ROZDZIAŁ XXVI - Lena

90 4 0
                                    

Kończę połączenie i ścieram gorące łzy spływające po mojej twarzy. Umieram od środka, za każdym razem kiedy pomyślę, że już go nie zobaczę. Czuję się jakbym była w jakimś koszmarze, a teraz jeszcze to. Dlaczego miałabym wierzyć tej kobiecie? Nie powinnam.

Ścieram tusz z kącików oczu i biorę kilka głębokich wdechów. Mała nie może mnie dłużej oglądać w takim stanie. Muszę być silna. Wychodzę z jasnej łazienki i dostrzegam w salonie Idę, która leży w piżamie na kanapie, a Alan głaska jej ciemne włosy.

- Gotowa do snu? – pytam.

- Tak! Cytać bajki.

- Będziemy. Idź do łóżeczka, a mama jeszcze się przebierze.

W sypialni ubieram satynową koszulkę na ramiączkach i spodenki w tym samym, niebieskim kolorze. Próbuje odpiąć złoty łańcuszek, ale ręce nadal mi się trzęsą. Niespodziewane czuję na karku ciepły dotyk i męskie dłonie szybko rozpinają zatrzask. Alan składa pocałunek na mojej szyi i obejmuje mnie ręką w talii.

- Proszę – mówi podając mi biżuterię, którą chowam do pudełeczka w komodzie.

- Dziękuję – oznajmiam i chcę zamknąć szufladę, ale on przytrzymuje ją i wyciąga podłużną, białą kopertę. Serce zaczyna mi walić szybciej.

- Wiem co to jest – stwierdza i rozwija papier w środku. – Po co ci to było?

- Na wszelki wypadek. Gdyby kiedyś Ida zachorowała... Nie wiem. Gdybyś ty miał wątpliwości – odpowiadam i patrzę na wytłuszczony napis: Prawdopodobieństwo domniemanego ojcostwa wynosi powyżej 99,9999% , w związku z czym ojcostwo badanego domniemanego ojca do w stosunku do badanego dziecka zostało praktycznie potwierdzone. – To twoja córka.

- Wiedziałem o tym od samego początku, kiedy tylko pierwszy raz wziąłem ją na ręce. Bardziej martwi mnie to, że ty miałaś jakieś wątpliwości.

- Nie mówiłam ci o tym, bo pewnie byś się nie zgodził. Zresztą najważniejsze, że Ida jest zdrowa i szczęśliwa. Idę jej poczytać, później porozmawiamy. – Chcę wyjść, ale Alan mnie przytrzymuje.

- Muszę zaraz jechać. Mam omówić nowy kontrakt z potencjalnym klientem.

Tylko dlaczego dowiaduję się o tym dopiero teraz? Z kim wychodzi? Kiedyś po prostu nie zwracałam na to uwagi, zawsze zostawałam z córką.

- O tej godzinie? Dokąd się wybierasz?

- Do „Braci", będzie same męskie grono, omówimy szczegóły. A ty odpocznij – mówi i całuje moje czoło.

- Tak zrobię – odpowiadam z wymuszonym uśmiechem. Wszystko mi jedno. Chcę zostać sama, ze swoimi myślami, wspomnieniami, wątpliwościami.

- Jesteś ostatnio przemęczona. Porwanie Idy, później ten szaleniec zamknął was tam, a na koniec widziałaś tę śmierć. To nie powinno się wydarzyć. Zapomnisz o wszystkim, tylko potrzebujemy trochę czasu...

Znowu chce mi się płakać. Wstrzymuję łzy i kiwam głową potakująco.

- Też mam taką nadzieję – mówię cicho.

- Będziemy cholernie szczęśliwi. Kocham cię. Wrócę za kilka godzin – mówi z uśmiechem unosząc moją twarz w górę.

- Baw się dobrze – odrzekam, a mój mąż składa krótki pocałunek na moich ustach, po czym wychodzi.

Ida leży w swoim łóżku z naszykowanymi bajkami w twardej oprawie. To jej ulubione. Krótkie historyjki o dwóch małych kotach. Czytam wszystkie cztery i mała jest już zdecydowanie bardzo śpiąca. Wtula się we mnie, a ja głaszczę ją po tych malutkich pleckach.

- Jeszcze o ksieznicce!

- Hmm... O księżniczce. Już opowiadam. – Biorę głęboki wdech i zaczynam mówić. – Księżniczka nie mogła odnaleźć drogi, żeby wyjść z ogromnego labiryntu.

- Nie bała? – mruczy Ida.

- Ani trochę się nie bała. Była malutka, ale bardzo dzielna. Taka jak ty – uśmiecham się do niej. – Kiedy się zmęczyła usiadła pod dużym drzewem i zasnęła, a kiedy otworzyła oczy zobaczyła przed sobą... Kogo?

- Klóla – szepcze mała z zamkniętymi oczami.

- Tak, odnalazł swoją córeczkę. Król znał każdą drogę... Bo to on zbudował labirynt – przerywam na chwilę, bo znowu błądzę myślami. – Zabrał dziewczynkę do domu, gdzie czekało ją wiele wspaniałych przygód. Wszyscy bardzo tęsknili za księżniczką – mówię i słyszę spokojny oddech Idy. Zasnęła.

Z moich oczu zaczynają lecieć gorące łzy. Jedna po drugiej spływa po policzku aż w końcu łapię bardzo urywane oddechy. Idę do sypialni, z dna szafy wyciągam czarną, dresową bluzę i przytulając ją do siebie, kładę się na łóżku. Znowu płaczę, tak ciężko jest tłumić w sobie ten ból.

Oliwier albo nie chciał ci tego mówić albo po prostu nie zdążył. – Te słowa odbijają się echem w mojej głowie. Nowodworska 84. Usłyszałam to wyraźnie. Co się tam może znajdować? I czy naprawę Alan coś przede mną ukrywa?

Kiedy pytałam go o handel narkotykami jak zwykle ze stoickim spokojem mówił, że to jakiś absurd. Czy można coś takiego ukrywać? Z drugiej strony jeśli to tak dobrze skrywana sprawa jak mówił Oliwier, to kto by się do tego przyznał. Coraz częściej nasuwa mi się pytanie, czy ja znam własnego męża? Nie wiem. Postanawiam więc to sprawdzić. Kilka dni z życia Alana Blina, które odciągną mnie myślami od ostatnich wydarzeń.

Bawełniany materiał pochłania moje kolejne słone łzy. Wdycham zapach, który już tylko sobie wyobrażam. Ulotnił się dawno temu. Przypominam sobie jak Oliwer mnie całował, dotykał, nawet to jak na mnie patrzył. Miłość w jego oczach, to ciepłe spojrzenie zarezerwowane tylko dla mnie. Czy będę jeszcze kiedyś czuła takie szczęście?

Czasami miłość nie może zaistnieć, z różnych powodów. Tęsknimy, ale tkwimy w innych związkach, kochamy bez wzajemność lub pragniemy kogoś, kogo już nigdy nie odzyskamy.

Jest jednak miłość, dla której poświęcić można wszystko. To miłość matczyna. Musze być silna dla swojej córeczki. O całej reszcie będę marzyć. Zupełnie jak dziś.

HUGOWhere stories live. Discover now