-rozdział 24

1K 69 109
                                    




















Eddie's pov.

Siedziałem na łóżku ciesząc się wspaniałą ciszą, która mnie otaczała. Czasem zdecydowanie wolę pobyć samemu, aby móc pomyśleć czy po prostu posiedzieć. Moją jednak błogą chwilę przerwał cały tłum ludzi, który wbiegł do mojego pokoju.

– Chryste przenajświętszy, czy wy wszyscy razem wzięci umiecie na przykład chodzić a nie biegać? Istnieje takie słowo jak chodzić w waszych słownikach czy nie za bardzo?- Zapytałem sarkastycznie rozglądając się po wszystkich i wtedy mój wzrok przykuła jedna osoba. Nancy. Zmarszczyłem brwi patrząc na nią.

– Słuchaj no Eddie, ja też nie jestem zachwycona wizją biegania, ale Argyle zawiódł jak zwykle.- Westchnęła Robin a chłopak o którym wspomniała zlustrował ją wzrokiem urażony. Wszyscy zaczęli się pomiędzy sobą przekrzykiwać, a ja dalej tępo wpatrywałem się w Wheeler która robiła to samo w stosunku do mnie.

– Możecie się wszyscy zamknąć? To szpital gdzie trzeba być cicho a nie ośrodek dla niedojebów.- Krzyknął w końcu Steve na co wszyscy momentalnie zamilki.

– Widzę, że matkowanie u ciebie w normie.- Mruknął Jonathan a Harrington strzelił mu kuksańca w bok.

– Dobra, nie o to tu chodzi, Nancy?- Odezwała się ponownie Robin a ta wystąpiła do przodu siadając na moim łóżku. Zeskanowałem ją wzrokiem od góry do dołu kilka razy. Nie do końca wiedziałem czy skazują mnie na śmierć tu i teraz czy może jednak na śmierć ale kiedy indziej.

– Cześć.- Powiedziała cicho uśmiechając się lekko. W tym samym czasie reszta zgrai wyszła poza pokój.

– Hej?- Odpowiedziałem przyglądając się jej nie pewnie.

– Nie patrz tak, nie przyszłam tu cię gnębić, przecież Steve by do tego nie dopuścił.- Zaśmiała się cicho a ja dostrzegłem lekkie cienie pod jej oczami. Płakała.

– Nie wątpie... więc dlaczego tu jesteś i dlaczego wszyscy wyszli?- Uniosłem brwi całkowicie skołowany daną sytuacją. Dziewczyna westchnęła i złapała za moją rękę. Boże, poczułem się jakby była moją matką i właśnie miała mi dać kazanie na temat bicia przyjaciół kijem od zmiotki.

– Przepraszam, Eddie.- Odparła.

– Ale za co? Nie rozumiem.

– Wiesz Eddie... koszykarze nie napadły cię tak o... ja ich nasłałam, znaczy się, nie do końca. Ja rozwiesiłam niekoniecznie ciekawe dla twojej reputacji ulotki, a oni wzięli je za bardzo do siebie. Nigdy nie sądziłam, że mogą się dopuścić takich czynów... myślałam że... skrzywdzą cię, ale nie fizycznie. Byłam głupia, nie myślałam racjonalnie. Harrington mi przysłonił oczy swoją zajebistością. Ale... chyba już się z tym pogodziłam, że to ty jesteś jego wybrankiem, nie ja.- Powiedziała smutno a ja powoli przetwarzałem każde słowo które mi powiedziała. Ciężko mi było to zrozumieć.

– Cóż, nie do końca przepadam za Wheelerami, zwłaszcza za twoim bratem, ale ty Nancy jednak masz w sobie ten urok który nie pozwala cię nie lubić. Myślę, że ci wybaczam, ale dalej jestem oszołomiony po przebudzeniu, więc to może dlatego? Nie mam zielonego po- Nie skończyłem mówić przez dziewczynę, która mnie szybko przytuliła, ale delikatnie aby nie podrażnić moich ran. Lekko skołowany oddałem przytulasa i spojrzałem na drzwi zza których przyglądali nam się Steve i Robin.

