part two

125 12 6
                                    


I tak przez pół godziny krzątali się po sklepie, wybierając różne jadalne dekoracje i składniki do ciasta. Gdy wracali do domu, Chuuya ukradkiem wysłał wiadomość do Kouyou, prosząc ją o podrzucenie prezentów, które chował na tą jedną okazję.

O dziwo się zgodziła.

Więc gdy dwójka siedziała w kuchni i piekła, kobieta wkradła się po cichu do mieszkania, kładąc prezenty pod choinką. Nie mogłaby sobie wybaczyć, gdyby nie zrobiła zdjęcia pary, która świetnie bawiła się przy pieczeniu ciasta.

I z wielkim uśmiechem wyszła z budynku.
— Ugh, obrudziłeś mnie tą mąką. — przyznał poddenerwowany rudowłosy, strzepując biały puder ze swojego fartuszka. Przyjrzał się dokładnie wypiekowi, który rósł w piekarniku.
— Przy pieczeniu to normalne. — szatyn wytarł mokre od wody dłonie w kawałek przyjemnego materiału, szybko odrzucając go na blat. — Popatrz na to z tej optymistycznej strony, Chuuya. Masz to już za sobą.
— Optymistyczna strona? — Nakahara zmarszczył brwi, odchodząc z chłopakiem w stronę salonu. Wciąż mieli trochę rzeczy do rozwieszenia. — Nie sądzisz, że postradałeś zmysły?
— To bardzo możliwe, patrząc na to, że wczoraj musiałem słuchać twoich wypocin po pijaku. Szczególnie, że mówiłeś coś o zakochaniu.
Szczęka Chuuyi wylądowała na podłodze, a jego serce prawie się zatrzymało. Nie pamiętał nic z tamtej nocy. Co mógł mówić?

Czy przypadkiem wyznał swoją miłość?
Nie, to nie mogło być prawdą.

— Co dokładnie mówiłem? — usiadł na sofie, patrząc jak chłopak wyciąga z schowka za choinką małą drabinę. — Naprawdę, nic nie pamiętam.
— To nic dziwnego. Straciłeś przytomność i wymiotowałeś krwią. — Dazai wzruszył ramionami, przesuwając drabinę pod drzwi do przedpokoju. Oparł się o przedmiot, wzdychając ciężko i przechylając głowę. — Mówiłeś, że mnie kochasz.
Atmosfera w salonie stała się cięższa. Każde bicie serca rudowłosego było słyszalne w pomieszczeniu, tak samo jak jego ciężki oddech.
— Co za głupota. — przetarł palcami swoje zmęczone oczy. — Musiałem być naprawdę upity. To wszystko przez to wino.
— Prawdopodobnie. Napisałeś do mnie SMS'a o treści "tęsknię", który przy okazji zawierał jeszcze kilka losowych literek.

No i po nim. Dotarło do niego, że strasznie się zbłaźnił. Natychmiast cały zbladł, a jego oczy się zaszkliły.
Musiał wybiec do łazienki. Prawie potknął się o zagięcie dywanu, jednak dotarł do toalety cały i zdrowy. Słyszał za sobą nawoływanie, gdy zamknął się za drzwiami w kafelkowanym pomieszczeniu, jednak nie odpowiedział. Oparł się o zimną ścianę, uderzając pięściami powoli w swoją klatkę piersiową.
"Jesteś głupi!" - krzyczały głosy w jego głowie. Słyszał wszystkie wyzwiska, które dostawał od swojego serca i umysłu. Tego wieczoru był wyjątkowo wrażliwy. Wszystkie uczucia, które chował aby uchodzić za najsilniejszego, w końcu się przeciwstawiły. Wybuchł, słysząc o czynach, które wykonał po alkoholu. Co chwilę pociągał nosem, a po jego policzkach spływały łzy pełne goryczy.

Nie. Stop.
Czas zatrzymał się na chwilę.
Warknięcie wyrwało się z wilgotnych od łez warg, a dłonie zacisnęły w pięści.

I nagle znów wrócił do rzeczywistości, jakby całe zajście było tylko nieistniejącym koszmarem.

— Chuuya? — głos zza drzwi wciąż nalegał na odpowiedź. — Odpowiedz mi. Wszystko w porządku?
Próbował otworzyć usta, by coś powiedzieć, jednak z jego gardła nie wychodziło nic oprócz cichych pomruków i kaszlu spowodowanego łzami.
— Otworzysz mi? — po raz kolejny prośba rozległa się za drzwiami. Ledwo wstał, po czym złapał za klamkę. Chwilę stał w bezruchu tylko po to, aby ciepłe ramiona oplotły się wokół jego pleców. Jego głowa oparła się o bark chłopaka, który mocno trzymał go w swoim uścisku. Łzy moczyły sweter, który miał założony.
Obiecał sobie, że nigdy się przed nim nie rozklei. Nie chciał wyjść na beksę, która szukała litości.
— Ugh.. — warknięcie wyrwało się z jego bladych, cienkich warg. Próbował się odepchnąć, aby przerwać objęcie, jednak nie udało mu się. Był trzymany za mocno.
— Wiesz, że możesz mi się wygadać, hm?
— Nie chcę tego. Chwila słabości. — przyznał, uderzając pięściami w plecy chłopaka, gdy ten podniósł go i przerzucił przez barki. Nienawidził być podnoszonym. Był dosyć niski i prawie każdy w Portowej Mafii zdążył przetestować jego wagę.

one winter night // soukoku two-shot.Wo Geschichten leben. Entdecke jetzt