Rozdział 31

1.2K 122 5
                                    



– Kurwa, co to ma być?

To były słowa, które usłyszałem natychmiast po przekroczeniu progu komendy. Trzymałem podejrzanego mocno za ramię i prowadziłem go na przesłuchanie. Było to całkiem łatwe, bo podejrzany w ogóle się nie opierał, nic nie mówił. Chyba był zbyt przerażony.

Przy wejściu stał detektyw Drygas. Chyba załatwiał jakąś sprawę z Wojtkiem, bo trzymał dokumenty. Gdy tylko mnie zobaczył, twarz mu stężała, a oczy niemal wyszły z orbit. No... zadowolony to on nie był.

Zresztą, ten facet nigdy nie jest zadowolony.

– Zatrzymaliśmy podejrzanego – powiedziałem z uśmiechem, ignorując zaskoczoną minę Wojtka, który wyskoczył ze swojej kanciapy. – Nie pochwali mnie detektyw? – zapytałem zaczepnie, na co wręcz zagotował się ze złości.

Facet nie zna się na żartach, no naprawdę.

– Miller... – wysyczał tylko. Pewnie chciał jeszcze coś powiedzieć, pokrzyczeć na mnie czy coś, ale przerwała mu szybko Daria, wychylając się zza moich pleców.

– Prewencyjne zatrzymanie uciekającego przed nami podejrzanego mężczyzny, który był na miejscu zbrodni. Napiszę notatkę.

Powiedziała to tak szybko i płynnie, że gwizdnąłem. Jak nic była kujonem na szkółce policji.

– Pięknie – przyznałem z uznaniem.

Naprawdę, niezła była.

– Żałuję, że was poznałem – wysyczał tylko, a następnie odwrócił się na pięcie i poszedł nam przygotować salę przesłuchań.

Chyba awansowałem, pomyślałem ucieszony, bo zawsze było tylko JA. Teraz jego złość przeszło na NAS.

Fajne to było.

Sale przesłuchań były na parterze. Detektyw wybrał salę, jedną z najbardziej nowoczesnych i najlepiej wyposażonych. Wybrał ją, bo była wolna i przez nikogo niezarezerwowana.

Fajnie. Czułem podekscytowanie, kiedy po odstawieniu podejrzanego znaleźliśmy się za szybą wenecką. Byłem zachwycony. Takie coś widział tylko w filmach.

Szyba była przyciemniona, ale idealnie widziałem podejrzanego siedzącego przy stole. Powierzchnia była gładka i chłodna, identyczna jak zwykłe szkło.

Tak byłem tym zaciekawiony, że nie zauważyłem, że detektyw mnie woła. Zwróciłem na niego uwagę, dopiero jak dał mi po dłoniach.

– AŁA! – poskarżyłem się, choć w ogóle nie bolało.

– Słuchaj mnie, do cholery, i nie dotykaj nic bez pytania.

– Byłem tylko ciekawy – obroniłem się nadąsany.

Szyby mi zabroni dotykać?

– Przesłucham go – oświadczył ostatecznie detektyw, kiedy już przestał gderać, że mam nie dotykać niczego na komendzie. – Daria, pójdziesz ze mną, ty Miller, słuchaj. Może coś wywnioskujesz ze sposobu przesłuchania, obserwuj go. A teraz mi wszystko wyjaśnić.

Daria mu wszystko opowiedziała. Zaczęła od naszego przesłuchania, aż po złapanie podejrzanego. Nawet wspomniała o mojej zasłudze zauważenia zdjęcia i zasugerowania zostania w samochodzie, by obserwować.

Detektyw tylko posłał mi surowe spojrzenie, ale nie pogratulował. Sknera.

– Już wszystko wiem. Idziemy, a ty, Miller – wskazał na mnie groźnie – nic nie zepsuj – wycedził.

Szansa na szczęścieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz