Rozdział IV

634 56 3
                                    

Neil zrobiłby dla niego wszystko.

Neil POV

Co się właśnie działo? Neil był skonfundowany. To Andrew był chłopakiem, który go trzymał i wsłuchiwał jego problemów bez narzekania. Był tym, kto miał autodestrukcyjną osobowość oraz tym, kto sam sobie nie pozwalał na pokazywanie emocji. Skrycie był prowokatorem i uwielbiał bójki. Mógł zrobić wszystko. Był praktycznie niepokonany w walce, jak i na boisku, nawet jeżeli dawał z siebie tylko 5%. To chłopak, który nie płakał, który nie pozwalał sobie na odczuwanie szczęścia, zadowolenia czy dumy, ponieważ obawiał się, że wszystko zostanie mu zabrane. A to... to nie był ten sam chłopak.

Chłopak klęczący przed Neilem był załamany. Załamany tak długi czas, że nie wiedział, jakie to uczucie, gdy coś jest w porządku. Jostenowi wydawało się też, że być może, tylko być może, bramkarz się bał. Obawiał się dopuszczenia do siebie emocji, ponieważ nie miał pojęcia, kim był pod warstwą apatii oraz gniewu. Kiedy znikną negatywne emocje, co z niego pozostanie? Kim jest? Neil wiedział. Ale Andrew sam musiał do tego dojść. Napastnik postanowił wspierać go i prowadzić we właściwym kierunku, jednak konieczne było to, aby Minyard zatroszczył się o samego siebie. Jeśli by tego nie zrobił, w końcu sam by się zniszczył.

Gdy tyle rzeczy kłębiło się w głowie rudowłosego, ten nie zorientował się, że Andrew przestał płakać. Po kilku minutach odsunął się, dając przestrzeń bramkarzowi, która była mu potrzebna. Blondyn opuścił osobistą przestrzeń Neila i odepchnął się tak daleko, jak tylko był w stanie, klęcząc w błocie.

Bramkarz zaczął głośno oddychać, chcąc opanować swoją czkawkę. Gdy jego oddech się unormował, w powietrzu roznosiła się głucha cisza. Wtem Josten zapytał:

- Chcialbyś wrócić?

- Nie wiem - odparł Anrew po chwili zawahania.

- To dość długa droga, biegłeś kilka godzin - zauważył napastnik.

- Wiem - odpowiedział, ale się nie poruszył. Napastnik na niego nie naciskał.

Andrew POV

Czy mogę wrócić do domu? Oczywiście, że nie... chyba że... cóż, może bym mógł. Andrew debatował w swojej głowie, rozważając reakcje swoich znajomych z drużyny. Skupił się na Nickim bardziej niż na innych.

Po chwili niezmąconej ciszy i uważnych przemyśleń, Minyard podjął dezycję:

- Jestem zmęczony, chodźmy.

- Okej.

Znów nastała cisza. Dwoje młodych mężczyzn wstało z ziemi i odwróciło się ku drodze. Wracali tą samą trasą, którą przybyli.

--- PRZESKOK W CZASIE - 15 MINUT PÓŹNIEJ ---

Kilka mil potem, bramkarz zaczął zwalniać, a Neil od razu zwrócił na to uwagę. Andrew po prostu umierał. Mając na uwadze to, co mówił Neil, blondyn biegł nieustannie przez kilka godzin, co odebrało mu resztki energii. Chłopak chciał ukryć, jak zmęczony był, ale nigdy nie biegł przez takie długie dystanse. Dodatkowo, ta noc była również wyczerpująca psychicznie. Wisienką na torcie był fakt, iż Minyard wyszedł z domu, zanim zdążył cokolwiek zjeść.

- Odpocznijmy chwilę - zasugerował Neil, a Andrew zgodził się.

Przysiedli na krawężniku, ciesząc się swoją obecnością przez kilka minut. Później bramkarz wstał i znów zaczął iść wzdłuż drogi, a Neil szedł tuż za nim. Blondyn pragnął położyć się na chodniku i zasnąć, nie zważając na to, jak niewygodnie by mu było. Był cholernie zmęczony. Znów przebył tylko kilka mil, nim ponownie przystanął. Zdarzyło się to jeszcze kilka razy, a następnie Josten nie wytrzymał i uniósł swojego chłopaka w stylu panny młodej. Andrew na początku chciał ponownie stanąć na swoich własnych nogach, ale zanim bramkarz mógł cokolwiek powiedzieć, przerwał mu Neil:

- Tak czy nie?

- Um.. tak - odparł niepewnie. Napastnik nie ruszył się z miejsca.

- Jesteś pewny?

- Jestem pewny - zdecydował. Był wykończony, a Neil był stworzony do przemierzania długich tras. A teraz? Josten był też zdecydowanie silniejszy od Andrew.

- Więc wyruszajmy.

Przez jakiś czas bramkarz czuł się zawstydzony, będąc tak blisko Neila. Ale gdy niezręczność zniknęła, chłopak się rozluźnił i zarzucił ręce za szyję Jostena. Szli w spokoju, nie odzywając się, a jedynie słuchając swoich oddechów. Wtem Andrew stwierdził, że to nie był ktoś nieznany, ani tym bardziej zły. Osoba, która go niosła była Neilem. Minyard mógł mu zaufać, iż ten przyniesie go do domu w jednym kawałku.

Wiem, że zawsze mówiłem, że jest idiotą, ale będąc szczerym, jeśli naprawdę by nim był, wąchałby kwiatki od spodu. Do kogo mówił Andrew? Och, do siebie. Może właśnie czytał wpis ze swojego mentalnego pamiętnika. Kto wie.

Dlatego pozwolił swoim myślom na odpłynięcie i poluzował uciśk na szyi Neila. Po następnych kilku milach Andrew Minyard zasnął w komfortowych ramionach swojego chłopaka.

Wydawało mu się, że usłyszał ciche "dobranoc" wyszeptane w jego włosy, poprzedzone przez "kocham cię". Ale to musiała być jego wyobraźnia. To zdecydowanie była jego wyobraźnia.

Tears | Andreil FanFic | Tłumaczenie plOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz