3. So you came to my rescue, darling?

187 13 3
                                    

    - Niech zgadnę - powiedział Klaus w chwili, gdy przekroczyłam próg domu Mikaelsonów. Najwyraźniej ciemne burzowe chmury nad moją głową nie były takie niewidoczne. - Lillian cię dorwała i znowu pokazała swoją uroczą suczą stronę.

    - Naprawdę aż tak to po mnie widać?

    - Jeśli mówimy o tych piorunach, którymi strzelasz z oczu to tak, widać. Prawie zaczynam się bać o moich braci, chyba nie chciałbym być na ich miejscu. A skoro już o tym mowa...

    Nik obrócił się i dramatycznie otworzył dwuskrzydłowe drzwi prowadzące w głąb domu. Szedł pierwszy przez ogromny przedsionek, później schody i korytarze, aż w końcu zatrzymał się przed kolejnymi drzwiami. Nagle zza nich rozległ się dziki wrzask pełen bólu. Spojrzałam zdezorientowana na mojego towarzysza.

    Mężczyzna przekręcił klamkę i z uśmiechem patrzył jak minęłam go wchodząc do pokoju.

    - Moja droga Amelie Fairchild, z radością przedstawiam ci Kola Mikaelsona, mojego najmłodszego brata.

    Pomieszczenie, w którym się znalazłam okazało się być sypialnią. Bogato urządzoną, z brązem i złotem jako dominującymi kolorami. Na środku stał Marcel Gerard, a obok niego, przywiązany do krzesła Kaleb. Kątem oka zarejestrowałam sztylet tkwiący w jego dłoni.

    - Ty... - Kol-Kaleb przemówił głosem pełnym zdziwienia. Oczy miał szeroko otwarte, wpatrzone prosto we mnie.

    Wcale nie byłam lepsza, bo patrzyłam na niego w dokładnie taki sam sposób.

    - Ja? - odezwałam się gdy tylko się otrząsnęłam z szoku. - A skąd niby miałam wiedzieć, że rozmawiam z tym Kolem Mikaelsonem?

    - A skąd ja miałem wiedzieć, że też jesteś czarownicą?

    - Bo nie zdradza się swojej tożsamości jakiemuś tam przypadkowemu facetowi.

    - Jakiemuś tam? Twoje słowa potrafią zranić głębiej bardziej niż jakikolwiek sztylet.

    Gwałtownie zaczerpnęłam powietrza. Miał chłopak tupet. Mikaelson pełną gębą.

    - Obawiam się, że coś mnie ominęło. - Niklaus stanął tuż obok Marcela i oboje obserwowali nas zdezorientowani. - Nie sądziłem, że już się znacie.

    Przewróciłam oczami i uklęknęłam przed Kolem. Objęłam dłońmi rączkę sztyletu, który wciąż go ranił.

    - To trochę zaboli.

    - Ach, a więc przybyłaś mi na ratunek, tak? Mój piękny rycerz w lśniącej zbroi.

    Uśmiechnęłam się pod nosem i jak najdelikatniej, ale jednocześnie stanowczo wyciągnęłam sztylet. Nawet nie chciałam sobie wyobrażać, jak bardzo musiało to boleć. Zakrwawiona broń upadła na dywan, a ja zrobiłam dokładnie to samo, co Kol poprzedniego dnia dla rannego zwierzęcia. Zaklęcie uzdrowiające podziałało niemal natychmiast.

    - Z tym ratunkiem to się jeszcze zobaczy - szepnęłam. - Marcel, czy to naprawdę było konieczne?

    Za moimi plecami rozległ się głośny śmiech. Spojrzałam przez ramię i zobaczyłam, jak Klaus poklepuje drugiego wampira. Ten natychmiast odzyskał swoją bojową postawę.

    - Tak, było. Facet sobie zasłużył i nawet nie wiesz, jak dobrze się przy tym bawiłem. Jakby ktoś kazał mi zrobić to po raz drugi, wierz mi, nie wahałbym się.

    Zmróżyłam oczy. Czyli ci dwaj mieli swoją historię. Niezbyt przyjemną, ale w końcu spędzili ze sobą mnóstwo czasu w ubiegłych stuleciach, nie wszystko musiało wtedy być spacerkiem po płatkach róż.

Young And Beautiful Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz