𝐂𝐇𝐀𝐏𝐓𝐄𝐑 𝐗𝐕𝐈𝐈

194 15 17
                                    

✧・゚: *✧・゚:*

Późnym wieczorem jak zwykle rozmawiali na najróżniejsze tematy, jednak teraz też o swoich uczuciach. Cieszyli się, że w końcu mogli być ze sobą szczerzy. Mieli wspólne marzenie - odwzajemnioną miłość. Partridge naprawdę kochał ją od bardzo dawna, dokładnie pamiętał moment, w którym zrozumiał swoje uczucia. Mieli wtedy po czternaście lat, jeszcze nie do końca wiedzieli, czym jest prawdziwa miłość, którą jednak nieświadomie do siebie żywili. Był to moment moment, w którym jak zwykle spojrzał w głęboką zieleń jej oczu, jednak wtedy poczuł coś nowego, coś, jakby chciał się w niej zatracić, zawsze być tylko jej, ażeby ona była tylko jego. Od tamtego czasu stał się bardzo zazdrosny, jednak tego nie ukazywał, nawet nie miał takiego powodu. Ale kiedy w życiu Michelle pojawił się Murphy, Louis miał najprawdziwszy w świecie powód dla swojej zazdrości. Thompson parę razy podejrzewała go o zazdrość, nawet nie wiedziała, czemu miałby być zazdrosny, w końcu przekonywał ją, że jest zakochany w Brooke. Nie pokazując zazdrości na zewnątrz, w środku miał ochotę ochotę zabić Murphy'ego w jak najbardziej brutalny sposób za robienie z Michelle tego, co z nią robił. A kiedy dowiedział się, że to właśnie przez tego bruneta dziewczyna wróciła do palenia, jeszcze bardziej chciał to zrobić. Podczas ich rozmowy ledwo powstrzymywał się od agresji, która burzyła się w nim za każdym razem kiedy tylko na niego patrzył i próbował też trzymać język za zębami i nie rzucić się na niego słownie, co ostatecznie mu się udało, ale z wielkim trudem.

Za to teraz nie musiał się o nic martwić, Michelle była jego, a on był jej, tylko jej. Może i wydawał się typem dość dominującej osoby, jednak wobec Michelle taki nie był, oddał się jej, co chciał zrobić już od bardzo dawna.

- Co powiesz na nocny spacer? - spytał, pamiętając o wszystkim, co lubiła.

Dziewczyna w odpowiedzi szeroko się uśmiechnęła, a niedługą chwilę po tym wyszli z domu. Chodzili po obrzeżach miasta, wciąż rozmawiając na wiele najróżniejszych tematów. Powoli kończył się maj, na zewnątrz było bardzo ciepło, jednak mimo to bardzo często padało, tak jak właśnie w tamtej chwili. Przez zimne krople na nich spadające Partridge momentalnie się zatrzymał, co zrobiła również ona i szybko, ale namiętnie złożył pocałunek na jej ustach. Cały czas pamiętał o tym, jak mówiła mu o pocałunkach w deszczu. Kiedy tylko się od niej oderwał, delikatnie się uśmiechnął.

Niedługo po tym wrócili do domu Partridge'a, było już dość późno, w dodatku deszcz zaczął im trochę przeszkadzać.

- Kiedy zrozumiałaś, że mnie kochasz? - spytał, patrząc prosto w zieloną taflę jej spojrzenia, kiedy już byli w jego pokoju.

- Sama nie wiem, może pięć lat temu? - uśmiechnęła się, kiedy tylko poczuła na sobie jego intensywne spojrzenie.

- Dlaczego od razu mi nie powiedziałaś? - zadał kolejne pytanie, był bardzo ciekawy odpowiedzi.

- Bałam się, że ty nie czujesz tego samego, poza tym uważałam, za nienormalne zakochanie się w najlepszym przyjacielu - patrzyła przed siebie, w nieokreślony punkt, a on patrzył na nią.

- Wciąż jestem tylko przyjacielem? - spytał odrobinę zadziornie, na co dziewczyna momentalnie na niego spojrzała. - Czy może mógłbym być kimś więcej?

- A kim chciałbyś dla mnie być? - uśmiechnęła się w bardzo specyficzny dla niej sposób, to w tym uśmiechu Partridge się zakochał.

- Mógłbym zostać twoim chłopakiem? - zapytał odrobinę nieśmiało, mimo wszystko nie było to dla niego łatwe.

- Oczywiście, że tak - cicho się zaśmiała i pozwoliła mu na wiele pocałunków, których nie chciała przestawać - Kocham cię, Partridge - wyszeptała pomiędzy pocałunkami.

✧・゚: *✧・゚:*

𝐈𝐓'𝐒 𝐀𝐋𝐖𝐀𝐘𝐒 𝐁𝐄𝐄𝐍 𝐘𝐎𝐔, 𝐩𝐚𝐫𝐭𝐫𝐢𝐝𝐠𝐞Where stories live. Discover now