XX

13 2 0
                                    

Czy to tylko złudzenie

Czy anioł to jest, co z niebios spadł w tym dniu

Czy to tylko się zdaje, że stoi mi tu

Ta piękność, jak ze snu

Musical Piloci "Azaliż"



Kraków wydawał się mu być dziwnym miastem. Po wybrukowanych ulicach biegało mnóstwo ludzi, sami nie wiedząc, za czym gonią. Warkot, turkot, gwar, krzyk, płacz... - wszystko kumulowało się na ulicach Krakowa. Ulice były różne - raz wąskie, na których powóz Mikołaja nie był w stanie wymienić się z dorożką, zaś były też i takie, na której można by było postawić wielki dom z ogródkiem i jeszcze znalazłoby się miejsce do przejazdu!

Wszystko wydawało się mu takie obce i nietutejsze. Dzieci stały na ulicach i sprzedawały gazety, przekrzykując ten miejski gwar. Kobiety, ubrane jak strojne damy, przechadzały się po ulicach, podziwiając, po raz kolejny tego samego dnia , ogromne kamienice i rozmawiając na temat architektury. A kogo to obchodziło, co to za żłobienia i kim jest ta postać na elewacji budynku.

Kraków nie przypadł Mikołajowi do gustu. Od krzyków rozbolała go jedynie głowa i jedynym miejscem, o jakim marzył to swoje stare, rozpadające się łóżko w pokoju , a także pobudka przy pianiu koguta. To było dopiero życie!

Nie czas był jednak na marzenia o powrocie do domu, przecież dopiero co przyjechał do Krakowa! Wyrwał się z domu, nie mówiąc nic ani ojcu, ani tym bardziej rodzeństwu. Nie miał jednak do kogo się zwrócić o pożyczenie powozu i konia, a Kielakowie byli jedynymi zaufanymi ludźmi w tej wsi - prócz oczywiście Boruniów, ale ich nie miał zamiaru o nic prosić.

Sytuacja zaczęła się komplikować dopiero przed samym Krakowem, kiedy Mikołaj zorientował się, że.. nie wie, gdzie mieszka Olga, a prócz imienia i nazwiska nie wie o niej nic. Nigdy nie wspominała o rodzinnym domu, nie była zbyt rozmowna w tym temacie.. Ach.. jak bardzo żałował, że nigdy nie spytał jej o to. Teraz byłby najszczęśliwszym człowiekiem na ziemi, gdyby od razu mógł zapukać do jej drzwi.

Postanowił nie czekać na okazję i szczęście od losu. Pytał każdego napotkanego przechodnia o to, czy wiedzą, gdzie mieszka Olga Burzyńska, narzeczona Piotra Borunia - mając nadzieję, że może po personaliach narzeczonego, uda mu się ją odnaleźć. Kilku młodych mężczyzn odpowiadało mu dość wymijająco, że nie wiedzą, że nie znają. Mikołaj opuścił więc ręce w geście rezygnacji i z zawiedzioną miną szukał dalej. Dopiero w okolicach Zamku Królewskiego na Wawelu, podszedł do dwóch wysokich panien. Jedna z nich, blondynka o szarych oczach i filuternym uśmiechu, zamrugała w kierunku Mikołaja zalotnie i "wyśpiewała" wszystko na temat Burzyńskich i podała dokładny adres. Sokoliński słuchał z zaciekawieniem historii rodziny Olgi oraz tego, jak poznała Piotra, bo przecież całe miasto o tym grzmiało! To miał być ślub stulecia!

- Dziękuję, panience, bardzo! - powiedział i całując na pożegnanie jej drobne dłonie, wsiadł na konia i pojechał prosto pod wskazany adres


Po 20 minutach był już na miejscu. Znalazł się pod ogromną kamienicą, wzorowaną na styl barokowy. Budynek był wysoki i dość duży. Drzwi były wystylizowane na kształt łuku i obramowane, tak jak i okna , z wielokrotnymi gzymsami. Boczne ściany zakończone były złoconymi wolutami w otoczeniu rzeźb półnagich kobiet, będących w ruchu. Cała elewacja była bardzo dynamiczna i na pierwszy rzut oka nie można było stwierdzić, co tak naprawdę na niej się dzieje. W dodatku budynek zwieńczony był tympanonem, a szycie którego znajdowała się rzeźba o tak nieregularnych kształtach, że Mikołaj nie wiedział, co ona przedstawia.

W porannym brzaskuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz