Adrenalin.

2.8K 235 57
                                    

Adrenalina. Znacie to uczucie? Ja znam je bardzo dobrze. Dzień w dzień odkąd tylko się urodziłem byłem napiętnowany tym uczuciem. Urodziłem się jako spadkobierca i to nie byle jaki. Moja rodzina należała do mafii. W zasadzie to mafia należała do nas. Miałem w przyszłości zostać głową wszystkich tych bandziorów, choć wcale nie chciałem. Od dziecka wpajano mi zasady, które były dla mojego ojca, jak na wagę złota. Szanowałem to, w końcu kochałem swoich rodziców, kochałem nawet ten szaleńczy tryb życia, jednak nie chciałem dziedziczyć takiej odpowiedzialności. Zresztą kto by posłuchał faceta o twarzy dziecka. Może się przedstawię. Jestem Xi Luhan, mam 19 lat i właśnie uciekam przed policją, na swoim ukochanym ścigaczu. Ojciec znowu mnie ukarze, miałem się nie wychylać, a zrobiłem to już piąty raz w tym tygodniu. Nic by nie było w tym dziwnego, gdyby nie fakt, że dzisiaj była środa. W naszym domu, wszyscy, bez wyjątku wiedzieli, że jestem rozrabiaką. Przyznawałem się do tego, jednak w szkole zmieniałem się o 180 stopni. Byłem grzecznym dzieckiem, z dobrymi ocenami, miły, wychowany, chłopak na medal można rzec. Tak to była tylko gra aktorska.

Pędziłem ponad 140km/h, w miejscu zabudowanym. Dobrze, że nie miałem prawdziwych blach rejestracyjnych, bo inaczej policja mogłaby mnie już zwęszyć. Przez przenośną słuchawkę, wybrałem głosowo numer mojego kumpla, który działał w Yakuzie jako spec od wszystkich rzeczy elektronicznych. Potrafił tak nabałaganić w systemie, że CSI, NCIS, FBI i inne instytucje razem wzięte potrzebowałyby tygodnia na złamanie hasła do serwerów i przywrócenie wcześniejszych ustawień.

-Yo Xiumin, potrzebuję pomocy.- powiedziałem gdy odebrał telefon.

-Co tym razem nabroiłeś Lulu?- zapytał śmiejąc się cicho.

Jego śmiech był przyjemny, bardzo lubiłem Xiumina, w sumie wychowywaliśmy się razem, więc to nic dziwnego. Razem ze starszym uczęszczałem do szkoły i jednej klasy, w zasadzie to wszędzie chodziliśmy razem, byliśmy w końcu nierozłączni. Oprócz Xiumina i mnie, było nas jeszcze ośmiu. Byliśmy mega zgraną paczką i w Yakuzie i poza nią. Nie udawaliśmy niczego. Wspieraliśmy się i traktowaliśmy jak rodzinę. Byliśmy w jednym oddziale. Tak, pomimo tak młodego wieku, wykonywaliśmy już nie które zadania. Przeważnie chodziło o zwykły przemyt broni, czy narkotyków. To była dla nas bułka z masłem, parę razy braliśmy udział w trudniejszych misjach, ale z ledwością udało mi się nakłonić ojca by nam je przydzielił. Byliśmy prawie tacy sami jak reszta naszych rówieśników...yeah right...

-Nic nie nabroiłem, tylko mam ogon - odpowiedziałem, a w międzyczasie, sprawnie omijałem przeszkody.

-To nie jest nic. Wjedź teraz w ulicę Roosvelta - usłyszałem komunikat z jego ust. Natychmiast go wykonałem. Czasem był niezawodny jako nawigacja. W szczególności gdy musiałem zgubić psinki. Z pomocą Xiu udało mi się uniknąć kolejnej reprymendy od ojca i dojechać do domu w jednym kawałku.


**


Czwartek był dniem, który bardzo lubiłem, ponieważ był bardzo blisko piątku. Można rzec, że w czwartek już zaczynał mi się weekend. W piątek miałem tylko 3 lekcję, z czego dwie z nich były wychowaniem fizycznym. Siedziałem właśnie na matematyce razem Layem, jednym z naszej paczki. On specjalizował się w różnorakich broniach. Potrafił bawić się nimi godzinami i chociaż w szkole wyglądał niepozornie, to był chyba najbardziej chamską osobą w naszej paczce, zaraz po Baekhyunie, bo tego to nikt nie pokona. Odnośnie Baekhyuna, jego specjalizacja była dość dziwna. Przeważnie podstawialiśmy go jako przynętę, czy ofiarę. Potrafił dobrze grać, a więc dzięki niemu łatwiej było nam uchwycić nasz cel. Do tego Baekhyun potrafił wszędzie dotrzeć, umiał wejść do miejsc do których nikt inny w życiu by nie dał rady się dostać, potrafił z łatwością omijać każde zabezpieczenie no i znał się na hakerstwie. Jego chłopak Chanyeol, był niezastąpionym kierowcą. Nieważne czy trzeba było jeździć, latać czy płynąć. Każda istniejąca maszyna ulegała jego ręką. Był też dobry w walkach. On i Baek tworzyli zgraną parę kiedy wychodziliśmy w teren. Tao i Kris również byli dobrzy w walkach, szczerze uważałem, że Tao był z nas wszystkich najlepszy. Cała Yakuza zazdrościła mu jego umiejętności. Każdy w końcu był tutaj szkolony od małego we wszystkim, jednak Tao wykazywał się prawdziwą umiejętnością i pasją w walkach. Kris był cichym strategiem, bez emocji. Planował wszystko bardzo precyzyjnie. Nigdy się nie mylił. Każdy z nas ufał mu w stu procentach. Byłem pewny, że kiedyś stanie obok mnie jako mój doradca, kiedy już zasiądę jako głowa. Oprócz nich był jeszcze Chen, który zajmował się wszelkim oprogramowaniem, Suho, który również był dobrym strategiem, Kyungsoo, który zajmował się praktycznie wszystkim, ale jakoś do gustu przypadło mu niańczenie nowych i młodych bandziorów. Tak, nasza rodzina przyjmowała w swoje szeregi nieletnich szczylów i uczyła ich jak być złym.

Adrenalin.Where stories live. Discover now