19.

408 22 5
                                    

Luca

- Jesteś gotowa? - złapałem za biodra Lucy, gdy stanęliśmy przed jakąś knajpą, by spotkać się z Mateo.

- Tak, chodźmy. - uśmiechnęła się. - Chcę mieć to z głowy.

Złapałem ją za dłoń i weszliśmy do środka. Czułem jak się spięła, gdy tylko go zobaczyła. Pogładziłem kciukiem jej dłoń i mocniej ją ścisnąłem. Obiecałem jej, że po tej rozmowie odetnę się od Mateo. Tak też chcę zrobić. Oboje nie chcemy go w naszym życiu. Oboje chcemy wynieść się z tego miasta.

- Cieszę się, że przyszliście. - podniósł się, podałem mu dłoń. - Dziękuję, Lucy, że się zgodziłaś.

- Tylko dla niego to zrobiłam. - ścisnęła moją dłoń.

Usiadła na krześle, zrobiłem to samo i położyłem dłoń na jej udzie. Splątała nasze palce i wbiła wzrok w faceta przed sobą. Widziałem w jej oczach, że miała ochotę wypruć mu wszystkie flaki. Nie dziwiłem się. Nienawidziła go tak samo jak jego siostry.

- Lucy, nie będę się wybielać. Byłem tam, nigdzie tego nie zgłosiłem, choć powinienem. Patrzyłem na to wszystko, ale chcę byś wiedziała, że nie chciałem tego. Nie miałem wpływu na to co robiła moja siostra.

- Wiem. Mateo, nie rozumiałam Luci. Nie rozumiałam tego, że Cię chroni, ale teraz go rozumiem. To nie znaczy, że to akceptuję. - kiwnął głową. - Mogłeś zrobić cokolwiek, by to wszystko się skończyło. Nie zrobiłeś nic. Jestem Ci wdzięczna, że mu pomagałeś, że pomagałeś mi uciec, ale nigdy Ci nie wybaczę tego, że pozwoliłeś, by Sophie i jej facet go katowali. - skrzywiłem się na to wspomnienie. - Nigdy nie wybaczę Ci, że przez twoją rodzinę cierpiał mój syn. Cierpiała cała moja rodzina. Moja i jego.

- Rozumiem. - spuścił wzrok. - Nie liczyłem na to, że mi wybaczysz. Jednak dziękuję, że zgodziłaś się ze mną zobaczyć. Obiecałem mu, że zostawię waszą rodzinę w spokoju, że zapomnę o waszym istnieniu. Tak zrobię. - zerknął na mnie. - Luca, dziękuję, że wyciągnąłeś mnie z rąk policji. - kiwnąłem głową. - Pójdę już, już więcej mnie nie zobaczycie.

Podniósł się, ale ku naszemu zaskoczeniu, Lucy go zatrzymała. Podniosła się i stanęła przed nim. Obserwowałem ich, nic nie odzywając. Nie wiem dlaczego, ale zależy mi na tym, by jakoś się dogadali. Nie mówię, że od razu mają zostać przyjaciółmi, bo nigdy nimi nie zostaną, ale nie chcę by Lucy nienawidziła go.

- Mateo.. - odezwała się. - Nigdy wam tego nie wybaczę, ale dziękuję, że im pomogłeś. Dziękuję, że pozwoliłeś im odejść.

Nieznacznie się uśmiechnął, kiwnął głową i nas ominął. Odwróciłem się w jego stronę. Objąłem swoją kobietę i posadziłem ją na swoich kolanach.

- Wszystko w porządku? - kiwnęła głową. - Chcesz wrócić do domu?

- Zjedzmy coś najpierw.

Lucy

- Mam dość tego miasta. - jęknęłam siadając na sofie. - Niech to się już skończy i wyjedźmy stąd.

- Już niedługo, słońce. - pocałował mnie w skroń. - Wytrzymasz jeszcze ten miesiąc. - uśmiechnął się. - Niedługo wszystko się skończy i będziemy mogli się stąd wynieść.

- Z jednej strony się cieszę, ale z drugiej tutaj mam wszystko. Nie chcę odbierać też Maxowi babci.

- Nie odbierasz mu jej. - posadził mnie na kolanach. - Jeśli nie jesteś pewna, możemy tutaj zostać. - uśmiechnął się. - Jeśli nie chcesz się stąd wyprowadzać, zrozumiem. Bez Ciebie tam nie pojadę.

- Chcę. Jednak tu jest moja mama. To tutaj się wychowałam. - smutno się uśmiechnęłam. - Chyba nie lubię zmian. - wtuliłam się w niego. - Kocham Cię.

- Ja Ciebie też. - pocałował mnie w czubek głowy. - Zastanów się dobrze czy chcesz się przeprowadzić. - kiwnęłam głową. - Zrozumiem jeśli będziesz chciała tu zostać.

