tego spania. Ileż można? Jeszcze się wyśpię - zażartował San.

- Też racja. Pójdę po lekarza - chciałem wstać, ale poczułem dłoń Sana na mojej dłoni.


- Kocham Cię, Wooyoung... Wiem, że mówię to w dość dziwnych okolicznościach, ale chciałem powiedzieć Ci to wcześniej... – westchnął.

- Naprawdę, San? – zapytałem.

- Wooyoung... - usłyszałem czyjś głos, rozejrzałem się, ale nikogo nie było. Wołanie się powtórzyło, spojrzałem na Sana, to był on... Lecz głos nie należał do niego.


Obudziło mnie lekkie szarpanie.

- Wooyoung, obudź się słonko - spojrzałem na osobę, która mnie obudziła.To była jego mama.

- Jesteś przemęczony, kochanie. Idź do domu, wyśpij się. Ja tu zostanę – mówiąc to pogłaskała mnie po włosach.

- Ale... była Pani wczoraj. Umawialiśmy się, że nie będzie Pani specjalnie przyjeżdżać i się przemęczać - przeciągnąłem się lekko.

- Nie przyjechałam specjalnie. Musiałam załatwić parę spraw niedaleko, więc stwierdziłam, że zajrzę - wyjaśniła. Pokiwałem głową.

- No. Uciekaj do domu spać. – Powiedziała.

- Dobrze - przetarłem sobie twarz dłońmi.

- Dziękuję, że przyjeżdżasz Wooyoung... Nie chciałabym, żeby był sam mimo, że jest w śpiączce - przytuliła mnie ze łzami w oczach, a ja lekko odwzajemniłem uścisk.

- Nie ma za co… naprawdę - uśmiechnąłem się.

Posiedziałem jeszcze chwilę, pożegnałem się z kobietą, a Sana pogłaskałem po chłodnym policzku.

Godzinę później kładłem już się do łóżka i zasnąłem od razu niczym dziecko.Przed zaśnięciem patrzyłem jeszcze chwilę na Woosan'a.
- Obudzi się, prawda? - zapytałem patrząc na misia i odpływając w objęcia Morfeusza z jedną myślą w głowie:

On musi się obudzić.


*******************************

Dziś rozdział jest szybciej bo wyjeżdżam za chwilę.Miłego czytania :)

Komentarze mile widziane

You are everything to meWhere stories live. Discover now