48

431 35 0
                                    

Szybko skończyłam zakupy, lecz nie wróciłam do domu. Czuje się jakbym zaraz miała się rozpłakać jak małe dziecko, a nie chce dodatkowo martwić Maxa. Nigdy nie chciałam.

Z zakupami udałam się do najbardziej oddalonej ławki w parku.
Nie wytrzymałam.
Łzy zaczęły spływać z moich oczu, a ja nie mogłam nic z tym zrobić. Tak bardzo martwię się o Maxa, ze nie jestem w stanie zapanować nad swoim ciałem. Schowałam twarz w dłoniach próbując się uspokoić

-Weź się w garść... Weź się w garść...- zaczęłam powtarzać cicho. Kto wie, może pomoże?

- Płacz nie jest oznaką słabości - usłyszałam głos Elijaha obok siebie. Niech on sobie idzie..

- Zostaw mnie w spokoju - mówię, lecz zamiast słyszeć oddalające się kroki, czuje, ze pierwotny siada obok mnie - Nie rozumiesz co się do ciebie mówi ?

- Nie możesz zawsze ukrywać przed nimi swoich emocji

- I kto to mówi? - patrze prosto w jego oczy - Facet,który przez cały czas ukrywa swoje emocje pod maską obojętnego twardziela, którego w rzeczywistości bolą najmniejsze kłótnie rodzeństwa - sama nie wiem dlaczego to powiedziałam - Może najpierw sam zacznij stosować  się do swoich rad - skierowałam wzrok na krajobraz przede mną.

Dopiero teraz dostrzegłam to ,jak podobni do siebie jesteśmy. Oboje ponad wszystko stawiamy dobro rodziny i staramy się ją sklejać. Chodź nie zawsze to wychodzi.

- Może i nie jestem tego najlepszym przykładem - zaczął po kilku sekundach ciszy - Ale wiem, ze to jest najlepsze co możesz zrobić..

- Co mam niby zrobić?! - nie rozumiem go - Iść do brata i zacząć przy nim płakać mówiąc, ze nie wiem czy przeżyje? - znów łzy napłynęły mi do oczu. Muszę zacząć nad tym panować. Dobra, wdech i wydech - A może zapytać go o to czy po śmierci ma zostać spalony?! - No i jak ja mam nie płakać.

Nie jestem w stanie wypowiedzieć żadnego słowa więcej. Zazwyczaj staram się patrzeć optymistycznie, ale w tej sytuacji jest to bardzo ciężkie. Zwłaszcza, ze w domu muszę udawać, ze doskonale wiem co się dzieje i doskonale wiem co się stanie.
A Prawda jest taka, ze nie wiem nic.

Niespodziewanie poczułam obejmującą mnie rękę bruneta. Nie myśląc trzeźwo położyłam głowę na jego ramieniu próbując się uspokoić. Nie wiem dlaczego, ale obecność Elijaha mi w tym pomogła.

- Jack napisał - mówię patrząc na wyświetlacz telefonu. Właściwie to napisał już kilka minut temu - Muszę już iść - wyrywam się z objęć pierwotnego wycierając mokre od łez policzki.
Czas znów nałożyć maskę.

- Jak chcesz to mogę iść z tobą - zaproponował wstając z ławki

- Będzie mi miło

Normal Live | Mikaelson  (korekta)Where stories live. Discover now