-rozdział 26

893 67 76
                                    

NOWE STEDDIE JUZ NA MOIM PROFILU I ZAWIERA TEORIE KAS!! SA NARAZIE TYLKO POSTACIE ALE JUZ PISZE PROLOG MOI DRODZY!!!
























Eddie's pov.

Minął tydzień odkąd opuściłem szpital. Wciąż na ciele miałem siniaki i rany, ale nie przeszkadzały mi w codziennym funkcjonowaniu. A dziś w końcu po długiej przerwie, zdecydowałem się zrobić kampanię ognia piekielnego. Właśnie siedziałem w swoim pokoju i malowałem sobie paznokcie. Szło mi coraz lepiej, choć dalej często wychodziłem poza płytkę. Nuciłem pod nosem jedną z piosenek Madonny, sam nie wiem dlaczego. Steve mnie zaraził swoją obsesją na jej punkcie. Sam chłopak od chwili mojego wyjścia z szpitala opiekuje się mną jakbym był co najmniej kawałkiem złota. Nancy już i tak pościągała wszystkie ulotki które zrobiła, ale według wszystkich, wciąż jestem narażony na atak. A jako iż mi nie chce się kłócić z resztą, po prostu nie wychodzę nigdzie, a jak już to z kimś kto byłby w stanie mnie obronić. Całkowicie skupiony na malowaniu nie zauważyłem kiedy do mojego pokoju wszedł mój wujek. Usiadł obok mnie i zmierzył mnie wzrokiem.

– Co tam porabiasz młody?- Spytał przy okazji paląc dopałek papierosa.

– Szykuje się.- Odparłem uśmiechając się do niego lekko. Przez ten tydzień zakolegowałem się z nim jeszcze bardziej, często z nim plotkowałem o Stevie, polubił go.

– Na randkę?- Uniósł brwi przyglądając się mi. Zaśmiałem się głośno i po części miał rację.

– Nie do końca. Dziś spotkanie klubu ognia piekielnego, a potem Steve chce mnie zabrać nad jezioro kochanków.- Mówiąc to zamknąłem ostrożnie lakier i położyłem dłonie na kolana, aby paznokcie wyschły w spokoju.

– A no chyba że tak, fajny chłopak z tego Stevea, nie obraże się gdyby miał być twoim mężem.

– Wujku! My niedawno co zaczęliśmy się spotykać, nie tak szybko!

– Eee tam, jak jesteście sobie pisani, a patrząc na to jak często twój pokój to jego dom a jego dom to twój dom to na co czekać? Chciałbym dożyć waszego ślubu!- Prychnął śmiechem przytulając mnie do siebie ręką.

– Dożyjesz, nie martw się.- Mruknąłem uśmiechając się i wtulając w bok wujka. Szczerze powiedziawszy, jestem mu naprawdę wdzięczny, że się mną zajmuję i utrzymuje. Bo tak właściwie to już nie jest jego obowiązek, a dalej zdecydował się ze mną mieszkać. Po pewnym czasie wstałem z łóżka przeciągając się.

– Muszę lecieć wujku, Steve zaraz będzie a nie lubi gdy się spóźniam.- Pomachałem wujkowi i wcześniej zakładając glany i katanę wyszedłem z domu zapalając papierosa. Rozejrzałem się dookoła zaciągając się papierosem, jednak było już dość ciemno, więc oprócz kilku świateł w środku domów, nic nie zobaczyłem. Westchnąłem cicho i czekałem w ciszy paląc papierosa na Harringtona, który zjawił się po kilku minutach. Jak zawsze punktualnie. Wsiadłem do samochodu chłopaka i zapiąłem pasy bezpieczeństwa.

– Dobry wieczór najsłodszy.- Mruknął Steve całując mnie szybko w usta.

– Siemanko.- Zaśmiałem się cicho i wyciągnąłem gumę z schowka w drzwiach.

– Pamiętaj, że zabieram cię dziś nad jezioro, będę czekał przed wejściem do budynku.

– A nie chciałbyś dołączyć do kampanii? Myślę, że chłopaki i Erica nie będą mieli nic przeciw.- Wzruszyłem ramionami zjadając jedną miętową gumę.

– Kpisz sobie? Mnie takie rzeczy nie interesują kochanie, podziękuję.

– Przesadzasz. To naprawdę ciekawe zajęcie, spodobałoby ci się.

– Może kiedy indziej, nie jestem gotowy.- Powiedział a ja się głośno zaśmiałem.

– Gotowy? Na co? Przecież to tylko gra fantasy.- Spojrzałem na niego a ten wywrócił oczami i położył jedną dłoń na moim udzie.

– Kiedy indziej, serio. Wolę abyś najpierw mi to sam wytłumaczył, wtedy mogę przyjść i dołączyć się do waszej kampanii.- Zerknął na mnie a ja kiwnąłem lekko głową i popatrzyłem za okno.

– Ej a tak właściwie Steve, po co zabierasz mnie potem nad jezioro?

– To niespodzianka, najdroższy, nie zdradzę ci niczego.- Mruknął tajemniczym głosem a ja zmarszczyłem brwi. Nienawidzę niespodzianek od dziecka. Zawsze mi się kojarzyły z matką, która mówiła że czeka na mnie niespodzianka jak wrócę do domu z podwórka a tak właściwie to nic nie było. Mówiła tak tylko aby ściągnąć mnie do domu a ja zawsze jak głupi się na to nabierałem. Więc nic już nie powiedziałem, tylko słuchałem razem z Harringtonem składanki z Madonną która zakłócała ciszę między nami.

– Nie wiedziałem, że taki z ciebie fan Madonny tak swoją drogą.- Odparłem łapiąc dłoń chłopaka która leżała na moim udzie cały czas.

– No co? Fajną ma muzykę to słucham.

– Preferuję metal.

– Serio Munson? Nie wiedziałem, patrząc na ciebie myślałem że wolisz pop i disco.- Odpowiedział ironicznie a ja prychnąłem śmiechem. W tym czasie dojechaliśmy na miejsce, gdzie szybko odpiąłem pasy i pocałowałem chłopaka w usta.

– To do zobaczenia, uważaj na siebie i nie pij niczego ani nie jaraj zioła.

– Steve, nie będę pił i jarał przy Erice, bez przesady.

– No dobrze, to bawcie się dobrze.- Puścił mi oczko na co ja wywróciłem oczami i wysiadłem z samochodu biegnąc szybko do klubu ognia piekielnego.















AAAAA JARAM SIE!! ZACZYNAMY NOWE FF POWOLUTKU! jednak narazie dokończę to, a potem regularnie bede wstawiać rozdziały do tamtego. jestem mega podekscytowana, bo mam ogromna ilość pomysłów na steddie, wszystkie zapisuje nie martwcie sie dzieci kochane, dostaniecie ode mnie tyle steddie ze bedziecie mieli dosyc!DZIEKUJE ZA WSZYSTKIE KOMENTARZE FLOSY I WYŚWIETLENIA KOCHAM WAS a narazie mowie wam dozobaczenia i zapraszam do głosowania na nowe ff! dajcie znac w komentarzu jak wam podoba sie zamysł :D!
17.07.22

to be with you || steddie Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz