1 0 - słowa

290 28 192
                                    

Senku nie był w stanie sobie przypomnieć, kiedy ostatni raz podjął tak impulsywną decyzję, żałując jej prawie że natychmiastowo i marząc o tym, by się wycofać. Chociaż może nie było to wcale tak dawno.

Coś jednak kazało mu kontynuować, kiedy obserwował, jak rozbawione iskierki w oczach Gena stopniowo przechodzą w coś skrajnie innego narastającego wraz z niepewnym dotykiem ciekawskich palców na jego odsłoniętych udach.

A on siedział na jego biodrach bezkarnie i chłonął cały ten ujmujący widok tylko dla siebie.

– Nie sądzę, że będę w tym dobry. – Przełknął głośno ślinę, bo nie mógł znieść wpatrujących się w niego błyszczących srebrnych tęczówek, w których brakowało już cierpliwości.

– Boisz się, że wyjdziesz na debila? – zapytał zduszonym szeptem, próbując stłamsić narastającą w sobie irytację.

Był napaloną oazą spokoju.

– To nie tak – zaprzeczył, widząc naglącą prośbę w jego zarumienionej twarzy. Boże. – Po prostu nie oczekuj cudów – dodał, wyginając usta w podkówkę, jakby myśląc, że może dzięki tej deklaracji nieoczekiwanie się on rozmyśli.

W odpowiedzi doczekał się jedynie stanowczego przyciągnięcia do lubieżnie rozchylonych warg, które z całą pewnością mógł uznać za uzależniające na dłuższą metę. Uwielbiał ich delikatny nacisk, przybierający na sile z każdą sekundą i sposób, w jaki zaborczo rozchylały te jego, aby zaraz mógł poczuć równie nieustępliwy język uderzający o swoje podniebienie.

Czuł narastające w piersi zdenerwowanie, jakiego nie rozładował nawet pożądliwy pocałunek, któremu Gen poddał się tak bardzo, że zapomniał już o pozornej przyzwoitości, wzdychając błogo, wprost w jego usta. 

Wplątał on dłoń w jego włosy i szarpnął za nie lekko, by zaraz przyciągnąć go bliżej. Pragnął tym samym stłamsić pulsujące gdzieś w dole brzucha gorąco, bo myślami dociskał jego rozchylone wargi w zupełnie inne potrzebujące miejsce.

Drugą ręką zjechał na jego biodra i przyciągnął je do siebie, po czym otarł się o niego wymownie swoją erekcją, jakby dając tym samym do zrozumienia, że oczekuje go całkiem gdzie indziej.

– Niecierpliwyś. – Zaśmiał się, gdy przerwali zachłanny pocałunek i uśmiechnął się nerwowo, ledwo łapiąc drżący oddech. Ręce zachorowały mu nagle na Parkinsona, a serce robiło sprint na sto metrów. – Co mam robić? – zapytał, oczekując, sam nie wiedział czego, może jakiejś instrukcji na pięćdziesiąt tysięcy słów.

– Klęknij – poprosił, patrząc mu prosto w oczy i nie mógł powstrzymać cisnącego mu się na usta uśmiechu, kiedy zobaczył, jak uroczo on się zawstydził.

Chłopak podniósł się na drżących z oczekiwania łokciach i nieznacznie odchylił głowę do tyłu. Przygryzł wargę, obserwując, jak białowłosy niepewnie zszedł z jego bioder, a następnie umiejscowił się na podłodze, unikając jego wzroku. 

Niesforne pojedyncze kosmyki opadły mu delikatnie na twarz, gdy pochylił się nadto, ale zupełnie zignorował ich frywolność.

Wziął dwa głębokie wdechy, kiedy Gen czekał cierpliwie, podnosząc się zgrabnie do siadu. Myślał jedynie o jego ciepłych, słodkich wargach i marzył, by owinęły się ciasno wokół niego. Potrzebował go tak bardzo, gdy czuł, jak twardy jest, ale nie chciał narzucać mu tempa.

– Kto by pomyślał, że jednak jesteś takim grzecznym chłopcem – szepnął, zmuszając go tym samym do spojrzenia na siebie.

Zatopił się w szkarłacie jego oczu, w którym dostrzegł lekkie urażenie. Wplątał dłoń w jego i tak rozczochrane włosy i delikatnie przybliżył jego twarz w pulsujące miejsce między swoimi nogami, drugą ręką podnosząc przydługą koszulkę kokieteryjnie, ukazując zaledwie fragment bokserek.

Tysiąc słów z zapalniczki ~ SengenTempat cerita menjadi hidup. Temukan sekarang