【7】Ciepłe, klubowe lampiony

17 2 0
                                    

Żoliborz, Warszawa

Vanessa POV.

Słońce znajdowało się już dosyć wysoko na widnokręgu, kiedy się obudziłam, więc wywnioskowałam, że musi być dosyć późno; przetarłam oczy i odgarnęłam roztrzepane włosy z twarzy. Obok mnie jeszcze spał Igor. Parę kosmyków jego blond czupryny zsunęło mu się w trakcie snu na twarz; uśmiechnęłam się na ten uroczy widok. Koszulka chłopaka leżała rzucona niedbale w kąt pokoju, podobnie jak reszta jego (oraz moich) ubrań.

Ruszyłam się z łóżka, ubrałam oversize'ową koszulkę jasnowłosego oraz pierwsze-lepsze dresy, po czym pozbierałam rzeczy z podłogi z planem wrzucenia ich do kosza na brudne pranie. Kiedy już to zrobiłam, skierowałam swe kroki do kuchni, gdzie wyjęłam z lodówki jogurt i zabrałam się za jedzenie go. W międzyczasie włączyłam ekspres w celu zaparzenia sobie latte. Odgarnęłam włosy z twarzy i zerknęłam na godzinę. Zegar wskazywał grubo po 13. Postanowiłam nie budzić Igora, stwierdziłam, że jak będzie chciał to sam się obudzi w „dogodnej" dla niego porze... Czyli pewnie późno w nocy.

***

Za oknem dało się od jakiegoś czasu zaobserwować gęste i ciemne chmury spowijające niebo, skrywające za sobą nikłe światło sierpa księżyca. Nie szło zobaczyć ani jednej gwiazdy, a w powietrzu dało się wyczuć ten specyficzny zapach występujący podczas burzy czy opadów deszczu. Dziwna lekkość przeplatana z delikatnym chłodem, który powodował przyjemne ciarki na ciele. Włączyłam sobie akurat coś w tle na telewizorze, by ktoś do mnie gadał i zabrałam się za czytanie książki, kiedy to rozległ się dźwięk dzwonka do drzwi. Niechętnie zarzuciłam na siebie szlafrok w Hello Kitty, związałam go w talii, wsunęłam na stopy kapcie i ruszyłam w kierunku wejścia do mieszkania. Otworzyłam drzwi, a w progu ujrzałam starszego faceta wyglądającego na jakieś 40 lat, z lekko posiwiałymi już czarnymi lokami oraz mundurze pocztowym. Na nosie miał okulary w kanciastych, metalowych oprawkach w ciemnoniebieskim kolorze. Był to nasz listonosz, pan Tomek.

— Dobry wieczór. O tej porze jeszcze pan pracuje? — zagadnęłam do mężczyzny.

— Ostatnia przesyłka na szczęście. Cóż, uroki poniedziałków. Jak zwykle masa roboty, jeszcze czasem się zdarzy dużo paczek, to już w ogóle rzeźnia - odparł, poprawiając firmową czapkę z daszkiem.

Z tego, co słyszałam od sąsiadów, miał naprawdę długi staż pracy na poczcie. Od zawsze był bardzo sympatyczny i dowcipny, czym potrafił nawet poprawić komuś humor. Czasami zdarzało mu się nawet dostać od kogoś zaproszenie na kawę, czego odmawiał jedynie gdy się bardzo spieszył.

Wręczył mi list, a potem pożegnał się i poszedł w kierunku wyjścia z bloku. Owszem, mógł wrzucić listy do skrzynki, jednakże ta była obecnie w naprawie, gdyż ktoś ją uszkodził, więc musiał przebyć trochę schodów. Zamknęłam drzwi mieszkania i zerknęłam na kopertę. List został zaadresowany do mnie, więc nie wiele myśląc, otworzyłam go. W środku znajdowało się kilka spiętych ze sobą i złożonych na pół kartek; przeszło mi przez myśl, że znowu ktoś mi wcisnął jakąś denną ofertę reklamową. Wyjęłam je i rozłożyłam. Okazało się to być niczym innym jak zaproszeniem na jakiś festiwal organizowany w wakacje w Poznaniu. Czemu tak wcześnie mi to wysłali? Nie mogli poczekać do chociażby czerwca? Takiego typu pytania zaczęły mi krążyć po głowie. Byłam tak zajęta rozmyślaniem, że nawet nie zorientowałam się o obecności kogoś jeszcze w przedpokoju.

— Co tam masz? —spytał Igor, odgarniając włosy do tyłu.

Bez słowa wręczyłam mu kopertę z listem do ręki. Przeczytał jego treść, po czym utkwił spojrzenie we mnie.

AfterOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz