Rozdział 18

125 17 20
                                    

Vivien od kilku minut siedziała w pokoju przesłuchań. Wyciągniętymi pod stołem nogami przypadkiem zahaczyła siedzącą naprzeciw niej kobietę, ale nie zmieniła pozycji. Noc w barze nie dawała o sobie zapomnieć – ból głowy i brak energii sprawiły, że pani detektyw prawie spóźniła się do pracy. Mocna kawa, którą wypiła przed przesłuchaniem, nie pomogła, przez co Vivien od chwili bezmyślnie wbijała wzrok w niejaką Ruby Robbins. Dopiero odchrząknięcie służbowego partnera, który zapisywał przebieg przesłuchania, sprowadziło ją na ziemię.

– Co pani robiła rano trzydziestego pierwszego... – zaczęła markotnie po szybkim przetarciu palcami powiek.

– Mówiłam już, że byłam w delegacji służbowej.

Vivien westchnęła. Teraz przypomniała sobie, że już o to pytała. Odwróciła wzrok od wyraźnie rozbawionej kobiety i na chwilę wbiła go w stół. Wolałaby, żeby Ruby zdenerwowała się jej nieuwagą. To, że prawie chichotała, wypompowało z detektyw Clyne resztki energii. Wyprostowała się, oparła przedramiona na zimnym blacie i znów spojrzała w ciemne oczy Ruby Robbins. Albo weźmie się w garść, albo wyjdzie na kompletną idiotkę. Rzadko kiedy przejmowała się opinią współpracowników na swój temat, ale w stosunku do podejrzanych i świadków wolała być profesjonalna.

– Wiemy o pani romansie z Williamem Appletonem – oznajmiła tonem, który w końcu przestał brzmieć, jakby mamrotała pod nosem sama do siebie.

– Wiem, mówił mi – odparła obojętnie Ruby, ale na jej ustach nadal gościł subtelny uśmiech.

– Groziła pani jego żonie.

– Nie groziłam. Dawałam jej dobre rady.

Vivien sięgnęła po jedną z kilku kartek leżących po jej prawej stronie. Od razu zjechała wzrokiem na jej dolną część, ale minęła dłuższa chwila, zanim odnalazła odpowiednią linijkę. Dwa razy powtórzyła sobie w myślach przeczytane zdanie, po czym odłożyła dokument na poprzednie miejsce. Oparła brodę na splecionych dłoniach i jeszcze raz przyjrzała się Ruby Robbins. Według niej kobieta była ładna, ale niczym się nie wyróżniała. Wyglądała jak dziesiątki trzydziestolatek, które Vivien codziennie mijała na ulicy. Proste, brązowe włosy ostro ścięte na wysokości ramion, ciemne oczy okolone wachlarzem długich rzęs, nieznacznie zaznaczone kości policzkowe, za ciemna opalenizna i ten irytujący uśmieszek w kącikach ust kształtem przypominających dziubek.

– Odpieprz się od Willa albo się policzymy – Vivien z zadziwiającą jak na ten dzień łatwością przypomniała sobie słowa z kartki. Ruby jedynie wzruszyła wątłymi ramionami. – Dziwne, że kochanka wysyła takie coś do żony faceta, z którym sypia. Skoro żona była pierwsza, to kochanka powinna się odpieprzyć. Co pani na to?

Ruby zerknęła na skupionego na ekranie laptopa Chayse'a. Vivien w tym czasie zawiesiła spojrzenie na złotym naszyjniku, który sięgał gdzieś za dekolt wzorzystej koszuli pani Robbins. Wyglądał, jakby można było go zerwać jednym nieopatrzonym ruchem, bez użycia większej siły. Automatycznie zaczęła zastanawiać się, czy Regina nosiła podobny. Niewierni mężowie często obdarowywali żony i kochanki taką samą biżuterią. Może Will nie musiał tego robić, skoro Regina wiedziała o jego romansie. Mimo tego Vivien ukradkiem zapisała na jednej z kartek, żeby zapytać mężczyznę, czy jego żona nosiła biżuterię. Detektyw Clyne nie myślała o motywie rabunkowym. Uważała jednak, że skoro morderca zabrał ze sobą bieliznę ofiary, to równie dobrze mógł wziąć coś więcej.

– To małżeństwo od dawna było farsą – Ruby znów zwróciła swoją uwagę na detektyw Clyne.

– To po co te groźby? Chyba że pan Appleton zamierzał panią zostawić i przestać zdradzać żonę. – Vivien pamiętała, że William na przesłuchaniu nie powiedział nic takiego, ale mógł co nieco zataić.

FachowiecWhere stories live. Discover now