Ashley Davis była winną

11.1K 275 90
                                    

Moje myśli się gromadziły, ale zawsze dochodziło do jednego wniosku. Będą chcieli nas zabić, zawsze próbowali to zrobić, ale teraz jest gorzej. Sprzeciwiłam się mu na jego własnych oczach. Widział, jak bardzo brunet jest dla mnie ważny, ważniejszy niż ta
popieprzona rodzinka, którą nas nazywał. Nie mogłam znieść faktu, że tak łatwo przyszedł mi ten strzał. Strzał prosto w jego głowę. W głowę, za którą kiedyś również bym zabiła. Czasy się zmieniły, chociaż wcale nie upłynęło wiele czasu. To wszystko było tak zmienne, ale teraz byliśmy pewni. Byliśmy pewni, że cała nasza trójka musi przeżyć, tylko to się liczyło. Chcieliśmy mieć w końcu spokój, ale wiedzieliśmy, że to nie będzie takie łatwe. Przeszło mi przez myśl, że musimy uciec, musimy ak najszybciej stąd wyjechać, ale ten człowiek o czarnej i jakże pustej duszy i tak by nas znalazł. Wiedziałam, że jeśli się go nie pozbędziemy do końca życia będzie kilka kroków za nami. To po prostu musiało się skończyć.

- Ashley! - głośny krzyk dobiegł moje uszy, przez co wyrwałam się z transu. - Wsiadaj i to już!

Wsiadłam do samochodu, który jak najszybciej odjechał z tego okropnego miejsca. Strzały ruszyły razem z nami, ale w końcu ucichły. Liam z Brandonem rozmawiali bardzo nerwowo ale nawet nie słyszałam, a bardziej nie chciałam słyszeć o czym. Czułam się okropnie, coś w środku mnie pękło, wymarło w tym momencie. Straciłam wszystko odkąd wszyscy mnie zostawili. Odkąd zostawiła mnie mama, starałam się po tym wszystkim podnieść, chciałam się podnieść ale wydawało mi się, że spadałam coraz bardziej w dół. Wtedy byli oni, moi przyjaciele. Był Luke, wspaniały Luke. Blondyn o spokojnym wyrazie twarzy, blondyn który mógł rzucić wszystko aby być przy mnie. Sprawiał, że mogłam wstać odrobinę wyżej. W tym wszystkim najgorsze było to, że wiedziałam co stało się przed chwilą i mogłam tłumaczyć to tym, że to nie był ten Luke, to nie był już mój Luke. Te tłumaczenia nie były niczym innym niż obroną własnego tyłka. Byłam już tak bardzo świadoma tego, że wszystko stało się przeze mnie. Nie były to tylko głupie myśli, żeby każdy tłumaczył mi, że tak nie jest. To była najprawdziwsza prawda. To wszystko dotyczyło mnie i stało się z mojego powodu. To ja wciągnęłam w to bagno ludzi, bo robiłam z siebie ofiarę. Brandon miał swoją przeszłość ale nigdy tego nie ukrywał, zawsze chciał mnie przed tym bronić i co najlepsze, że to wszystko mu się udawało. Udało mu się, bo dopiero teraz zrozumiałam, że chciał mnie ochronić przed moim własnym sumieniem. Musiał wiedzieć co to znaczy, być kimś kto zawinił. Moi przyjaciele nie żyją, nie mam rodziców, nie żyje mój brat i to wszystko było tylko i wyłącznie z jednego powodu. Ashley Davis była winną, dlatego właśnie ona powinna to zakończyć i tak naprawdę miało się stać. Chciałam zrobić to sama, bo utrata tej dwójki, która zawsze walczyła dla mnie byłaby moją torturą do końca życia, które prawdopodobnie zakończyłoby się bardzo szybko.

Obserwowałam okolicę zza okna i dobrze wiedziałam gdzie jedziemy, wjeżdżaliśmy na dzielnice Denver na której mieszkałam razem z Liamem, co nie było dobrym rozwiązaniem. Prędzej czy później zorientują się gdzie mieszkam. Nie wiedziałam tylko jak miałam zamiar wyjść niezauważalnie z domu, w którym będzie ta dwójka. Bo wiedziałam, że jeszcze dziś chce to załatwić, jak bardzo paradoksalnie brzmiało to, że sama chciałam zabić mojego ojca? Pewnie bardzo, ale stawiałam wszystko na jedną kartę. Brałam pod uwagę nawet swoją własną porażkę i nie przerażało mnie to wcale, ale przerażał mnie fakt śmierci tej dwójki i tylko ja mogłam spowodować, że tak się nie stanie. Tylko ja.

Wysiadłam z samochodu, idąc tuż za nimi. Nie poszliśmy do mnie, a do Liama co mnie zdziwiło, ale nie odzywałam się od momentu wejścia do samochodu i nie chciałam się odzywać bo wtedy to wszystko mniej bolało.

Usiedliśmy w salonie w ciszy, nikt nic nie mówił. Wszyscy byliśmy zaskoczeni obrotem spraw. Chociaż powinniśmy mieć świadomość, że to właśnie tak się skończy. Właściwie, może mieliśmy tą świadomość tylko nie chcieliśmy, że okazała się prawdą. Wszyscy baliśmy się prawdy.

My ConsequencesWo Geschichten leben. Entdecke jetzt