– Chyba ktoś nas podgląda.- Mruknąłem.

– Kto?

– A taka zrzęda i laluś.- Powiedziałem głośniej i uśmiechnąłem się szeroko gdy ujrzałem dwa środkowe palce obok ich głów.

– Też was kocham.- Dopowiedziałem a oni weszli do pokoju i oboje dołożyli się do przytulasa. Żeby było mało, dołączyli do nas Jonathan i Argyle. Zamknąłem oczy z wielkim uśmiechem na twarzy delektując się chwilą. To był zdecydowanie najlepszy misiek w całym moim życiu. Po długich kilku minutach wszyscy się od siebie odsunęli. Z wyjątkiem Stevea który przylgnął do moich pleców tuląc do siebie.

– Tęskniło mi się, ale już cię nie zostawiam.- Szepnął mi na ucho a ja wywróciłem oczami wtulając się w niego plecami.

– No dobra drodzy państwo, miło było, fajnie że już wszystko w porząsiu także ten, wypad.- Dodał na co wszyscy westchnęli.

– Nie poczuwasz się czasem Harrington?

– Nie, przykro mi ale mój przyszły mąż potrzebuje mojej uwagi a widowni raczej do tego nie potrzebujemy.

– My chętnie popatrzymy.- Odpowiedziała z przekąsem Robin a ja schowałem twarz w dłoniach zażenowany całą sytuacją.

– A wypchaj się Robin, możesz sobie pomarzyć, wypad!- Zawołał znowu Steve i w końcu po długich przekomarzaniach się całej bandy, wyszli.

– No nareszcie trochę spokoju.

– Przyszłego męża powiadasz?- Podniosłem głowę do góry a ten pocałował mnie w nos.

– No, ja już wszystko zaplanowałem kochanienki.

– Ah tak? Czemu ja o niczym nie wiem?

– Bo to będzie niespodzianka.

– Niech ci będzie, Steve.- Mruknąłem z uśmiechem i odwróciłem się do niego przodem co chłopak od razu wykorzystał całując mnie w usta. Oddałem pocałunek zadowolony jednak chwila ta trwała może z pięć sekund, bo Harrington oderwał się ode mnie.

– Właśnie, muszę ci sprzedać poważnego newsa.

– Co znowu? Ktoś umarł? Jest w ciąży? Zabił kogoś? Zachorował?- Zacząłem wypytywać zaciekawiony, co jest ciekawsze od naszych czułości.

– Robin się całowała.- Zrobił dziubek a ja otworzyłem szerzej oczy.

– Zalewasz.

– Nie wiesz, podlewam. No serio ci mówię, sto procent legit.

– Ale z kim?

– Vicky.- Uniosłem brwi przypominając sobie jak dziewczyna mówiła mi, że ta nie jest w jej zasięgu.

– Skubana, wiedziałem że w końcu będą razem.

– Jeszcze nie są, przelizały się całkowicie przypadkowo, wtedy gdy ty byłeś u mnie. Jestem ciekaw co z tego wyniknie.- Odpowiedział Steve a ja pokiwałem głową. Chyba w końcu wszystko będzie się układać.















Powoli zmierzamy ku końcowi tego fanfika, ale nie martwcie sie! Z wielka checia napisze dla was następne steddie, myslalam cos moze z motywem Eddie wampir 🤭🤭🤭. Ale najpierw skończę to, pozniej bedziemy sie zastanawiać. Finalnie w poprzednim rozdziale wygrał ship RONANCE a wiec nasteony rozdzial bedzie temu poświęcony 😀. Jak zawsze DZIEKUJE ZA WSZYSTKIE GŁOSY KOMENTARZE U WYŚWIETLENIA KOCHAM WAS!1!1!1!1 a narazie mowie dozobaczenia!
15.07.22

to be with you || steddie Where stories live. Discover now