służba nie drużba

95 9 5
                                    

Trigger warning: homofobia (zinternalizowana, implikowana/sugerowana, potencjanie na fabule w przyszłości)

Kilka słów o tym opowiadaniu:

głównie bzdury; mam ochotę coś napisać, nie wiem co; niedawno zacząłem pracę jako kelner i wykonuję ją w oksfordkach, żeby romantyzować moją codzienność; a do tego zacząłem oglądać Downton Abbey; a do tego do tego jestem głodny.

Więc oto jest. Urywek queerowego romansu. Może będzie więcej urywków, ale nie mam żadnych planów ani determinacji.

×××

- Mój panie - mówi on, całując rękę lorda, gdy są sami. Przysiada obok pana na łóżku i obcałowywuje jego dłonie; trudno powiedzieć, która z tych rzeczy jest bardziej grzeszna.

- Mój panie. - W ukłonie, spojrzenie wbite w ziemię, gdyż jego pan może być miedziany, lecz jego widok to najcenniejszy skarb. Tak trudno jest go widzieć i najmniejszym gestem nie móc ujawnić, jak mocno targają kamerdynerem impulsy.

- Mój panie. - Gdy zrywają się wszyscy w kwaterach dla służby na wejście ich pana, a on czuje się źle, bo choć jest panu najbliższy, to nie jego miejsce, by się odezwać. Dlaczego stawiasz mnie w tej pozycji? To tak oczywisty dysonans.

Milczy, gdy wsiadają do automobilu, tylko oni i samotna walizka; kabina kierowcy, świat ogrodzony od nich ciemną przegrodą, a pan go całuje.

Milczy, gdy zakładając panu bryczesy, delikatnie kładzie dłoń na jego kolanie. Są przecież sami, lecz być może milczenie ukrywa ich działania przed nimi samymi.

Milczy, bezradnie, winnie, gdy ich relacja jako pana i sługi zaciera się, jak ich granice i zahamowania. Gdyż każde małe zadanie przypomina im o intymności tamtej nocy. Gdy kamerdyner wygładza płaszcz pana, nawet przez ciężki materiał jego dłonie przyprawiają ramiona młodego lorda o drżenie.

Przypisali tym akceptowalnym zachowaniom nowe znaczenia i nie mogą tego cofnąć, a znieczulić się -- brzmi zbyt okrutnie. Są społecznym skandalem na skandalu, obok skandalu.

nasze mdłe spojrzeniaWhere stories live. Discover now