- Jesteś cudowny. - czułam jak się uśmiecha.

Mama wróciła z Maxem dopiero wieczorem. Mieliśmy cały dzień dla siebie co wykorzystaliśmy. Nie wracaliśmy już do rozmowy z przeprowadzką. Oczywiście, że chcę się wydostać z tego miasta, ale nie chcę zostawiać tutaj mamy samej. Ta jednak nie ma nic przeciwko i rozumie, że chcemy się wynieść. Będę za nią tęsknić gdy już się wyprowadzimy.

- Zasnął. - Luca się uśmiechnął gdy wszedł do pokoju. - Szybko poszło.

- Był zmęczony. - uśmiechnęłam się i zrobiłam mu miejsce na łóżku. - Ty chyba też jesteś.

- Nie powiem, że nie. - wziął mnie w ramiona. - Dzwonił Dominic, chcę jutro zjeść z nami obiad. Wieczorem lecą do Włoch na kilka dni.

- W porządku. - kreśliłem kółka na jego brzuchu. - Cieszę się, że w końcu dogadujecie się z ojcem. 

- Ja też. - wygodnie się położył i oparł głowę o rękę. - Tak sobie myślałem, że może i my tam pojedziemy na kilka dni. Odpoczniemy. Chyba nam się należy. Moi rodzice Cię lubią, brat też.

- Wizja kolejnego spotkania z twoimi rodzicami? - kiwnął głową. - No nie wiem.

- Ja twoją muszę znosić codziennie. - uśmiechnęłam się. - Niedługo każe mi do siebie mówić teściowo albo mamo. - parsknęłam. - Do teściowej jednak jeszcze daleka droga. I pewnie kręta.

- Sugerujesz coś? - uśmiechnął sie. - Powiedz mi, dlaczego ona tak Cię lubi? - wzruszył ramionami. - Czemu ona zawsze Cię broni?

- Urok osobisty. - wystrzerzył się. - Na Ciebie też zadziałał.

- No i wrócił mój Luca. - uśmiechnęłam się. - Takiego chcę Cię codziennie.

- Zobaczę co da się zrobić. - pogładził mnie po włosach. - Niczego nie obiecuję.

Pocałował mnie. Uśmiechnęłam sie, gdy w jego oczach w końcu zobaczyłam spokój, nie było w nim strachu, który od tygodni mu towarzyszył. Nie było w nich bólu, którego nie mogłam znieść. Położyłam dłoń na jego sercu, czułam pod palcami jego bicie. Spokojne i regularne. Złapał mnie za dłoń i splątał nasze palce. Położyłam głowę na jego klatce piersiowej i zamknęłam oczy. Czułam jak moje ciało się rozluźnia pod jego dotykiem.

- Kocham Cię. - szepnął. - Dobranoc,  skarbie.

Obudziłam się w tej samej pozycji, w której zasnęłam. Ręką mojego faceta mocno mnie obejmowała. Podniosłam wzrok, uśmiechnęłam się widząc, że śpi z lekko rozchylonymi ustami i potarganymi włosami. Pocałowałam go i próbowałam się podnieść, ale jego rękę tylko mocniej zacisnęła się wokół moich bioder.

- Zostań jeszcze. - mruknął przez sen.

Poddałam się. Uśmiechnęłam się i kolejny raz zamknęłam oczy, ciesząc się jego obecnością i bliskością.

- Trzy, dwa. - spojrzałam na niego, nadal miał zamknięte oczy. - Jeden.

I w tym momencie drzwi do naszego pokoju się otworzyły i Max wbiegł do środka. Zaśmiałam się. Zrobiliśmy mu miejsce na łóżku, uśmiechnął się i wdrapał się na ojca.

- Tata, wstawaj! - usiadł mu na brzuchu. - Tata, jeść.

- Tata spać, mama jeść.

- Nie! - Luca otworzył oczy. - Mama spać, ty nie.

Parsknęłam. Jęknął cicho i położył Maxa pomiędzy nas. Pocałował mnie w skroń i spojrzał na swoją małą kopię. Mój cały świat jest tuż obok mnie. Nie potrafię sobie wyobrazić, że któregoś z nich mogłoby zabraknąć w moim życiu.

- Zrobię śniadanie. - chciałam się podnieść, ale mnie zatrzymał.

- Zostań, ja zrobię. - uśmiechnęłam się. - Gofry?

- Gofry.

Podniósł się i razem z Maxem wyszedł. Uśmiechnęłam się sama do siebie. Jest niesamowitym tatą. Gdy go poznałam, przez myśl mi nie przeszło, że będziemy wspólnie tworzyć rodzinę. Przez myśl mi nie przeszło, że zbuduję z Maxem tak silną więź.



Przetrwanie [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz